Łza dla Nieznajomych
Tuż przed wakacjami spotkałam dawną przyjaciółkę, która nie mogła pogodzić się ze śmiercią obcego dla siebie człowieka. Nie rozumiałam jej z początku, ale po dłuższym zamyśleniu, chyba już wiem, co ją bolało najbardziej…
Związała się z pewnym chłopakiem i bardzo się zakochała. Nie myślała jednak o tym, żeby spieszyć się z przedstawieniem go rodzicom ani z poznaniem jego matki i ojca. Można powiedzieć, że wiedziała jedynie o ich istnieniu i znała ich z opowiadań chłopaka. Nikt nie przewidywał tragedii. Nikomu nie przyszłoby do głowy, że w ich poukładany świat wkroczy śmierć. Dziewczyna już nigdy nie pozna swojego przyszłego teścia. Po jego nagłym odejściu nastąpiła lawina smutku i całej rodzinie chłopaka trudno jest się pozbierać. Moja przyjaciółka mówiąc o tym, miała łzy w oczach. Opłakiwała człowieka, którego nigdy nie znała, ale wiedziała, że wspólnie obdarzyli miłością tę samą osobę – on syna, ona chłopaka.
Kiedyś przeżyłam dość podobną historię. Również „nie zdążyłam spotkać”. Miałam w planach na niedaleką przyszłość kogoś poznać, ale niestety, wyprzedziła mnie śmierć. To smutne. Wyrzucam sama sobie wieczne zaaferowanie codziennością. Nie miałam czasu. Dla przyjaciółki pewnie też liczyło się przede wszystkim tysiąc ważniejszych spraw. Po cichu myślę, że może kiedyś (niekoniecznie w życiu na ziemi) dane nam będzie naprawić ten błąd. A co możemy zrobić teraz? Obie zapalimy znicz na grobach tych, którzy odeszli.
Kasia Smolińska
jocasia@poczta.fm
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!