Samotność też jest ok
14 lutego obchodzi się walentynki. Święto zakochanych, któremu towarzyszy lawina czerwonych serduszek, restauracje i kawiarnie przeżywają oblężenie, a właściciele kwiaciarni zacierają ręce. Dziewczyny niecierpliwie wyczekują niespodzianek od swoich partnerów, a większość singli i singielek łapie doła.
W życiu nie spodziewałabym się, że jako mężatka i matka dwójki dzieci napiszę kiedykolwiek, aby samotność też była ok. Samotność rozumiana, jako nie bycie w stałym związku romantycznym. W ogóle w związku z kimś. Kultura i społeczeństwo między wierszami mocno sugeruje, że jeśli ktoś nie ma męża lub żony, to tak do końca mu się w życiu nie udało. Są na to konkretne określenia, choć bardzo brzydkie. Stara panna i stary kawaler. Nie wiadomo, gdzie w panieństwie zaczyna się starość, a gdzie w mężczyźnie takowa pojawia się tuż po przeminięciu dojrzałości… I znów nie wprost, a po cichu, niejeden nieszczęśliwy człowiek w małżeństwie zazdrości tym, którzy jeszcze nie stali na ślubnym kobiercu. Jako bardzo młoda dziewczyna uważałam, że moim największym nieszczęściem i smutkiem jest brak chłopaka. Do dziś dziękuję Bogu za intuicję, bo nigdy nie zmuszałam się do bycia z kimś, byleby nie określano mnie singielką. Nie trwałam w relacjach na siłę i również uświadamiałam to drugiej osobie, jeśli tego nie dostrzegała.
Z wiekiem nabywamy doświadczenia i mądrości. Odsetek rozwodów jest zatrważający, a przecież ci wszyscy ludzie kiedyś obchodzili razem walentynki… i co się stało? Zakochanie minęło, czy nigdy go nie było? Moim największym marzeniem było wyjście za mąż za mężczyznę, w którym będę zakochana. Spełniło się. W nikim nigdy nie byłam tak bardzo zakochana, jak w mężu. Jestem również świadoma, że jest grono ludzi, którzy są w związkach bez miłości, a z rozsądku lub przyjaźni. Jeśli ktoś się kiedyś tak naprawdę mocno zakochał, to poznał prawdziwy smak życia i miłości. Zakochanie z wzajemnością jest chyba większym szczęściem niż wygrana w lotto. A czy nienawiść jest przeciwieństwem miłości? Nie. Sto razy gorsza jest obojętność.
Poznałam małżeństwa z trzydziestoletnim stażem, gdzie trwali w związku najpierw dla dziecka (które w atmosferze ciągłych kłótni zaczęło ich w końcu nienawidzić), później dla pieniędzy, a na koniec z przyzwyczajenia. Nie chce im się zmieniać całego życia w wieku 60 lat. W mieszkaniu każde z nich ma swój pokój, lodówka przedzielona jest na pół, każdy gotuje swój obiad. Siekiera wisi w powietrzu, jedno lub dwa zdania wywołują awanturę na cały blok, a codziennością jest mijanie się w milczeniu. Myślę, że tak właśnie może wyglądać piekło. Życie minęło bez grama szczęścia i uśmiechu. W ich przypadku rozstanie byłoby wybawieniem, ale nikt nie rozumie tego, że właśnie bycie samotnym, nie bycie samemu jest najgorsze.
Drugiej połówce też trzeba poświęcić uwagę, rezygnując z innych rzeczy w wolnym czasie. Można robić wszystko, na co tylko ma się ochotę. Bez wymagań, oczekiwań, oceny. Zero obowiązku, tylko ja sam/sama dla siebie. Łatwiej jest odetchnąć spokojnie, kiedy nie ma obok kogoś agresywnego, który sprawia przykrości, szarga nerwy, wszczyna awantury, zabiera pieniądze, jest uzależniony. Często wtedy jest się samemu ze swoimi uczuciami. Kilka wyjść do kina lub na lody, kolację i później już tylko łzy. Dlaczego zatem walentynki cieszą się taką popularnością i zarabia się na tym dniu miliony?
Bardzo chcemy wierzyć, że spotyka nas wygrana na loterii. Będzie słodko, będzie dobrze, kocham, kocham, kocham… Prezenty, kwiatki, czekoladki, jako dobry początek albo drobiazg na podtrzymanie niezłego wrażenia. Miarą siły miłości jest przejście przez wspólne problemy i trudne sytuacje, a nie wielkość bukietu kwiatów albo smacznego obiadu. Jasne, że im bardziej brniemy w skomplikowany labirynt, tym trudniej będzie nam z niego wyjść, ale małżeństwo to nie więzienie. Łatwiej oczywiście podjąć decyzję, kiedy zwyczajnie stać nas finansowo na zmiany. Rzadko kto ma zasoby na tak wysokim poziomie, by odejść w momencie, gdy nastaje taka konieczność.
Nic bardziej mnie nie drażni niż trwanie w ułudzie. Wmawianie ślepo sobie i innym, że największym szczęściem kobiety jest wyjście za mąż, a dla faceta wybudować dom, posadzić drzewo i spłodzić syna. Dziewczyny wychodzą za facetów, by nie zostały napiętnowane, jako stare panny i te, które są w życiu przegrane. Przysięgają trwać aż do śmierci przy kimś, kto po prostu im się oświadczy…, choć do końca im coś nie pasuje, przymykają oko. Mężczyzna natomiast podejmuje się pracy ponad własne siły, ażeby tylko zarobić na kredyt (obecne stopy procentowe non stop podnoszone!) choćby mieszkania, byle własnego. Nie ma czasu dla dzieci, żony, dla siebie. Z biegiem lat zaczyna nienawidzić pracy, nie może patrzeć na żonę, a dzieci go drażnią. Wszystko to przez zmuszanie się do trybu „byleby nie być samemu”. Mam nadzieję, że społecznie słowo samotność zostanie mocno przewartościowane. Tak naprawdę jest to smutek, żal i bycie samemu ze swoimi uczuciami, a nie brak czerwonego serduszka i czekoladki w połowie lutego…
Tekst Katarzyna Krupińska
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!