TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 19 Kwietnia 2024, 02:35
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Chemia

Chemia

W szkole z chemii słabo sobie radziłam. Nie dla mnie wzory, kwasy, zasady, eksperymenty i kombinacje. Jak się okazuje, moja przygoda z chemią wcale nie skończyła się w liceum. 

Moja dobra przyjaciółka poznała ostatnio chłopaka. Przedstawiła nas sobie i szczerze powiedziawszy zrobił na mnie dobre wrażenie. Mnóstwo czasu spędzali razem, polubili wspólne długie rozmowy. Pewnego dnia zadzwoniła z płaczem. Bajka się skończyła. Oznajmił jej, że mogą pozostać tylko przyjaciółmi, bo nie czuje do niej chemii… 

Nieważne, że doskonale się rozumieją, jej ciało rozpala go do białości. Odsuwa ją od siebie, ciągle wszystko jest na ,,nie”. Nie pozwala się przytulać. Co w takim razie go jeszcze przy niej trzyma? Próbował się tłumaczyć. Chemia to zapach. Ciało wydziela przez skórę substancje. Każdy człowiek ma swój własny, indywidualny. Podobno ludzie dzięki temu mogą się dopasować. Kwestia feromonów, czy coś w tym stylu. W kwestii zakochania woń pomogłaby mi, czy utrudniła? Jak to jest czuć niewidzialny kolor duszy, pozostawione ślady ciała kogoś, kogo się kocha? Wpadłam w panikę. Tyle razy narzekałam, że nie czuję zapachów, tym bardziej nie znam własnego. A gdyby dotyczyło to mnie?! 

Poczułabym się jak niewidoma, której zarzucono przeciętny kolor oczu. Albo głucha, która ma piskliwy lub skrzeczący głos. Nie mam pojęcia, o co chodzi. Sądziłam, że zapach to zapach, że nie ma większego znaczenia. Liczy się osobowość, wnętrze, pasje, cele. A zapach?!

Gdybym czuła feromony, męski zapach? Jakich mężczyzn bym lubiła? Moje życie mogłoby potoczyć się zupełnie inaczej. Zwróciłabym uwagę na kogoś innego. Nie tylko spojrzenie w oczy, tembr głosu, dłonie, przedramiona, uśmiech. Osobista woń. Mogłabym wtulić twarz w poduszkę, marynarkę, poczuć ślad po obecności. 

Przed wyjazdem do domu zrobił aferę o szalik. Sięgnął na zagłówek, tam gdzie zostawiał go zawsze. Ojejku, o rety, nie ma! Rozpacz. Dopiero został zakupiony, a już był ulubiony i bardzo go szkoda. Dokładnie zanalizował wszystkie miejsca, w których mógł go zostawić. Przepytani znajomi, współpracownicy. Pani z biura, z pracy, z warsztatu. Nie ma! Wróciłam do siebie po weekendzie. Spytałam chłopaka współlokatorki, czemu jego szalik wisi na wieszaku, czemu nie zakłada go na siebie, jak wychodzi. Odparł, że to nie jego. Mhm, już wszystko jasne. W sumie, gdy tak marudził i szlochał, podświadomie czułam, że jednak się znajdzie, gdzieś jest i czeka. Choć była północ, zadzwoniłam do poszkodowanego, że jego cenna zguba się znalazła. 

Przyłożyłam materiał do twarzy. Wełna załaskotała skórę. Nic. Bardzo się starałam… Nic… Porównałam z innymi rzeczami, bez skutku. Na pocieszenie pozwolił nosić szalik, póki go nie odbierze. Akurat na powrót zimy może się przydać. Nie jestem do tego jednak przekonana. 

Przypomniał mi się moment, gdy desperacko przykładałam do twarzy koszulę. Chciałam poczuć tak bardzo. Mieszkanie było puste, a ja pakowałam się do wyprowadzki. Nie pożegnałam się nawet. W sercu miałam pewność, że jeszcze kiedyś wrócę do tych czterech ścian, ale co to da? I tak zapamiętałam słowa, smaki, głos, spojrzenia, twarz.  Nie sądziłam, że bezwęch mógłby się kiedyś na mnie zemścić. Że kiedyś dojdzie do sytuacji, gdy mógłby stać się istotnym elementem. Czy jeden zmysł mógłby przewrócić moje życie do góry nogami?

Kasia Smolińska

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!