Rysio, Róża i Tusia mówią o... kompromisie
Początek wakacji to dla dzieci najpiękniejszy czas. Róża, Rysio i Tusia nie mogli doczekać się rodzinnej narady, która miała rozstrzygnąć odwieczny spór o to, czy lepiej wylegiwać się na plaży, czy wspinać się po górach.
Zdania były podzielone i nikt do końca nie wiedział, który koniec Polski wybiorą rodzice. Dzieci mogły zabrać głos i bardzo chętnie przedstawiły swoje argumenty, ale ostateczna decyzja należała do mamy i taty. Rysio i Tusia dużo wcześniej zapakowali niezbędne rzeczy potrzebne do budowy zamków z piasku, więc dla nich sprawa była oczywista. Bałtyk i kropka. Róża też lubiła morze i zawsze przywoziła do domu mnóstwo muszelek i kamyczków. Później ozdabiała nimi ramki do zdjęć albo tworzyła kamyczkowo – muszelkowe obrazki. W tym roku, zachęcona przez koleżankę z klasy, chciała pojechać w góry. Nasłuchała się o szlakach, schroniskach, pięknych widokach i… bolących nogach. Nie miała jednak większej nadziei na wyjazd w góry. Wprawdzie mogła liczyć na głos poparcia ze strony mamy, ale słyszała, jak tata mówił, że Tusia jest jeszcze za mała i małe nóżki nie wytrzymają takiej wyprawy. Tata - wilk morski - najchętniej, gdyby tylko mógł, przeprowadziłby się nad morze. Uwielbia przestrzeń, szum fal i denerwuje się, gdy morze zamienia się w jezioro, to znaczy, gdy nie ma fali. Według niego nad morzem musi porządnie wiać, szumieć, a pora roku nie ma znaczenia. Spacer wzdłuż brzegu morza jest dobry i zimą, i latem. Mama nie podziela jego zdania. Dzieci już nie raz słyszały historię „najzimniejszego wyjazdu nad morze w życiu mamy”.
- Pamiętasz Kołobrzeg? - zapytała męża.
- No pewnie, że pamiętam – rozmarzył się tata. - To był koniec stycznia i początek lutego - dodał.
- Nie mogę się nadziwić, że dałam się namówić na ten wyjazd – pokręciła głową mama. - Chyba patrzyłam na ciebie przez różowe okulary, chociaż przyznaję, że byłam ciekawa jak wygląda morze zimą.
- A można było jeździć na łyżwach? - zapytała Tusia.
- Nie córeczko – odpowiedział tata. - Ale bałwanka ulepiłabyś na pewno. Można było oddychać zdrowym, morskim powietrzem.
- I trzeba było pozakładać na siebie wszystkie ciepłe ubrania – dodała mama. - A i tak było mi zimno.
Pan Mariusz przytulił żonę. Wtedy w Kołobrzegu nie byli jeszcze małżeństwem, ale oboje czuli, że chcą spędzić razem nie tylko kilka dni, ale resztę życia.
- To gdzie w tym roku pojedziemy? - zapytał konkretnie Rysio, przerywając rodzicom powrót do przeszłości.
Mama i tata spojrzeli na siebie. Wiedzieli, że ich decyzja nie zadowoli wszystkich, ale czy zaskoczy? Na pewno!
- W tym roku nie jedziemy ani nad morze, ani w góry – powiedział tata, a w oczach Róży, Rysia i Tusi pojawił się smutek tak wielki, że pan Mariusz nie mógł trzymać ich w niepewności nawet sekundy dłużej.
- To się nazywa kompromis i chęć poznania czegoś zupełnie nowego – oznajmił z dumą i podał Róży mapę.
- Mazury? - przeczytała dziewczynka. - No to niezły ten kompromis…
Co to znaczy „pójść na kompromis”? Znacie to słowo? Kojarzy się z negocjowaniem. Ups! Znowu trudny wyraz. Myślę, że nie jest wam zupełnie obcy, mam rację? Przypomnijcie sobie wszystkie.
- Mamo, jeszcze pięć minut! (gdy budzik zadzwonił bardzo wcześnie rano, albo koledzy z podwórka mogli zostać dłużej na dworze).
- A nie mogę żółtej i białej? Obie są bardzo ładne! (gdy w sklepie wypatrzyliście dwie super bluzki, a mama zgadza się tylko na jedną).
- A jak poprawię jedynkę z historii, to będą mógł…, dostanę…, pojadę…, kupię… i tak dalej, i tak dalej.
Sztuka kompromisu nie jest łatwa i uczymy się jej właściwie przez całe życie. Czasem pójście na kompromis wymaga odwagi, mądrości i schowania do kieszeni swojej dumy. Rozmawiajcie o tym z bliskimi i jeśli możecie, uczcie się od nich. Brońcie swoich argumentów i z uwagą słuchajcie cudzych.
E.M.
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!