TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 21 Lipca 2025, 19:35
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Sztuka w pieluchach

Sztuka w pieluchach

Dobro i piękno. W Biblii te pojęcia są tożsame. To co jest dobre, jest także piękne. Dlatego wszystko co stworzył Bóg, było zarówno dobre, jak i piękne. Możemy doświadczać tego wśród górskich szczytów, patrząc na huczące fale lub obserwując grę słonecznych promieni na liściach drzew. Piękno przyrody, jej spokój i harmonia, sprawiają, że my także w pewien sposób stajemy się lepsi i piękniejsi. Chociaż na chwilę. Podobnie powinno być ze sztuką - światem piękna stworzonym przez człowieka. I przez wiele lat tak było. Bogu, by stworzyć cuda natury, wystarczyło słowo. Artyści tak łatwo nie mieli. Aby chociaż odrobinę piękna zamknąć w obrazie, rzeźbie czy budowli, musieli uruchomić nie tylko pokłady swego talentu, ale niekiedy zajeżdżać się w wykonywanej robocie, wylewać hektolitry potu, farb czy innych potrzebnych materiałów. Pracować miesiącami lub latami, by swoje dzieło zbliżyć do perfekcji.

Ambicja? Potrzeba chwały i sławy? W wielu przypadkach zapewne tak. Jasne jednak było, że poklasku nie dostaje się za byle co. Oczywiście, że byli twórcy niedoceniani przez sobie współczesnych, szukający nowych dróg i form wyrazu. Z czasem zaczęto dążyć bardziej do tego, by szokować i budzić kontrowersje niż budzić zachwyt. Ale pozostawały jeszcze talent i praca. Chociaż tyle. Wkrótce jednak okazało się, że do zrobienia czegoś kontrowersyjnego nie potrzeba ani talentu, ani pracy. Bo ludzie i tak to kupią. Dosłownie i w przenośni. Wystarczy kopnąć wiaderko z piaskiem, narysować wulgarne bazgroły czy rozwiesić kawałek szmaty, a następnie dorobić do tego dowolną teorię, najlepiej z tych o ucisku kobiet, tolerancji, wyzwoleniu. Tych przykładów można by mnożyć. Tylko po co? Namnożą się niestety same, bo tendencja jest zniżkowa i sztuka, przynajmniej ta, o której od czasu do czasu bywamy informowani, zmierza do ery kamienia łupanego. Właśnie o takiej jest głośno, o niej dyskutują obie strony - piewców i krytyków, i taka sztuka budzi obecnie emocje. Do tego stopnia, że słysząc hasło „sztuka współczesna”, od razu kojarzymy to z czymś najniższych lotów - ludźmi nawzajem oblewającymi się farbą, przyklejonymi do ściany czy rozsypującymi cokolwiek. A przecież dzisiaj także ludzie malują obrazy czy tworzą rzeźby. Mogą nam się one podobać lub nie (bądźmy szczerzy - niekiedy trudno lubić te wszystkie dziwne koncepcje), ale jednak prezentują więcej niż poziom umiejętności rocznego dziecka. 

Swoją drogą jest to ciekawy, chociaż jednocześnie smutny punkt odniesienia. Lansowane „dzieła” to często coś, co potrafi wykonać małe dziecko. I jakkolwiek zachwycamy się wszelkimi przejawami kreatywności i twórczości najmłodszych, to z czasem nasze oceny się zmieniają. Nie będziemy przecież gratulować dziesięciolatkowi, że rysując koło, połączył linie. Dlaczego więc dorośli, zdawałoby się poważni ludzie, gratulują innym dorosłym umiejętności, którymi dysponuje większość przedszkolaków? Tylko dlatego że ktoś swoje beztalencie obudował kilkoma hasłami i bliżej niesprecyzowaną ideologią? I dlaczego w tej masie byle czego ginie to, co warte uwagi? Główne media i internety wolą serwować nam sztukę żłobkowo-pieluchową, tę prawdziwą zostawiając wąskiemu gronu odbiorców. Może się wydawać, że dobrze to już było i pozostaje nam podziwiać wyłącznie dzieła przeszłych pokoleń. Na szczęście jeszcze nie cała twórczość przeniosła się do piaskownicy, ale sztuką stało się odnajdywanie tego, co wartościowe. 

Katarzyna Kędzierska

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!