TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 05 Września 2025, 00:54
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Księża na walizkach, ciąg dalszy

Księża na walizkach, ciąg dalszy

Kiedyś podczas jednej z rozmów w seminarium przełożony zadał mi pytanie, czego najbardziej boję się w kapłaństwie?
Po chwili namysłu odpowiedziałem, że zmian miejsc posługi. Dodałem, że moją cechą jest przywiązywanie się do miejsc i ludzi, dlatego ten aspekt bycia księdzem wydaje mi się jednym z najbardziej uciążliwych. Zmiana to pewnego rodzaju strata. Pamiętam, kiedy pierwszy raz opuszczałem parafię. Pożegnanie z proboszczem, ostatnie spojrzenie na swoje dotychczasowe mieszkanie, kuchnię, kaplicę i wyjazd. Wiedziałem, że jeszcze wrócę po zostawione rzeczy mając zarazem przekonanie, że to miejsce nie będzie już moim domem. Ze łzami w oczach ucałowałem ołtarz w pustym kościele, okrążyłem samochodem plac przy świątyni i wyjechałem w ,,nieznane’’. Przez pierwsze miesiące towarzyszył mi tzw. syndrom bezdomności. Miałem dom, ale czułem się kimś bez miejsca, do którego bym przynależał. Po upływie pewnego czasu zrozumiałem, że moim domem jest Słowo Boże, że przynależność do niego jest moim schronieniem i sensem tego wszystkiego, co robię. 

Czas wakacji to moment w życiu księdza, kiedy może spodziewać się zmiany. Ostatnio przeczytałem tekst bpa Andrzeja Przybylskiego: „Księża na walizkach”, w którym wykazuje potrzebę zmian. Autor tekstu wyznaje, że niekiedy ludzie traktują kościół i księdza jako swoją własność. Zdarzają się petycje, w których wierni podają argument własności jako jedyny prowadzący do zatrzymania księdza w ich wspólnocie. Biskup Przybylski odnosi się do osoby Jezusa, który nieustannie był w drodze oraz do św. Pawła, który pozostając w Antiochii nie byłby w stanie dokonać tego wszystkiego, co zrobił. Jako wniosek na zakończenie tekstu stwierdza, że „stabilizacja uczniów Jezusa jest jednocześnie destabilizacją ewangelizacji. Statyczny sposób życia i posługi księży groziłby zastojem w głoszeniu Słowa Bożego i duszpasterstwa oraz budowaniem wspólnoty wokół konkretnego człowieka, a nie wokół samego Jezusa. Przy malejącej liczbie księży powinniśmy nie tylko nie walczyć o księdza dla siebie i naszej wspólnoty, ale dzielić się jego osobą i powołaniem, wspierać go w drodze do innych wspólnot i parafii”. Czytając ten tekst w mojej głowie zaraz przywołałem moich przyjaciół księży, którzy w różny sposób przeżywali swoje zmiany. Dla jednego z nich, niestety zmiana placówki przyszła za późno, odszedł z kapłaństwa. Dla innego wiązała się z koniecznością zakończenia rozpoczętego dzieła. Kolejny niezwykle charyzmatyczny ubolewał nad tym, że po jego odejściu nikt z obecnych w parafii kapłanów nie chciał zaangażować się w prowadzenie tego, co rozpoczął. W przypadku tego ostatniego, nie wynikało to z budowania na sobie, ale z miłości do tych ludzi i walki o ich zbawienie. Wśród moich znajomych są oczywiście pozytywne skutki zmian, które przyczyniły się do wewnętrznego rozwoju i poszukiwania nowych pól aktywności duszpasterskiej. 

Analizując te przypadki i słowa biskupa Przybylskiego postanowiłem podjąć polemikę. Po pierwsze oczywiście Chrystus jest drogą, ale jest nią również parafia i ludzie, którzy ją tworzą. W związku z tym bycie w jednym miejscu nie musi być stabilizacją, ale ciągłym odkrywaniem nowych kierunków, ścieżek i ukrytych przejść. Po drugie sytuacja św. Pawła jest diametralnie różna od współczesnej. Ewangelia nie była znana współczesnemu światu, nie było komu jej głosić. Dziś, choć nas księży jest mniej, to nie ma miejsca (przynajmniej w Polsce), gdzie nie byłaby głoszona. Po trzecie, jeśli nawet Kościół, przez ordynariusza miejsca zaprasza danego prezbitera do wykonania konkretnego zadania to często nie wymaga to zmiany miejsca jego zamieszkania. Po czwarte uważam, że posłuszeństwo, w tym zmiany zawsze powinny być przestrzenią dialogu, a nie narzucania, wymuszania oraz wpisywania relacji przełożony – pracownik w feudalny system. Po piąte czego w moim odczuciu zabrakło w tekście biskupa Przybylskiego to uwzględnienia predyspozycji psychicznych i duchowych księży oraz brania pod uwagę ich wewnętrznych przeżyć. To naturalne, że nie każdy nadaje się do pracy w zespole, tak jak nie wszyscy są zdolni pracować w pojedynkę.

Celem mojego artykułu nie jest podważanie kogokolwiek, ale poszukiwanie wspólnej drogi. W moim byciu księdzem spotkałem się z różną realizacją zmian od ojcowskiego posłania począwszy po nieznajomość imienia danego księdza, którego Biskup zmieniał. W jednej diecezji ksiądz przyszedł do biskupa i wyznał, że po rozeznaniu na modlitwie chce zająć się jakimś konkretnym dziełem, na co ten odpowiedział mu, że on jest od rozeznawania, a ten ma być posłuszny. Nie idźmy taką drogą. Patrzmy razem, w jednym kierunku dajmy się zaskakiwać nowości, którą przynosi Duch… 

ks. Michał Włodarski

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!