Sprawność | Niepełnosprawność
Kiedyś zamknąłem oczy i zacząłem wyobrażać sobie co oznacza być osobą niepełnosprawną, przykutą do łóżka. Spoglądałem na swoje ciało, które było jak martwe. Bardzo chciałem poruszyć dłonią, stopą, ale bezskutecznie. Moje ciało zaczęło być dla mnie ciężarem nie do uniesienia, balastem, którego chciałem się pozbyć. W tej krótkiej chwili uczucia bezsilności mieszały się z gniewem, złością, a momentami nawet z wybuchem wielkich pretensji. Przypomniały mi się słowa Hioba wypowiedziane o przeklętej nocy jego narodzin. Otworzyłem oczy. Spojrzałem na swoje ciało i poczułem, że żyję. Dłonie czują, stopy umiejscowione są bezpiecznie na powierzchni. Jestem zdrowy, nic mi nie jest. W tym momencie choroba paraliżu wydała mi się końcem wszystkiego! Nie ma żadnych perspektyw. Trzeba zapomnieć o jakiejkolwiek przyszłości.
Niepełnosprawność bardzo często kojarzy się nam z niemocą. Jest jak zmaterializowana siła niszcząca życie. Inność, odmienność wyklucza danego człowieka z normalnego funkcjonowania. Niektórzy nawet odsuwają takich ludzi na bok, bo nie pasują do ich życiowej estetyki. W średniowieczu żyła pewna dziewczyna, która urodziła się jako bardzo brzydkie dziecko. Rodzice zamknęli ją w wieży, bojąc się reakcji ludzi. Ostatecznie zostawili ją na ulicy, skazując na życie w biedzie i bezdomności. Małgorzata próbowała zostać zakonnicą, ale bezskutecznie. Jej zakonem, domem stali się najbiedniejsi mieszkający na ulicy. Umarła w opinii świętości. Pewnie nikt nie chciałby zrobić sobie z nią zdjęcia, stać u jej boku, szczycić się nią. Jednak ona jakby nie patrząc na reakcje otoczenia, ze swojej brzydoty i odmienności uczyniła siebie cudownym darem dla innych. Pewnego dnia w Krakowie, zobaczyłem inną niepełnosprawność (jeśli mogę tak powiedzieć)! Młody mężczyzna bez ręki i nogi, pełen werwy, hartu ducha i przewyższającą od mojej dziesięciokrotnie determinacją. Jan Mela zgodził się, by opowiedzieć swoją historię i podzielić się swoimi spostrzeżeniami na temat przeżywania życia.
Byłem tuż po obejrzeniu filmu opowiadającego o historii Janka. Fakty z jego życia były we mnie ciągle żywe. Pamiętam, że uczucia podziwu łączyły się we mnie z wielkim poczuciem niesprawiedliwości, że ten wspaniały człowiek, tak cierpi. Od samego początku Jan zachowywał się bardzo naturalnie. Przywitał się z nami, pewnie otworzył drzwi i poprowadził nas do biura swojej fundacji. Zaskoczyła mnie jego sprawność. Zrobił herbatę, naszykował zastawę, coś do jedzenia, ustawił fotele. Normalnie, zwyczajnie, prawdziwie. W pewnym momencie spojrzał na nas z uśmiechem i zakomunikował: Ludzie, niepełnosprawność ma się w głowie. To zdanie wprowadziło nas w osłupienie i jeszcze większy podziw. Przygotowaliśmy nasze przenośne studio i zaczęliśmy nagrywać rozmowę. Jan wypowiedział wiele pięknych zdań. Zapamiętałem jedno: cierpienie jest jak dno, od którego mogę się odbić, by iść dalej. To słowa o nim. Siedziałem przed człowiekiem, który nie żyje sloganami, ale po prostu kocha, daje się kochać i jest częścią świata.
Patrząc na Jego osobę zrozumiałem, że niepełnosprawność nie musi być słabością, ale może stać się siłą do tego by żyć lepiej, a przez to inspirować siebie i otaczający świat do ciągłego rozwoju. Rozmowa z Janem uświadomiła mi, że zbyt często narzekam i tracę czas. Jestem sprawny, niczym nie ograniczony, a tak często wpędzam się w bierne przeżywanie świata, swojego powołania. Minuty, godziny, dni idą naprzód, a ja niestety często stoję w miejscu.
Wiem, że piszę z perspektywy osoby zdrowej i nigdy nie zrozumiem niepełnosprawności do końca. Jednak, chciałbym powiedzieć wszystkim, którzy przeżywają swój brak sprawności, aby spróbowali odbić się od poczucia beznadziei, przegranej i tak jak Jan, zobaczyli, że można inaczej.
Boże, Ojcze nasz, niech Twa Opatrzność czuwa nad chorymi cierpiącymi, aby nie marnowali cierpienia, lecz umieli je wprzęgać w Twą służbę i włączali je w ofiarę Chrystusa. Daj Ojcze najlepszy wszystkim cierpiącym łaskę dobrego, owocnego przeżywania cierpienia, dodawaj sił i otuchy, pocieszaj, oszczędzaj ich ile można, pozwól nieść im ulgę. Karm ich, Ojcze, Ciałem Twego Boskiego Syna. Żyj w nich i buduj Swoje Królestwo. Pozwól się realizować powołaniom chorych, błogosław wspólnotom chorych. Pozwól cierpiącym, aby byli pożyteczni dla bliźnich i kościoła. Niech Duch Święty prowadzi ich do świętości i szczęścia wiecznego. Amen.
ks. Michał Włodarski
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!