Kolumny
Żyjemy lokalnie, a myślimy globalnie - to stwierdzenie odnieść możemy i do Kościoła. Nasze doświadczenie tej rzeczywistości płynie przez pryzmat parafii, czy wspólnot, ale dochodzi do nas ta prawda składana w wyznaniu wiary, że jest on powszechny.
Za sprawą mediów w „trymiga” wiemy, co wydarzyło się na świecie także w wymiarze religijnym. Gdy zabrałem się do pisania niniejszego felietonu, cały glob obiegła wiadomość, że prezydent Stanów Zjednoczonych podczas Narodowego Dnia Modlitwy (chwała, że Amerykanie mają takie święto), ani razu nie użył słowa „Bóg”! Tuż po zaprzysiężeniu Joena Bidena, gdy podkreślano, że jest on dopiero drugim katolikiem w Białym Domu (i pierwszym, który otwarcie podkreśla swój katolicyzm), usłyszałem stwierdzenie kogoś z naszej amerykańskiej Polonii: „Boże, zachowaj nas od takich katolików”. Przeczytałem tekst owego orędzia z dnia poświęconego modlitwie i przyznać muszę, że byłem zbudowany: „Świętujemy fakt, że od samego początku swego istnienia naród nasz żyje w wolności, gdzie każdy może swobodnie wyrażać i wcielać w życie swoje przekonania, niezależnie od wyznawanych wierzeń. Niech więc te nasze modlitwy przyczynią się do tego, abyśmy wznieśli się ponad podziały i zjednoczyli się w tym historycznym momencie”.
Doskonale pamiętam te czasy, kiedy w Polsce wolności nie było, a na temat Boga istniała zmowa milczenia. Media amerykańskie na czele z katolicką agencją CNA mogą być wzburzone, ale my nad Wisłą zdecydowanie stwierdzić musimy: obyśmy tylko takie problemy mieli. Swoją drogą po upadku komuny wiele rzeczy, które normalnością były na Zachodzie, my musieliśmy w kraju unormalniać. W Bawarii nawet w gospodach eksponowano wielkie krzyże, nie wspominając, iż pozdrawiano się słowami „Szczęść Boże!”, a u nas nie było krzyży w szkołach, urzędach, szpitalach, sklepach, zakładach pracy. Oficjalnie o Bogu się też nie mówiło, bo wierzyć było można (lub nie można) jedynie nieoficjalnie. A że ostatnimi czasy znów w Polsce słyszymy o atakach na krzyż, kościoły, czy wartości chrześcijańskie, to przywołajmy w takich momentach cytowane powyżej słowa 46. Prezydenta Stanów Zjednoczonych. Mamy w Kościele polskim nie mało (lub za dużo) problemów, ale dodatkowo bolączki chrześcijan na świecie są i naszymi problemami. Największym i nieprzerwanym naszym cierpieniem są krwawe prześladowania sióstr i braci w Chrystusie i bezsilność w obliczu tej tragedii. Niepokój budzi tak panosząca się ateizacja, ale teraz dorzucić możemy i to, co dochodzi do nas zza Odry. Jak nam zwykłym zjadaczom chleba oceniać sprawy, które chce ustawić Droga Synodalna Kościoła w Niemczech? Wczytałem się w apel emerytowanego arcybiskupa Hongkongu kard. Josepha Zen Ze-kiuna, który wskazał na „zadeklarowany zamach na kapłaństwo, zarówno przez wysiłki zmierzające do zniesienia celibatu kościelnego, jak i przez narzucanie wyświęcania kobiet, a także zapowiedziany atak na małżeństwo, celowe podważanie nierozerwalnego związku mężczyzny i kobiety oraz narzucanie i zrównanie związków sodomickich z miłością, którą nasz Pan Jezus Chrystus wyniósł do godności sakramentu”. Ale żeby w zabieranych w tej sprawie głosów nie było za mało, owe kwestie omówił także pastor Alexander Garth z kościoła NMP w mieście Wittenberg. To chyba jedna z bardziej znanych nam świątyń protestanckich, bo kazania tam głosił sam dr Marcin Luter. Chciałoby się rzec, zgoła inaczej, niż przed 400. laty brzmią słowa obecnego kaznodziei: „Świat potrzebuje katolickiego profilu duchowości, z lojalnością wobec papieża, pobożnością maryjną i przykładem świętych Kościoła. Świat potrzebuje tożsamości katolickiej, ponieważ byłoby wielką stratą dla chrześcijaństwa, gdyby katolicki kolor wiary stracił swoją intensywność. Podczas 33- dniowych rekolekcji online dla kapłanów, przypomniano bardzo znany proroczy sen św. Jana Bosko o dwóch kolumnach. Statek z Rzymskim Namiestnikiem atakowany jest przez wrogą flotę, jednak udaje mu się podpłynąć do kolumn górujących nad morzem. Pierwsza mniejsza to „Wspomożenie Wiernych”, a druga - wyższa i grubsza zwie się „Zbawienie Wierzących”.
Oddanie się Maryi w opiekę, przylgnięcie do jej Niepokalanego Serca i modlitwa - zwłaszcza różańcowa są narzędziami do walki i gwarantem, że będziemy (i że Kościół będzie) pod jej płaszczem. No i moc Eucharystii. W tym względzie do kapłanów w pierwszym rzędzie kierowany jest apel o jak najczęstsze trwanie na adoracji Najświętszego Sakramentu - realnie czas marnowany (?) Zamiast modlitwy wolimy działanie, bo to takie ludzkie, ale by cokolwiek w świecie się zmieniło musi to być Boże! Na łamach teologiapolityczna.pl odwołano się do wykładu prof. Chantal Delsol, która rozważa najważniejszą z zachodzących w naszych czasach przemian, jaką jest koniec chrześcijańskiego świata, ale ciągle mamy Maryję i Eucharystię.
Ks. Piotr Szkudlarek
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!