W drodze do poznania siebie
Pewien z Ojców Pustyni miał wypowiedzieć kiedyś słowa, że drogą do zbawienia jest poznanie siebie. Bóg wyposaża mnie w umiejętności, które naznaczone są śladem Jego obecności i nie są tylko dla mnie! Jak się okazuje są przeróżne. Dane po to, aby jak najlepiej przeżyć życie, a nie tylko być, jeść i spać. Robin Williams, słynny aktor, kiedy był dzieckiem wiele godzin spędzał na strychu swojego domu i bawił się metalowymi żołnierzykami. Nie były to jednak zwykłe dziecinne igraszki. Tworzył strategie na polu walki, wcielał się w wymyślone przez siebie postaci nadając im głos, charakterystyczne słowa czy sposób zachowania. Były to ćwiczenia wyobraźni, które w przyszłości pomogły mu na scenie wcielać się w rozmaite osobowości i stać się wybitnym komikiem, rozbawiającym publiczność do łez.
Życie Robina niestety kończy się tragicznie. Czy to oznacza, że dostatecznie nie poznał siebie? Bliscy opisując jego życie zwracają uwagę, że podjął rolę grając człowieka uśmiechniętego, o dobrotliwym uśmiechu, lecz prawda była zupełnie inna. Osoby, które weszły w jego świat doskonale wiedziały, że jest człowiekiem głęboko nieszczęśliwym, jakby nie na swoim miejscu.
Po Mszy Świętej nieśmiało podszedł do mnie Jarek, który chciał mi coś zaproponować. Jego córka Jagoda od kilku lat zajmuje się montażem filmów, które umieszcza na portalach społecznościowych. Wyznał, że przychodzi w jej imieniu, bo ona się wstydzi. Chce po prostu zapytać, czy nie myślałem, aby zacząć nagrywać coś w sieci? Od razu odpowiedziałem, że nie, że do tego się nie nadaję. On jednak stwierdził, że jest odmiennego zdania i prosi mnie bym się nad tym zastanowił. Odpowiedziałem, że dobrze, jednak, gdzieś w sobie już podjąłem decyzję - to nie dla mnie. Jarek z Jagodą co jakiś czas przypominali się ze swoją propozycją. Ja jednak byłem nieugięty. Po kilku miesiącach licząc przypomnienia wysyłane mi przez nich zacząłem zastanawiać się, czy przypadkiem Bóg nie chce mi czegoś powiedzieć przez ich upór. Zgodziłem się. Początki były trudne. Powtarzanie tekstów, ujęć, szukanie tematów, eliminowanie pewnych złych nawyków w sposobie mówienia. To wszystko kosztowało mnie dużo pracy. Jednak, kiedy był już gotowy materiał dobrze zmontowany zaczęło mnie to fascynować.
Może trudno w to uwierzyć, ale miałem w sobie przekonanie, że jestem człowiekiem bardzo nieśmiałym. Występy przed kamerą, prowadzenie rozmów z kimś znanym zawsze stawiały mnie w kłopotliwym położeniu. Pozwoliłem, aby zdominował mnie świat strachu przed kompromitacją, przed oceną innych, przed tym, że na światło dzienne wyjdą moje językowe i merytoryczne braki.
Te pierwsze kroki występów przed kamerą przerodziły się w konkretny projekt, którym była praca w fundacji Abba Pater, kiedy przez rok mogłem współprowadzić portal bokocham.com. Zafascynowani Bogiem – Ojcem postanowiliśmy, że spróbujemy naszą żarliwość przekazać innym przez tworzenie materiałów ukazujących bliskość Boga w codziennym życiu. Tematyka była niezwykle bogata. Rozmowy z ciekawymi ludźmi o ich doświadczeniu miłości Ojca, wskazówki rodziców jak dobrze towarzyszyć w rozwoju swoich dzieci, tłumaczenie tekstów Ojców Kościoła, porady medyczne i psychologiczne, świat kulinarnych przysmaków oraz rekolekcje i konferencje biblijne. Dużo tego. Nie piszę, żeby się chwalić, ale po to, żeby opowiedzieć o procesach, które we mnie zachodziły.
Dzięki temu doświadczeniu jeszcze bardziej zrozumiałem, jak fascynujący potrafi być człowiek. Zdałem sobie sprawę, że Bóg dał mi wiele umiejętności, które są darem, ale także konkretnym zadaniem. Mam je po to, by je rozwijać. Odkryłem pokłady pewności siebie, zrozumiałem, że posiadam zdolności do prowadzenia ciekawych rozmów oraz zasłuchania się w człowieka. Rozważając tematy biblijne jeszcze bardziej uświadomiłem sobie, ile w słowie Bożym jest świateł danych nam na nasze konkretne życiowe problemy.
Portal z różnych względów przestał istnieć, natomiast ten epizod wpłynął i dalej ma ogromne znaczenie w moich działaniach ewangelizacyjnych.
Dziś wiem, że przez Jagodę i Jarka Bóg chciał mnie popchnąć do świata mediów, a co za tym idzie do bliższych kontaktów z ludźmi. To był mój pierwszy krok w kierunku dziennikarstwa, ale nie ostatni. Co będzie dalej? Czas pokaże. Teraz wiem, że to jedno z wielu miejsc, w których chcę być. Tym zdecydowanie różnię się od wspomnianego wcześniej Robina.
ks. Michał Włodarski
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!