Okiem młodych
Mój świat bez Niej
Było bardzo zimno. Szybko zapadająca ciemność nie dodawała energii. Nie pamiętam, czy był wtedy śnieg. Chyba nie. Nie mogłam spać. Oglądałam na DVD „Melancholię”. Przez chwilę oglądałyśmy film razem, później poszła spać. Dziś zdecydowanie kazałabym nam oglądać filmy do rana.
Kiedyś mnie uratowała. Był styczeń, mój znienawidzony miesiąc. Było szaro, smutno i zimno, a ja wciąż płakałam. Tak mnie kochała, że zabierała mnie na spacery. Pocieszała, mówiąc wciąż to samo, ale starała się nie spuszczać mnie z oka. Pilnowała mnie, bo wiedziała, że to może się źle skończyć. To się nazywa prawdziwa przyjaźń!
Tak naprawdę nic się nie zmieniło. Wszystko zostało tak samo, tylko nie ma ciała. Bóg jest wspaniały. Tylko on mógł wymyślić taki cud, jak miłość. Gdy się kogoś kocha, śmierć niczego nie zmienia. To tylko kwestia czasu, odrobina czekania…
Ból przyszedł. Nie łudziłam się, że to tak wszystko szybko przeminie. Miałyśmy sprawy tylko między nami. Tematy, które poruszałyśmy tylko my. Po paru miesiącach w moim życiu nastąpił prawdziwy przełom. Chciałam w pierwszym odruchu chwycić za telefon, zadzwonić, podzielić się dobrymi nowinami. Chciałam pojechać, wbiec do pokoju i wygadać się. Nie mogłam. Nic nie mogłam. Wszystkie słowa i emocje pozostały we mnie, nie wyszły z moich ust. Pozostały bez adresata. Radość była… mniejsza. Bóg wie co robi, ale czy nie mógł mi zesłać w jej miejsce innego przyjaciela?
Jeszcze bardzo długo łapałam się na tym, że chciałam rozmawiać. Nie mogłam. Już nigdy nie porozmawiamy. Pociesza mnie jedynie pewność, że ona i tak wszystko wie. Gdy naprawdę tego potrzebuję, czuję bardziej wsparcie albo pocieszenie. Obracam na palcu pierścionek i już mi lepiej. Wierzę, że teraz jej lepiej i wiem, że jest bardzo zajęta. Zgrzeszyłabym, gdybym stwierdziła, że o mnie zapomniała. Na pewno tak nie jest. Ciągle ma mnie na oku. Wiem to, bo czasem mi się śni.
Tyle rzeczy ją ominęło i ominie. Dla mnie tak ważnych…, ale może powinnam cieszyć się, że i tak wiele razem przeszłyśmy. Teraz już jej lepiej i nic ją nie boli. Lepiej się stało, bo już nie cierpi. Staram się każdego dnia cieszyć się z tego, co było, a nie myśleć o tym, czego nie ma.
Nic nie trwa wiecznie. Gdy zaczęło się psuć, byłam świadoma, że wszystko ma swój koniec. Wiele razy rozmyślałam nad tym, jak wtedy będzie wyglądał mój świat bez niej. Co będę mówić, jaka będzie pogoda, gdy się dowiem… czy będzie ciepło czy zimno? Będę spokojna, czy będę płakała? Oczywiście wszystko potoczyło się samo, wydarzenia jedno po drugim żyło własnym życiem. Dowiedziałam się, zobaczyłam, ale nie chciałam uwierzyć. Zamknęłam się w pokoju. Jak małe dziecko, zaparłam się, że jeśli mi nikt tego nie powie, to tak, jakby nic się nie stało. Nie wiem, co mi to dało. Przecież to nic nie zmienia…
Bardzo się bałam. Nie wiedziałam, czy mam w sobie siłę. Dzięki Bogu zniosłam to lepiej niż sądziłam. Wierzę w Boga i wierzę w świętych obcowanie. Amen. Mija trzeci rok, a dla mnie czas w tamten dzień zatrzymał się w miejscu. W niebie nie ma czasu, nie ma łez i cierpienia. Nie ma czego się bać, tylko trzeba się uśmiechać i cieszyć. Tam jest lepiej, naprawdę. Cały tydzień miałam w głowie zdanie: „Nie płacz! Czemu płaczesz? Tu mi jest dobrze. Płaczesz, bo mi dobrze?”. Tak naprawdę powinnam płakać, że zostałam przy życiu.
Kasia Smolińska
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!