TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 27 Sierpnia 2025, 04:03
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Ze świadectwem nad morzem

Ze świadectwem nad morzem

Było to bardzo miłe ze strony obsługi, która wolała uniknąć ewentualnych moich skarg już podczas pobytu. I powiem szczerze, że zawsze w takich sytuacjach zmieniałem miejsce planowanego pobytu.
Piszę o tym dlatego, ponieważ tym razem zdarzyło mi się być „po drugiej stronie”, a mianowicie w grupie niemal 60 osób, pośród których były dzieci, młodzież, rodziny i księża znaleźliśmy się na wypoczynku nad morzem w samym środku polskiego wybrzeża, czyli w Wiciu. Mimo sporej liczebności naszej grupy nie wypełniliśmy całego ośrodka „Na wydmach”, który w domkach może pomieścić pewnie ponad 100 osób. Oprócz naszej na pewno nie najgrzeczniejszej grupy (młodość ma swoje prawa) byli więc i inni wczasowicze. Można się było spodziewać, że kiedy w piątek po naszym tygodniowym pobycie zbieraliśmy się do wyjazdu pozostali klienci odetchną z ulgą. Tymczasem wielu z nich podchodziło do nas, aby się pożegnać i wyrazić swój żal z powodu naszego wyjazdu. A powtórzę jeszcze raz, że żadnych aniołów pomiędzy nami nie było, no może poza paniami Martą i Agnieszką, które potrafiły zaradzić każdemu problemowi zdrowotnemu czy nostalgicznemu dzieciaków... Cuda jakieś czy co?

Zacznijmy jednak od początku, skoro to ma być świadectwo. Najpierw trzeba powiedzieć, że ośrodek polecił nam ks. Piotr, który był tam rok temu ze swoją grupą i był bardzo zadowolony, więc ułatwił nam wybór miejsca na tegoroczną akcję, na którą staramy się co roku zabrać dzieci i młodzież zaangażowaną przez cały rok w duszpasterstwo: ministranci, dziewczynki ze scholki, Autostrada do Nieba i wspólnota młodzieżowa Jestem. Gdyby więc ktoś nie wiedział, to zaświadczam niniejszym, że księża współpracują ze sobą i jak rozmawiają to nie tylko o pierdołach, ale też dzielą się swoimi duszpasterskimi sukcesami i porażkami, więc nie trzeba wyważać otwartych drzwi. Kolejnym pozytywem jest to, że wyjazd był międzyparafialny, a dokładnie oprócz naszej wspólnoty był z nami ks. Mateusz z Kalisza z grupą ministrantów i KSM-owiczów. To też dobra rzecz, bo można poznać nowe osoby i otwierać się na innych. I wreszcie trzecia dotycząca księży kwestia: jest nas trzech w parafii i na ten jeden wyjazd jedziemy z naszymi ludźmi wszyscy trzej. Nie jest to łatwe, trzeba zorganizować zastępstwo, ale nie odpuszczamy, bo ten element jedności i wspólnoty jest bardzo ważny. Rzeczywiście, kiedy miejscowy kapłan, który od 12 lat odprawia w sezonie Mszę Świętą na terenie ośrodka (w Wiciu mieszka na stałe około 50 osób, więc nie ma tu żadnej kaplicy), zobaczył trzech księży, którzy chcieli z nim koncelebrować (a czwarty miał jeszcze dojechać), stwierdził, że pierwszy raz zdarzyło mu się coś takiego i oddał nam zarówno przewodniczenie, jak i głoszenie homilii. Ks. Mateusz powiedział kazanie dialogowane z udziałem wszystkich dzieci z ośrodka i to też był pierwszy taki przypadek w Wiciu (ksiądz proboszcz doliczył się czwórki dzieci, które tam mieszkają).


Podczas tej Mszy niedzielnej ogłosiliśmy, że my spotykamy się na Eucharystii każdego dnia (w siłowni albo na plaży) i zaprosiliśmy wszystkich chętnych do udziału. Bo to, że chodziliśmy się kąpać do morza (kilkadziesiąt metrów od naszych domków) czy w basenie, zwiedzaliśmy okolice na rowerach i meleksami, byliśmy na rejsie statkiem, czy na kajakach i rowerach wodnych, a nawet to, że czasami ktoś rozrabiał w nocy, nie miało większego znaczenia dla innych. Ale to, że byli księża, że można było się wyspowiadać, porozmawiać, przyjść na Mszę Świętą, a nawet przeżyć ją na plaży przy zachodzącym słońcu, okazało się dla naprawdę wielu wczasowiczów, czymś czego bardzo pragnęli i bynajmniej się nie spodziewali, że te pragnienia zostaną zaspokojone podczas urlopu. To właśnie dlatego, kiedy wyjeżdżaliśmy ludzie żegnali nas z żalem. Ale uwaga, nie chodzi tylko o księży: oni byli zbudowani tym, że dzieci i młodzież codziennie podczas swoich wakacji uczestniczą, podkreślam uczestniczą, a nie są na Mszy Świętej. Bo to było widać. I to nie my, księża staliśmy się powodem nawrócenia pewnej pani, która powiedziała nam, że od 20 lat nie chodzi regularnie na Mszę św. z powodu zatargu z proboszczem, ale po tym co przeżyła w Wiciu, postara się nie opuścić więcej żadnej niedzieli, ale to świadectwem naszej całej wspólnoty Pan Bóg się posłużył, aby dotrzeć do jej serca. To było naprawdę niesamowite i bardzo za to dziękuję naszej liskowsko-kaliskiej wspólnocie.

Ks. Andrzej Antoni Klimek

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!