Porządek w liturgii musi być
Przepisy są po to, aby je łamać - kultowe stwierdzenie, które rzecz jasna w przypadku ustaleń dotyczących świętej liturgii, nijak się ma i jest zdecydowanie nie na miejscu. Niemniej drugą stronę medalu w tej kwestii prezentuje znana anegdota: „Czym różni się saper od liturgisty?” (dla tych, którzy tego nie wiedzą: liturgista nigdy się nie myli).
Warto, aby wrzucone do tej rubryki słowa stały się przyczynkiem do dyskusji, przemyśleń, a może i zachętą, by samemu sięgnąć chociażby do „Ogólnego Wprowadzenia do Mszału Rzymskiego” (wydanego w 2004 roku). Liturgia musi być piękna, ale zarazem potrzeba, by była zrozumiała. Prawdą jest, że zmieniają się przepisy drogowe, zatem i raz po raz wchodzą nowe ustalenia dotyczące dyscypliny sprawowania sakramentów, aby jeszcze bardziej czytelne było „święte działanie”. Są parafie, w których zachował się przekaz, jak to onegdaj liturgię „usprawniano”. Sam słyszałem, iż dawnymi czasy w jednej z placówek (w pewnej diecezji) miejscowy duszpasterz wiedząc, iż rozdzielanie Ciała Chrystusa podczas Pasterki zajmuje bardzo dużo czasu, witał wiernych w kruchcie kościoła razem z Panem Jezusem. Wchodzących pytał: „Do Komunii Świętej?” i wierni będący w stanie łaski uświęcającej, już mogli się cieszyć, że Pan nasz znalazł miejsce (narodził się) w ich sercu. W innej miejscowości było zaś przyjęte (też w pewnej diecezji i w odległych czasach), że jak tylko księża zbierający tacę, zakończyli ową czynność, to szli od razu do tabernakulum, by Komunię Świętą rozdawać, bez względu na to, jaka część Mszy św. akurat na ten czas przypadała (szczęście w nieszczęściu, że było to zdecydowanie już po konsekracji). Gdyby ktoś chciał spisywać owe wykroczenia, aby cyklicznie na łamach „Opiekuna” je prezentować - zapewne miałby pole do popisu, lecz niczemu dobremu by to chyba nie służyło. Sam podałem te dwa przykłady nie po to, aby się pośmiać, ale by zasygnalizować, że kiedyś miały miejsce poważne nadużycia. W obecnej dobie jawią się jednak pomniejsze dylematy, co do zmian w prezentowaniu pewnych znaków i postaw. Pytał mnie dla przykładu znajomy: jak to jest, że do niedawna, podczas procesji z darami, wszyscy wstawiali, a teraz był na odpuście i stali świeccy, a duchowieństwo siedziało. W pewnej parafii wiernych zaniepokoiła zaś rzekomo słaba kondycja młodego kapłana, który przyjechał w niedzielę na zastępstwo. Po wygłoszonym kazaniu usiadł bowiem, co odczytano jako chwilową niedyspozycyjność i w kościele zapanowała cisza (konsternacja!). Żeby tego nie było mało, powtórzyło się to i po Komunii Świętej. Dzięki Bogu owi parafianie nie zorientowali się, iż milczenie zachował także podczas Aktu pokuty i po wezwaniu do modlitwy wiernych. Nikt zatem nie skwitował: „Nad czym się tu zastanawiać, czy rozczulać?”. Byłem niedawno na wyprawie z przewodniczkami Skautów Europy. Ta katolicka organizacja harcerska przykłada wielkie starania do formacji religijnej, a więc i do dbałości o liturgię. Nie raz zaskoczony byłem znajomością różnych zawiłych kazusów, które zdawać by się mogło dla świeckich to tabu. Msze św. sprawowane były każdego dnia w kościołach, lecz raz jedyny na trasie przemarszu nie było świątyni. Rozwiązaniem była wiec Msza św. polowa. Na taką - wiadomo - musi być zgoda ordynariusza miejsca, ale harcerska brać jest zorientowana, że na potrzeby skautowe od dawien dawna zezwala na nią dekret papieski. Przygotowano ołtarz, na którym umieściłem dwie świece. Niemniej jedna z przewodniczek dostawiła (o zgrozo!) swoją własną, spakowaną do plecaka, dużą świecę. Zdecydowanie nie pasowała ona ani kolorem, ani gabarytami do kompletu. Nie obyło się więc bez słusznej uwagi jednej z koleżanek: „Przepisy liturgiczne mówią, że przy ołtarzu powinno się palić 2, 4 lub 6 świec...” Wypowiedziano świętą prawdę, a ja skitowałem to nieprzemyślanym żarcikiem: „Zatem tę dostawioną potraktujmy jako Roratkę”. Kątem oka zauważyłem, że ten dowcip nie przypadł do gustu druhnie, która przepisy zna doskonale. Suma summarum nikt tej trzeciej świecy jednak nie wywalił. Wiatr nie powiewał, zatem klosze były zbyteczne. Jednak podczas przeistoczenia jedna świeca zgasła. Po Eucharystii już nic nie mówiłem, ale pomyślałem sobie: „Dzięki tej rezerwowej udało się zachować przepisy”.
ks. Piotr Szkudlarek
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!