TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 20 Kwietnia 2024, 00:04
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Będziesz zwycięzcą?

Okiem młodych

Będziesz zwycięzcą?

Jesteśmy na finiszu czasu pokuty. Jeśli więc udało się wam zrealizować wszystkie postanowienia wielkopostne; jeśli postaraliście się i wszystkie lub chociaż większość punktów macie oznaczonych plusem; jeśli macie przeświadczenie, że odwaliliście kawał dobrej wielkopostnej roboty, to wam współczuję. Z całego serca. I piszę to najzupełniej poważnie. Bo daliście radę. Poradziliście sobie, więc po co wam teraz Bóg i dar zmartwychwstania? Przecież sami się podnieśliście, otrzepaliście kubraczki z kurzu i teraz możecie iść dalej. Stoicie mocno na własnych nogach. Jezus mówi „ci otrzymali już swoją nagrodę” (Mt 6,2).
Jeśli natomiast nic wam nie wyszło; jeśli już na wstępie albo chociaż w połowie postu polegliście, to wam gratuluję. Tym bardziej gratuluję, im bardziej wątłe było wasze nastawienie, że cokolwiek się uda. Daliście ciała. Nie macie nic. Puste ręce. Ale – żeby nie było zbyt pięknie – to jedynie połowa sukcesu. Bo teraz jeszcze w środku tej nędzy trzeba paść na kolana. A nawet na twarz. Twarzą do ziemi, czyli w proch. Bo prochem jesteś. Popiołem. Tak właśnie tłumaczy się z hebrajskiego imię Efraim – kupa popiołu. Ale też… podwójny owoc, miejsce niezwykle płodne. Będzie takie, gdy całe będzie zanurzone w Bogu. Konieczne jest jednak schylenie się, zejście na dół. Zobaczenie własnego dna i szczere (jak miał to w naturze król Dawid) przejęcie się tym faktem. Przerażenie nawet. Dzięki temu serce może otworzyć się na słowa Boga: „Nie lękaj się, bo cię wykupiłem, wezwałem cię po imieniu; tyś moim!” (Iz 43,1) i nieco wcześniejsze: „Nie bój się, robaczku Jakubie, nieboraku Izraelu! Ja cię wspomagam - wyrocznia Pana - odkupicielem twoim - Święty Izraela” (Iz 41,14).
Ratunkiem zarówno w pierwszym, jak i w drugim przypadku nie jest drugi człowiek. Nawet jeśli otacza was splendor ludzi Kościoła, to nic to nie pomoże. I nie ważne, czy jest to koloratka pod szyją, welon na głowie, czy zdanie parafialnej opinii publicznej. Nie pozwoli to pokonać drogi do mety Wielkiego Postu na skróty – czasu przecież zostało niewiele. Może stać się za to dodatkową ścianą. Piszę to także przeciwko sobie. Jest to trudny fakt do przyjęcia. Ale fakt. Z chwałą, uznaniem w oczach innych jest jak z rowem, w którym można skończyć, gdy się człowiek nią zanadto upoi (czasem wystarczy naprawdę niewielka dawka).
Luxtorpeda w piosence Persona non grata, która znalazła się na najnowszej płycie tego zespołu, śpiewa:
,,Synu bądź spokojny
Nie będzie żadnej wojny
Oprócz tej która jest
Na życie wieczne i śmierć.”
W tej wojnie zwycięzcami nie są zwycięzcy, ale przegrani. Bo „nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają. Nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników” (Mk 2,15). Sukces, który nie jest sukcesem. Takie jest nieludzkie (na szczęście) spojrzenie Boga.
Samozadowolenie z własnych pobożnych osiągnięć to śmierć. Grzech i bratanie się z bożkami wszelkiej maści to śmierć. Chwała w oczach innych to śmierć. Recepta? Zmartwychwstanie. Bo jest jeszcze tydzień na to, by paść na kolana przed kratkami konfesjonału i pozwolić się przygarnąć Miłości. Bóg jest naprawdę cierpliwy zarówno wobec porządnych, jak i nieporządnych dzieci. I ma czas. Trochę gorzej jest z nami, bo nie mamy tego czasu aż tyle, by tracić go na nie bycie z Bogiem. By sobie odpuścić i powiedzieć, że za rok też będzie Wielka Noc. A po drodze Boże Narodzenie. Nie. Może trzeba tak podejść do najbliższych dni, jakby to były święta ostatniej szansy. Teraz albo nigdy. Wymiana serca albo zgon. Lekarz już jest w gotowości. Wystarczy podejść z wiarą do stołu operacyjnego. Stołu słowa Bożego i stołu Eucharystii.

Katarzyna Strzyż

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!