O dziecięcych zmysłach
W dzisiejszym podejściu do wychowania dzieci dużą uwagę zwraca się na rozwój zmysłów malucha. Widać to zarówno w świecie rzeczywistym, jak i wirtualnym, w którym mamy dzielą się informacjami, zdjęciami i nagraniami prezentującymi ich niesamowitą kreatywność. Włączając media społecznościowe trafiamy do skarbnicy pomysłów na to, jak pobudzać dziecięcy wzrok, słuch, smak, węch i dotyk. Jest cała masa produkowanych na sprzedaż zabawek, książeczek i akcesoriów przeznaczonych dla dzieci. Wystarczy spojrzeć, jaki wybór mamy, gdy chcemy znaleźć w sklepie grzechotkę lub gryzak dla niemowlaka. Powszechnie też wiadomo, że wzrok noworodków powinien być odpowiednio stymulowany, gdyż przez pierwsze tygodnie swojego życia nie rozróżniają one jeszcze kształtów i kolorów. Obraz, który widzą jest zamazany, więc stawiamy na kontrasty – biel i czerń. W księgarniach na pewno kupimy odpowiednio przygotowane książeczki lub karty obrazkowe z ilustracjami w tych kolorach. Jednak chyba najciekawsze i najpiękniejsze rzeczy mamy tworzą same. Kobiety szyją fantastyczne książki sensoryczne, tworzą tzw. ścieżki sensoryczne wykorzystując żywicę, śrubki, sznury, kamienie itp. Pozwalają swoim pociechom grzebać rączkami i nóżkami w najróżniejszych papkach i glutach domowej produkcji.
A co ze smakiem? Jeśli chcemy nauczyć dziecko samodzielnego jedzenia i przy okazji dać mu szansę na rozwój tego zmysłu, możemy zastosować BLW. Powinniśmy liczyć się z tym, że po każdym posiłku będziemy musieli wycierać nie tylko stolik i podłogę wokół dziecka, ale też najprawdopodobniej ściany, jednak nic to, wszak chodzi o to, by naszemu dziecku było jak najlepiej. W Internecie można znaleźć strony ze wspaniałą muzyką nie tylko wpływającą kojąco na sen, ale też mającą działać terapeutycznie i pobudzać do działań twórczych. Szkoły muzyczne natomiast prezentują ofertę już dla czterolatków (w tym czasie podobno może rozwinąć się nawet słuch absolutny), a nawet dla niemowląt! Maluchy otoczone instrumentami perkusyjnymi, grzechotkami i innymi przeszkadzajkami mogą swobodnie zanurzyć się w świat dźwięków, rytmu, melodii. Nie sposób wymienić wszystkiego, co tworzy rodzicielska pomysłowość.
Piękne, pożyteczne, inspirujące. Po prostu made with love. Nawet jeśli nie mamy dziecka z jakąś niepełnosprawnością, dla którego taka sensoterapia jest niezbędna, aby żyło mu się lepiej, to i tak chcemy jego zmysły rozwijać, doskonalić, stymulować. Ale przecież też chronić. To naturalne – gdy boli kolanko, całujemy; gdy w pieluszce brzydko pachnie – mówimy „blee” i wyrzucamy; zakrywamy dziecku oczy, gdy w TV pojawia się nieodpowiednia scena; gdy marchewka nie smakuje, dziecko samo wypluwa. Ostatnio, podczas rozmowy w towarzystwie znajomych, uderzyło mnie pytanie: dlaczego pozwalam tak bombardować uszy moich dzieci? My, rodzice często naiwnie tłumaczymy sobie, że dziecko nie słyszy, nie rozumie, bo za małe. Słyszy, słyszy, i to doskonale. I po swojemu rozumie. W rozmowie padły słowa o tym, że jakaś znajoma jest i zawsze była „taaak głupia”. Czy jest się czym przejmować? No, a zastanówmy się, jak często, jakim tonem, z jaką miną, w jakiej postawie, używając jakich gestów i jakich słów mówimy i zachowujemy się w obecności naszych dzieci. Czy ich zmysły tego potrzebują, aby lepiej się rozwijać?
Małgorzata Młotek
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!