Zmartwychwstanie
No i co, stało się. W końcu masz te swoje naście czy dwadzieścia lat. Może nawet słyszysz czasem, że „pora się wziąć za życie”. Nikt przecież wiecznie żyć nie będzie, prawda…? A więc próbujesz złapać jeden koniec, drugi – jakoś je ze sobą związać. Krzywo, bo krzywo, ale się trzymają. Chociaż też nie zawsze się udaje. Początków i końców bywa oczywiście znacznie więcej niż dwa, oprócz tego nie są tylko czarne czy białe. Ten za krótki, tamten za długi, ten nie tak leży w dłoni. Ciśnienie rośnie, ale przedstawienie trwa. Kiedy nareszcie coś zaczyna ci wychodzić, kiedy nareszcie sprawy mają jakieś ręce i nogi, myślisz sobie, że teraz to już wiesz, na czym rzecz polega. Już cię nic nie zaskoczy. I nawet zaczynasz w to wierzyć, bo co prawda zawsze robisz tak a tak, ale nigdy nie zrobisz tego czy tamtego… aż nagle następuje przełom.
Nagle, bo gromu z jasnego nieba nikt nie zaplanuje, choć niektórzy czekają na niego, jak na zbawienie. Wtedy można się nieźle zdziwić. Dochodzisz do rozwidlenia dróg. Horyzont się poszerza, drzwi pojawiają się i otwierają (a może to ty je otwierasz i zaglądasz do środka?). Słyszysz, widzisz, czujesz oraz rozumiesz więcej. Zaczynasz wątpić w to, co do tej pory było oczywiste. Może podejrzewasz, że dotychczasowa codzienność bardziej przypominała symulację. Intuicja czy rozsądek? Wiara czy kalkulacja? Już nie jesteśmy pewni. Tak się kończy rzucanie wyzwań losowi. Mimo całkiem szczerych chęci niesienia pomocy nieokreślonemu światu, szczęście jednostki chyba stawiamy jednak wyżej. Może to przez wpływ zachodniej kultury, może z egoizmu, może po prostu dzięki zdrowemu poczuciu własnej wartości – teoretyzowanie. Tymczasem w obliczu decyzyjnego pata brakuje odwagi albo tak naprawdę zdecydowanego postanowienia, by coś zmienić. Zmiany bądź co bądź wiążą się z pewnym ryzykiem, a sprawdzona teraźniejszość jest komfortowa, stabilna, chociaż pozostawia wiele do życzenia. Czy to jest twardy grunt dla przyszłości? Ma sporo wspólnego z hipokryzją, więc raczej niekoniecznie. Myślę, że jest różnica między ostrożnością a przesadną zachowawczością, choć na pierwszy rzut oka nie musi być specjalnie wyraźna. Wyrachowanie z kolei odbiera wrażliwość – na krzywdę innych, ale swoją również. Warto spróbować popracować nad aspektami, które nie spełniają naszych oczekiwań, które nie dają nam poczucia spełnienia. Gwarancji sukcesu nie ma, ale poddać się i zrezygnować zdążymy zawsze. Wiadomo, że nie da się też wszystkiego przewidzieć, zbadać, sprawdzić. Co nam w takim razie zostaje, skoro nie możemy być pewni nawet własnych reakcji? „Co z tego, że pana kochają, skoro pana nie rozumieją?”, pyta Ransom Riggs w „Osobliwym domu pani Peregrine”. Utożsamianie się z literackimi bohaterami jest kuszące, ale bywa pułapką. A chcemy być szczęśliwi, czuć się nie tylko kochani, ale i rozumiani.
Zdarza się, że nasze modlitwy zostają wysłuchane. Gdy okoliczności zaczynają sprzyjać, szansa na mniej lub bardziej wiążące zmiany staje się realna. Może faktycznie niebo to miejsce, które nie jest aż tak daleko, jak się wydaje. Może wystarczy uwierzyć w zmartwychwstanie.
Oliwia Wachna
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!