TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 20 Sierpnia 2025, 14:32
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Jak to się robi na Węgrzech?

Jak to się robi na Węgrzech? 

Najczęściej w tym miejscu piszę o tym, co się w mediach pojawia, a bywa niepokojące, a czasem nawet niebezpieczne. Można powiedzieć, że trochę czuwamy nad przekazem, jaki do nas dociera, aby pomagać w bardziej świadomej jego recepcji, bo niewielu zdaje sobie sprawę, jak wielki wpływ mają te treści na nasze poglądy i opinie. Dzisiaj jednak chciałbym podnieść temat, który prawie wcale się nie pojawia w polskojęzycznych środkach przekazu i bardzo mnie to dziwi.

 
Myślę, że niewiele jest w naszej Ojczyźnie tematów, co do których mamy niemal jednomyślność, bez względu na polityczne afiliacje, ale jednym z nich jest na pewno przekonanie, że stoimy w obliczu bomby demograficznej. Oczywiście nie tylko my, ale nas najbardziej interesuje nasza sytuacja i wiemy, że rodzi się stanowczo za mało dzieci, mamy coraz więcej emerytów i będzie nam coraz trudniej ich utrzymać. Z punktu widzenia naszej wiary możemy jeszcze do tego dodać zmniejszającą się liczbę ślubów i tak mamy obraz bardzo trudnej sytuacji. Niektórzy pocieszają się, że tak jest wszędzie i tego się nie da powstrzymać, inni proponują nowe formaty rodziny z psami i kotami zamiast dzieci, jeszcze inni wykorzystują okazję, by przestrzegać przed ciągle mocno rozrodczymi emigrantami z krajów muzułmańskich.

 
Natomiast okazuje się, że Węgry za rządów Wiktora Orbana są w stanie odwracać wszystkie negatywne trendy. To znaczy wzrasta liczba zawieranych małżeństw, znacząco spada liczba aborcji i wzrasta liczba rodzących się dzieci. To się naprawdę dzieje! Więc jeżeli to jest tak wielki problem również w naszym kraju, dlaczego nie jesteśmy bombardowani informacjami o tym, „jak to się robi na Węgrzech?” Ja pewnie bym się o tym nie dowiedział, gdybym nie usłyszał o tym na niszowym blogu Dawida Mysiora (swego czasu publikował artykuły na naszych łamach), z którym nie zawsze się zgadzam, ale któremu jestem wdzięczny za tę informację i wiele innych. Naprawdę robi wrażenie wykres, na której widać wyraźnie, jak już podczas swojej pierwszej kadencji Orban powstrzymuje trend spadkowy dzietności, potem traci władzę na jedną kadencję, wykres znowu spada w dół, ale kiedy Orban znowu wygrywa trend jest nieustannie zwyżkowy: z roku na rok coraz więcej ślubów i coraz więcej dzieci. Dlaczego nie mamy w mediach artykułów, reportaży, analiz na ten temat? Dlaczego świat, Europa, a przede wszystkim Polska nie ekscytuje się tym modelem, dlaczego nie próbuje go naśladować, skoro jest skuteczny? 

 
Może chodzi o to, że dla jednych Orban jest wstrętnym faszystą, a o takich się nie pisze dobrze, tylko się ich zwalcza, a dla innych, wcześniej z nim sympatyzujących, jest poplecznikiem Putina w wojnie z Ukrainą, więc przyjaciel naszego wroga jest naszym wrogiem? Nie wiem, ale zastanawia mnie ta „zmowa milczenia” wokół tego, co Orbanowi naprawdę się udało i udaje. Nawet podczas pandemii, w przeciwieństwie do Polski, na Węgrzech odnotowano wzrost dzietności najpierw do 1, 56 w 2020 roku (w Polsce 1, 38) a potem do rekordowego poziomu 1, 59 w 2021 roku (w Polsce 1, 31). Co takiego robi się na Węgrzech, aby stymulować dzietność?


Weźmy jeden przykład: na Węgrzech istnieje program dopłat do domów i mieszkań, który uruchomiono w 2015 r. Chodzi o zakup nowej bądź używanej nieruchomości lub budowę domu. Polega to na tym, że małżeństwo (ta forma legalizacji związku jest niezbędna) podpisuje z państwem umowę, w której zobowiązuje się do posiadania określonej liczby dzieci. W przypadku deklaracji dotyczącej np. trojga dzieci para otrzyma kredyt w wysokości 15 mln forintów (ok. 186 tys. zł) i 10 mln forintów (ok. 124 tys. zł) bezzwrotnej pomocy. Dzieci muszą się urodzić w ciągu 10 lat. Po narodzeniu trzeciego dziecka państwo umarza kredyt. To tylko jeden przykład, a działań wspierających małżeństwa i rodziny jest na Węgrzech znacznie więcej (również takie, z którymi się nie zgadzam, jak finansowanie im vitro). Tę informację podaję za Dziennikiem Gazetą Prawną, ale zapewniam was, że wiele takich informacji w polskich mediach nie znajdziecie. Szczerze mówiąc myślałem o większym artykule na ten temat, ale szybkie przeszukiwanie zasobów internetu nie zaowocowało niestety mnogością materiałów, stąd postanowiłem zasygnalizować problem w tym miejscu. Kończę karkołomną tezą: a może wbrew deklaracjom, tak naprawdę nikomu nie zależy na tym, żeby Polaków było więcej?

ks. Andrzej Antoni Klimek

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!