Gość
Gość w dom, Bóg w dom - mawiali nasi rodzice i dziadkowie. My pewno nieco rzadziej używamy tego polskiego powiedzenia. A szkoda. Wyraża ono bowiem głębię spotkania z drugim człowiekiem, który przychodzi do nas. Niby na chwilę, niby coś załatwić, niby rzecz zwyczajna, a jednak w przychodzącym bliźnim mamy dostrzec samego Boga. Przychodzący do nas Bóg w prostocie przychodzenia drugiego człowieka chce przynieść błogosławieństwo, ale także oczekuje od nas uwagi, miłości, jakiejś zwyczajnej troski. Znamy dobrze te słowa Jezusa: „gdy byłem przybyszem, przyjęliście mnie…”
W historię naszego życia wpisują się liczne odwiedziny, chociaż są jedne, które przeżywamy w szczególny sposób. Myślę oczywiście o odwiedzinach duszpasterskich. Wtedy do naszego mieszkania czy domu przybywa ksiądz. Ale nie jest to zwykła wizyta towarzyska, lecz spotkanie, które ma być dla nas wydarzeniem religijnym. Świadczy o tym chociażby strój księdza: komża, stuła oraz czynności, które dokonują się podczas wizyty kolędowej: modlitwa, pokropienie wodą święconą, błogosławieństwo. Właśnie w tych tygodniach kapłani w naszym kraju odwiedzają swoich wiernych. Kolęda przybiera różne formy w różnych miejscach. Są bowiem duże parafie zwłaszcza w miastach, gdzie kolęda odbywa się tylko i wyłącznie na zapisy. Z uwagi na coraz mniejszą liczbę kapłanów posługujących w parafiach, a także poważne problemy zdrowotne niektórych księży wiem, że taka praktyka ma miejsce także w niektórych parafiach naszej diecezji. Są również wspólnoty, gdzie kolęda przebiega w sposób hybrydowy, to znaczy część parafian objęta jest tradycyjnymi odwiedzinami księdza w domach, a druga część jest zapraszana na specjalne Msze Święte z błogosławieństwem, które odbywa się w kościele. Powód takiej organizacji kolędy w parafii jest taki sam jak w przypadku kolędy na zapisy. Te sytuacje wymagają od wszystkich cierpliwości, wyrozumiałości, ale także otwartości na rozwiązania, które proponują księża w konkretnych wspólnotach.
W znakomitej większości parafii naszej kaliskiej diecezji kolęda odbywa się jednak w sposób tradycyjny. Każdego dnia, najczęściej popołudniu, ksiądz wyrusza do wiernych mieszkających przy wskazanej ulicy lub w wiosce. Idzie od domu do domu i spotyka tych, którym ma służyć.
Jak wiemy ten rok jest rokiem szczególnym, Rokiem Jubileuszowym, któremu towarzyszy hasło „Pielgrzymi nadziei”. W centrum naszej uwagi ma znajdować się właśnie nadzieja - taki jest zamysł naszego Ojca Świętego Franciszka. Kiedy mówimy o kolędzie warto pomyśleć, jakie nadzieje w związku z nią towarzyszą mieszkańcom parafii. Myślę, że większość wiernych ma nadzieję, że odwiedziny księdza w domu będą wiązały się z duchowym umocnieniem, błogosławieństwem, które otrzyma rodzina na cały rozpoczynający się rok. Może niektórzy mają również nadzieję, iż rozmowa z księdzem pozwoli im wyjaśnić różne sprawy dotyczące życia duchowego, sakramentalnego.
Z czym wiąże się nadzieja kapłana udającego się na kolędę? Pewnie z normalnością, serdecznością, życzliwością tych, których ma spotkać. Nie zapominajmy jednak, że nadzieja jest cnotą Boską i odsyła nas do tego, co być może przekracza ludzkie rachuby i kalkulacje. Myślę, że na dnie serca każdego duszpasterza leży nadzieja na spotkanie osób, które dawno nie przyjmowały księdza po kolędzie albo odsunęły się od Boga i Kościoła. Każdego roku odwiedzając domy swoich parafian szczególną radość przeżywam wtedy, kiedy ci, o których mówiono „nigdy nie przyjmują księdza”, jednak go przyjmują. Te chwile są właśnie obrazem nadziei, z jednej strony kapłańskiej nadziei na odnalezienie zagubionej owcy, a z drugiej strony nadziei obecnej w życiu każdego człowieka. Nadzieja niejako podpowiada nam, że nigdy nie jest za późno, że przez Boga nikt nigdy nie jest przekreślony, że Kościół Chrystusa nikogo nie odrzuca.
Bądźmy ludźmi otwartymi, na tego, który do nas przychodzi. Dbajmy też o jakość naszych spotkań. Wszyscy przecież liczymy, że kiedyś zostaniemy jak najlepiej przyjęci przez miłującego Ojca.
ks. Przemysław Kaczkowski
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!