TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 29 Marca 2024, 09:27
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

I co ty na to? - felieton

I co ty na to?

„Kto sam z sobą się nudzi, niech pomyśli, czym dopiero jest dla innych” -  słowa niemieckiej pisarki, Ilony Bodden, zawsze przypominają mi się akurat wtedy, gdy nie chcę o nich pamiętać. Ja z kolei w chwili bezczynności lubię sobie komplikować nawet błahe sprawy. Zadanie określenia tej właściwości jako wrodzonej czy nabytej pozostawię tym, którzy mnie znają. Rozmowa dosłownie na dniach; mój towarzysz dyskusji? Ochrzczony w prawosławnym obrządku agnostyk; twierdzi, że nie jest pewny istnienia Boga, właściwie to raczej w niego nie wierzy. Gdyby miał już przychylić się do jakiejkolwiek wizji życia pozagrobowego – wybrałby reinkarnację. A żeby nie wszystko było takie proste, na szyi nieodzownie wisi u niego łaciński krzyż. No, mnie, katoliczce z „dziada-pradziada”, ciężko się w niniejszej sytuacji odnaleźć. Jakoś tak trudno uszanować. I chyba nawet niełatwo spróbować zrozumieć.
Jednak ciekawość bierze górę. Temat intryguje mnie do tego stopnia, że chcę chociaż jeszcze przez chwilę go drążyć. Już wiem… biorę głęboki oddech, być może dla odwagi, a następnie pytam: „Więc jesteś skłonny przyznać, że człowiek oprócz organów ma w sobie coś, co stanowi o jego osobowości?”. Myślę o duszy. Na pewno ma w sobie jakiś element, który jest odpowiedzialny za uczucia, upodobania, skłonności… słowem, charakter; tak brzmi odpowiedź. I co może się z owym elementem dziać, gdy ktoś umiera? Przyznaje, że nie wie. Wydaje mu się, iż ta „życiowa energia” trafia do przestrzeni, w której traci pamięć, zapomina o doświadczeniu materialnego życia. I wszystko po to, by mogła zasilać kolejne ciało. Ale ja nie daję za wygraną, dopytuję dlaczego. Skoro nie ma pamięci, skąd umiejętność przeprowadzania tego procesu wciąż na nowo i nowo? Widok głębokiej zadumy dodaje mi pewności siebie. Mój towarzysz eschatologicznych rozterek na głos chyba właśnie się zawiesił. Postanawiam to wykorzystać. „Skoro tak, to musi istnieć coś innego. Jakaś inna siła, która sprawuje kontrolę nad życiowymi energiami ludzi. Nie sądzisz?”. To nie musi od razu być Bóg, nawet jeśli ja tak uważam, słyszę. Ponadto przypomina mi, że każdy ma swoje racje. Zaczyna się wycofywać. Siostro, tracimy go! To zrozumiałe, że nie ma dwóch identycznych punktów widzenia. Ale nawet jeśli przyjąć, że ta siła jednak nie istnieje, czy też nie kontroluje dusz, to musi istnieć chociaż czynnik, który „zaszczepił” w „życiowych energiach” ludzi instynkt, intuicję, która bezpiecznie prowadziłaby je przez proces resetowania pamięci aż do ponownego wejścia w ciało następnej osoby.
Czuję, że nagięłam wszelkie znane mi prawdy o religiach świata. Co chciałam osiągnąć? Może udowodnić swoją chrześcijańską rację. Jak się skończyła ta rozmowa? To nie jest bilans zysków i strat. Zależało mi na zwróceniu uwagi rozmówcy na mój punkt widzenia, żeby zechciał chociaż pomyśleć w sposób inny niż własny. I jeśli miałabym być szczera, to chciałabym, aby mi się to udało. Nudno bynajmniej nie było.

Oliwia Wachna

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!