TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 27 Sierpnia 2025, 15:28
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Duma i uprzedzenie

Duma i uprzedzenie

Ani duma, ani uprzedzenie nie są dobrymi doradcami w żadnej relacji. Kierując się nimi, wiele możemy stracić. Trudno jednak zupełnie ich uniknąć w ciągu swojego życia. Dlaczego? Bo żyjemy w relacjach. Tak jesteśmy stworzeni. Większość z nas tych relacji ma niemało, a czas i doświadczenia sprzyjają dojrzałemu podchodzeniu do tego tematu oraz uczenia się, także na błędach. Świat niekiedy przekonuje nas, że duma i upór są oznaką szacunku wobec siebie. Ale czy na pewno? Kiedy dwoje zakochanych w sobie ludzi pokłóci się i każde zatnie się w swoim uporze, wówczas tej relacji może nie udać się uratować. Nawet wtedy, jeśli obu stronom tak naprawdę zależy na pogodzeniu się, chcą się pojednać, czują, że nie jest im lepiej; że nic w ten sposób nie zyskują. Jednak żadne z nich nie chce być „naiwne” czy „głupie”. Trzeba przecież pokazać drugiej stronie, że nie damy się wykorzystywać. Tak podpowiada świat do spółki z troskliwymi koleżankami czy życzliwymi kumplami. Jeśli jednak w jakiejś relacji szacunek musimy wymuszać upartym trwaniem w fochu, to czy ta znajomość w ogóle ma sens i jest dla nas źródłem dobra? Problem ten dotyczy zarówno relacji damsko-męskich, jak i przyjacielskich, koleżeńskich czy rodzinnych. 

Niestety urażona duma może zniszczyć nie tylko nastoletnią miłość, ale także narzeczeństwo czy małżeństwo, jeśli w porę nie dojrzejemy i nie „wyrośniemy” z udowadniania swojej wartości w ten dość dziecinny sposób. Bo drugiego człowieka możemy oszukać naszym pozornym naburmuszeniem. Jeśli mimo że z całego serca pragniemy budować relację, ale robimy wszystko, by ją zrujnować – nie dziwmy się, że pozostają po niej zgliszcza. 

Podobne zachowania przenosimy na naszą relację z Bogiem. Ratuje nas to, że Boga nie oszukamy. Gdy z całych sił pragniemy łaski, a jednocześnie robimy wszystko, by tej łaski nie doświadczyć, zamknąć się na nią, Bóg wie, co mamy w sercu. Nie złamie jednak siłą naszego uporu i oporu. Jeśli mimo nalegań, które wiele razy słyszymy w Słowie w Wielkim Poście, nie chcemy się z Nim pojednać, On nie ominie naszej woli. Nie zaciągnie nas siłą do spowiedzi. Nie zmusi nas do życia sakramentami. Nie trzaśnie nas Biblią w głowę. Nie zmieni naszego życia, gdy przeżywamy je tak, że łasce trudno się tam wcisnąć. Będzie nas ścigał z wielką cierpliwością, ale nas nie zniewoli. Jeśli wybierzemy dumę i uprzedzenie, On to uszanuje. Bo nas szanuje. Dlatego nie musimy niczego Mu udowadniać, a tym bardziej w taki sposób komunikować, że jesteśmy ważni. Bo jesteśmy. 

Pojednanie jest tym, co uwalnia serce i buduje nas wewnętrznie. Daje radość i pokój. Trzeba się go uczyć, dostrzegać jego wartość i znaczenie. Niektórym wyciąganie ręki do zgody przychodzi z łatwością, inni wiele muszą w sobie przełamać. Czasem wynika to z naszego charakteru, wychowania czy różnych doświadczeń, ale warto wykonać wysiłek, bo często mamy wiele do uratowania. Może zatem Wielki Tydzień stanowi dobrą okazję, by ocalić to, co się zaczęło sypać. Szczególnie gdy patrząc w swoje serce, widzimy, że jest to dla nas ważne. Dajmy sobie szansę na pojednanie z Bogiem i drugim człowiekiem.

Katarzyna Kołata

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!