TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 20 Sierpnia 2025, 15:57
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Ścieżki życia i świata

Ścieżki życia i świata

Moją pierwszą podróż odbyłam, gdy miałam 3 lata. Wsiadłyśmy z mamą w kolejkę. Zajęłyśmy miejsce przy oknie. Natychmiast przyłożyłam ręce do szyby i przykleiłam do niej nos. Musiałam widzieć wszystko, co mijaliśmy. Obrazy migały jeden po drugim. Do dziś to uwielbiam. Siadam w wagonach lub w autobusach, tramwajach przy oknie i zamyślam się, wgapiając się w to, co za sobą zostawiam. Zostawiam czas, część życia, siebie. Uciekam od tego, co mnie dręczy. Choć problemy tak naprawdę jadą razem ze mną, siedzą w bagażniku lub na zderzaku, na moment chociaż łudzę się, że sobie radzę i mi lżej. 

Tata miał nas odebrać z dworca. Mama nagle krzyknęła:

- Zobacz, tam! Tata jedzie obok nas! Widzisz? 

Oczywiście, że widziałam. Równolegle do torów biegła droga. Jechał nią mój tata naszym dużym fiatem 125E koloru kremowego. Jak to jest, myślałam. My poruszamy się w żelaznej kolei, jedziemy z jednego miejsca w drugie. A tata obok. Tyle jest dróg, pomyślałam. Można się na nich pogubić albo przez przypadek z kimś innym odnaleźć. 

Kilka lat temu z powodu odczuwanego permamentnego nieszczęścia, postanowiłam wyjechać. Kupiłam ogromną walizkę (która nota bene służy mi do dziś!), spakowałam się, jakbym uciekała na zawsze na koniec świata i wsiadłam do autokaru. Jechałam dwadzieścia cztery godziny. Wysiadłam w Lyonie. Spędziłam ponad miesiąc w ciepłej, kolorowej Francji. Do tej pory nie wiem, ile zdjęć ostatecznie ze sobą przywiozłam, ile pocztówek, pamiątek. Prowansja swymi ciepłymi barwami pozwoliła spojrzeć na życie inaczej. Byłam daleko od codziennej rzeczywistości. Poukładałam sobie w głowie wszystko od nowa. Uspokoiłam się. Później ruszyłam poznawać kraj. Paryż i jego blask, nasycony magią, pozwolił uwierzyć w siebie i zrozumieć, że to dopiero początek, nie koniec. Nie mówi się ,,problem”, tylko ,,wyzwanie”. Następnie Bordeaux i wybrzeże. Soulac-sur-mer i Montalivet. Gorączka plaży wypalił przygnębienie, woda morska w czasie przypływu i potem odpływu zabrała smutek. I tak najmocniej tęsknię za zachodami słońca w Romans i za unikatowym fioletem lawendy. 

Gdyby nie ta podróż, nie byłabym teraz tym, kim jestem. Może w ogóle by mnie nie było? 

Każda podróż jest po coś. Cele poznajemy przed wyjazdem albo po powrocie. 

Teraz też mam ochotę na ucieczkę. Na wyjazd w zupełnie nowe, nieznane miejsce. Być tam sobą, ale inną. Taką, jaką całe życie wstydziłam się być. Chcę odważyć się zrealizować rzeczy, do których całe życie nie chciałam się przyznać, że o nich marzę. Tym razem nie chcę się do niczego dystansować, spoglądać na życie z innej perspektywy. Pragnę czegoś zupełnie nowego, przeżycia kilku dni z czystym umysłem. Zapomnieć o tym, co mam normalnie w codzienności. 

Marzy mi się zielony zakątek. Las, lekkie powietrze, natura i cisza. Z elektroniki pozwolę sobie co najwyżej na aparat. Niech nikt mi nie mówi o obowiązkach, zaległościach. Niech nikt niczego nie chce, nie marudzi. Troszkę czasu w innym, oderwanym, zupełnie różniącym się świecie, pozwoli mi nabrać sił. Odpocznę, zacznę głębiej oddychać, serce zwolni rytm. Jeśli nawet ktoś by zatęsknił, to wyjdzie nam to na dobre. Rozstania zbliżają. Oczywiście na rozsądną odległość i rozsądny czas. Rozstania zbliżają albo… zabijają. 

Nie mam nastroju do mordowania. Bardzo zobojętniałam. Nie czuję, żeby nadal wszystko było w moich rękach. Teraz daję innym pole do popisu. 

Kasia Smolińska

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!