Oni są naprawdę groźni
Kilka dni temu miałem przyjemność wygłosić wykład o Świętym Józefie we Włocławku i podczas dyskusji zostałem zapytany, dlaczego ojcowie w naszych czasach napotykają takie trudności w związku z braniem odpowiedzialności za swoje dzieci.
Odpowiedziałem, że głównym problemem coraz częściej staje się scedowanie ojcowskiej odpowiedzialności na innych osobników o dziwnie brzmiących imionach: Facebook, Instagram, Netflix, X-Box itd. I właśnie w tych dniach otrzymaliśmy niejako potwierdzenie tej diagnozy, kiedy w poniedziałek, 4 października na ponad sześć godzin aplikacje Facebook, Instagram, Messenger i WhatsApp przestały być dostępne w sieci na całym świecie wywołując masę stresu zwłaszcza u młodocianych ich użytkowników, a także u internetowych gwiazd, które przez kilka godzin poczuły się dosłownie odcięte od tlenu. Swoją drogą można sobie zrobić mały test: o tej awarii dowiedziałeś się dzień później z mediów, czy może jednak gorączkowo w ów wieczór sprawdzałeś, co się dzieje z twoim Internetem, że nic ci nie działa. Stwierdzenie „nic mi nie działa” w sytuacji, gdy zawiesiło się kilka aplikacji, może oznaczać, że twoje życie jest zbyt mocno oderwane od rzeczywistości.
Źródła z Facebooka donosiły, że przyczyną awarii było błędne uaktualnienie w systemie sterującym ruchem. Być może tak, być może nie... Co prawda z powodu tych problemów ceny akcji Facebooka spadły o prawie 5% i wartość majątku pana Zuckerberga zmalała o niemal siedem miliardów dolarów, ale i tak nie wykluczyłbym możliwości, że mogło chodzić o pokazanie wszystkim co się dzieje, gdy jego aplikacje przestają działać: życie milionów ludzi i setek tysięcy firm zostaje sparaliżowane. Może to chciał udowodnić pan Zuckerberg? Ale dlaczego miałby coś komuś udowadniać, może ktoś zapytać, a ja szybko odpowiadam. Dzień po awarii, we wtorek, przed komisją amerykańskiego Senatu składała zeznania niejaka Frances Haugen, była menedżer Facebooka. I nie powiedziała rzeczy przyjemnych dla Marka Zuckerberga.
Kim jest pani Haugen? Jeszcze zanim podjęła pracę w Facebooku pracowała w innych czołowych firmach technologicznych, w tym w Google, Pinterest i Yelp. Jak sama twierdzi, jej pasja do walki z dezinformacją w mediach społecznościowych narodziła się w 2014 roku, kiedy zobaczyła, jak przyjaciel rodziny popada w obsesję na punkcie forów internetowych promujących teorie spiskowe białych nacjonalistów. Chciała z tym walczyć i kiedy w 2018 roku skontaktował się z nią rekruter z Facebooka, zgodziła się na pracę dla giganta pod warunkiem, że będzie walczyć z rozpowszechnianiem fałszywych informacji. W 2019 roku dołączyła do zespołu, który badał ingerencje wyborcze na całym świecie. Jej praca koncentrowała się w dużej mierze na śledzeniu rozprzestrzeniania się dezinformacji na platformie i upewnianiu się, że platforma nie jest wykorzystywana do destabilizacji demokracji. Zespół został jednak rozwiązany wkrótce po wyborach prezydenckich w USA w 2020 roku. To wtedy zaczęła tracić wiarę w Facebooka, bo jej zdaniem firma nie robiła wystarczająco dużo, aby zapobiec dezinformacji: „Istniały konflikty interesów między tym, co było dobre dla publiczności, a tym, co było dobre dla Facebooka (...) A Facebook raz za razem decydował się na optymalizację pod kątem własnych interesów, takich jak zarabianie większych pieniędzy”. Haugen posunęła się nawet do stwierdzenia, że Facebook został wykorzystany do zaplanowania zamieszek na Kapitolu 6 stycznia, po tym, jak firma zdecydowała się wyłączyć systemy bezpieczeństwa po wyborach prezydenckich w USA. We wrześniu Haugen złożyła osiem skarg do amerykańskiej Komisji Papierów Wartościowych, twierdząc, że Facebook nie ujawnia badań na temat niedociągnięć ze strony inwestorów i opinii publicznej. Przekazała także dziesiątki tysięcy wewnętrznych dokumentów firmowych do Wall Street Journal.
Była pracownica firmy zeznała przed komisją senacką, że spółka Facebook wraz z jej szefem Markiem Zuckerbergiem, ma świadomość, że jej algorytmy promują treści zawierające nienawiść i dezinformację, co przyczyniło się m.in. do zbrodni na tle etnicznym w Birmie czy Etiopii. Haugen powiedziała też: „Jestem tutaj, bo uważam, że produkty Facebooka szkodzą dzieciom, zaogniają podziały, osłabiają naszą demokrację i wiele więcej. Przywódcy firmy wiedzą, jak uczynić Facebook i Instagram bezpieczniejszymi, ale nie zrobią koniecznych zmian, bo przedkładają swoje ogromne zyski ponad ludzi. Stwierdziła także, że Instagram szkodzi nastolatkom, prowadząc ich do uzależnień i obniżenia poczucia własnej wartości oraz promuje szkodliwe nawyki żywieniowe i anoreksję.
ks. Andrzej Antoni Klimek
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!