TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 20 Sierpnia 2025, 14:10
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Syndrom sekatora

Syndrom sekatora

Jak zwykle dopadły mnie dylematy. Rozkładałam na części pierwsze czyjeś słowa, gesty, spojrzenia. Analizowałam w kółko, zadręczając się. Mój niezwykle cierpliwy przyjaciel wysłuchiwał narzekania. Czy to słowo albo tamten ruch oznaczał to? A może jednak tamto? Bo jak tamto, to popadnę w rozpacz! Marcin nie komentując mych idiotycznych lamentów, opowiedział mi dowcip: „Pewien facet chciał przyciąć krzewy w ogrodzie. Niestety, nie miał odpowiednich narzędzi. Przypomniał sobie jednak, że jego sąsiad, który mieszka nieopodal, ma sekator. Postanowił pójść do niego i pożyczyć przyrząd. Idzie sobie i tak rozmyśla… - Ten mój sąsiad to bardzo wścibski człowiek. Zawsze chce wszystko wiedzieć. Na pewno będzie mi się wypytywał, po co mi sekator! A jak znam życie, to na pewno będzie marudził, że mógłbym sobie kupić własny, zamiast od niego pożyczać. Ten mój sąsiad, to w gruncie rzeczy fałszywy typ! On mnie nigdy nie lubił i jak tylko nadarzy się okazja, będzie chciał mi dogryźć. Podchodzi do drzwi sąsiada i wali ze złością w drzwi. Sąsiad otwiera i wita go z uśmiechem. Na co facet wybucha: A wsadź sobie ten sekator!!!”

Wcale się nie śmiałam. Jestem trochę jak ten facet, co potrzebuje sekatora. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, jak często jestem ofiarą własnych wyimaginowanych czarnych scenariuszy. To wszystko nie istnieje i jest nierealne, a zatruwa mi życie. Dziękuję Bogu, że na mojej drodze postawił mądrego przyjaciela. Krótko i zwięźle (z drobnym szantażem, że jeśli się nie uspokoję, to dostanę kopniaka) podsumował sytuację. Pokłóciliście się? Nie. Było miło i spotkanie było udane? Tak. No to o co ci chodzi?!

Od tamtej pory codziennie wieczorem modlę się, by zwracać uwagę na rzeczy dobre. By nie dać zwariować się własnym nieistniejącym problemom. Marcin miał rację - własne przypuszczenia bywają największym zagrożeniem. Nieuzasadnione przypuszczenia oczywiście.

Święta Bożego Narodzenia upłynęły mi pod znakiem antybiotyków. Sylwester i Nowy Rok nie były inne. Około południa pan listonosz przyniósł największy pocieszacz, jaki mogłam sobie wyobrazić. Druga część prezentu pod choinkę. Otworzyłam paczkę i zamarłam. Dostałam misia w stroju wyścigowym! Kask, kurteczka i spodenki były zdejmowane, więc rozebrałam i ubrałam go już ze trzy razy. Co na niego patrzę, to się śmieję. Miś przywiózł ze sobą koszulkę zespołu wyścigowego i kartę z ogromną ilością pamięci, na której nagrana została muzyka. Gdy mi smutno i gdy dopadają mnie czarne myśli, przytulam misia i mówię sama do siebie: „Kasiu, sekator!”

Pan Bóg dał nam wolną wolę i robimy, co chcemy. Nie zmusza nas do miłości, pozwala się kochać dobrowolnie. Dlaczego więc ludzie między sobą chcą traktować się jak marionetki? Nie można wedle własnego widzimisię poruszać kimś niczym zabawką zdalnie sterowaną. Może i ktoś nie spełnia krok po kroku naszych oczekiwań, ale to nie znaczy od razu, że ma wobec nas złe intencje. Jest wolny. Czy jego zachowanie rani nas tylko dlatego, że nie wpisuje się w nasz plan w wyobraźni? Czasem w złości obrzucamy się pretensją „o co ci chodzi?!” - sami nie umiemy tego określić, bo niby co mamy odpowiedzieć? „Chodzi mi o to, że wyobrażałam sobie inaczej.”?

Moim noworocznym postanowieniem jest autokontrola nad własną fiksacją i syndromem. Tak w razie czego, ewentualnie… „Kasiu, sekator!”.

Katarzyna Smolińska

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!