TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 19 Kwietnia 2024, 04:00
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Frajer czy celebryta?

Okiem młodych

Frajer czy celebryta?

Strona FaceBóg od pewnego czasu zamieszcza donosy. Donosy piszą młodzi wierni. Młodzi „wychwytują” trafne, mądre stwierdzenia, które usłyszeli od duchownych ze swego otoczenia lub upolowali je np. na Twitterze. I donoszą FaceBogowi wraz z imieniem i nazwiskiem danego księdza. A FaceBóg puszcza to dalej w wirtualny krwioobieg. Śledzę te wpisy. I rzeczywiście wiele z nich to dobre słowa. Celne. Albo pomysłowe. Przemawiające mocno do wyobraźni odbiorcy. Np. porównanie wiary do piwa. Kogoś to oburza? Kogoś zachwyciło. Mnie natomiast „dopadł” inny cytat: „Chrześcijanin to nie jest człowiek sukcesu, chrześcijanin to człowiek dobrze przyjętej porażki” ks. Grzegorza Zembronia. Niedługo po nim na facebookowym profilu związanym z o. Augustynem Pelanowskim pojawiło się podobne zdanie: „Jeśli umiesz przyjąć porażkę, to nadajesz się do nieba”. Amen. Chciałoby się rzec. Ale czy jest to takie oczywiste?
Przy wpisie na FaceBogu rozgorzała mała dyskusja w temacie, w którą zaangażował się także cytowany ks. Zembroń. Starał się w jakiś sposób odpowiedzieć tym, którzy zdanie mieli nieco inne. W sumie problem rozbijał się o to, iż przecież sukces niczym złym nie jest, zła jest za to porażka (np. chrześcijanie mordowani na Bliskim Wschodzie), a Kościół głosząc przyjmowanie porażek zniechęca do siebie. W sumie to nic nowego. Sam Jezus, który ten Kościół założył, był mistrzem w zniechęcaniu ludzi. Po przemowie na temat spożywania Jego ciała, usłyszał od swoich uczniów: „Trudna jest ta mowa. Któż jej może słuchać?” (J 6, 60). A potem „wielu uczniów Jego się wycofało i już z Nim nie chodziło” (J 6, 66). Dość specyficzny sukces, który Jezus przypieczętował śmiercią na krzyżu, redukując grono wyznawców do jednego apostoła i kilku kobiet (w tym matki oraz byłej prostytutki). I jeszcze zmartwychwstanie z niezdementowaną plotką o wykradzeniu Jego ciała. Tyle Jezus.
Co zatem z męczennikami i ich złymi porażkami? Obiektywnie – jak najbardziej jest to zło, które dzieje się w świecie. I dziać się będzie. Bo „trudna jest ta mowa. Któż jej może słuchać?” To jest fakt. Zwłaszcza, gdy przede wszystkim mówi przykład życia. On woła niezmiernie głośno. Głośniej woła tylko krew, dlatego „cenna jest w oczach Pana śmierć Jego świętych”. Może to kogoś gorszyć, ale takiego mamy Boga, który jest „zgorszeniem dla pogan”. Śmierć męczenników jest porażką. Ludzką. Ale przez dobre przyjęcie samych zainteresowanych staje się boskim sukcesem. Właśnie. Co z tym sukcesem? Zły czy dobry? Wolno katolikowi odnosić sukcesy, czy się nie godzi?
O. Adam Szustak, dominikanin. Na Facebook’u profil z jego kazaniami i konferencjami lubi 38 tys. ludzi. Profil Luxtorpedy „zalajkowało” już 138 tys. Na spotkania z Szustakiem i koncerty Luxów ciągną tłumy. Odnieśli sukces. Jednocześnie z uporem maniaka mówią o swoich porażkach.
W jednym z odcinków internetowych rekolekcji, które prowadzili razem o. Szustak i Robert Fredrich, Litza mówi: „Pamiętam, jak mi było trudno, kiedy podczas poważnej rozmowy z moimi dziećmi (wtedy najmłodszy syn, Urban, miał siedem lat), gdy słuchaliśmy „Wilki dwa”, zapytałem go: „No i co, Urbanek, myślisz o tych wilkach? Widziałeś gdzieś w życiu złego i dobrego wilka?”. I on mi powiedział taką rzecz, która po ludzku była niemożliwa do zaakceptowania. Mówi: „Tak, tato, widziałem. Ty jesteś ten, który dokarmia złego wilka, a Hans to jest ten, co dokarmia dobrego wilka”. Załamka totalna. Własne dziecko mi takie rzeczy mówi. Czas się nawrócić”. Porażka? Tak. Ale dobrze przyjęta.
Kamil Stoch po zdobyciu pierwszego złotego medalu powtórzył za swoim ojcem: „Trzeba sto razy przegrać, żeby raz wygrać”.

Katarzyna Strzyż

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!