Samodyscyplina
Nikt z nas nie lubi ludzi niesłownych. Ktoś mówi lub obiecuje, że coś zrobi, a de facto nie dzieje się nic. Denerwujemy się, mamy pretensje. Jednakże zdarza się też, że sami wobec siebie potrafimy być niesłowni. Tutaj pomóc może trening samodyscypliny.
Tak bardzo ważna rzecz w drodze do sukcesu. Jesteśmy w stanie uczyć się tego tylko sami ze sobą, ponieważ siebie znamy najlepiej. Jesteśmy swoim uczniem i mentorem.
Oczywiście, że na naszej drodze życiowej było wiele osób, które próbowały nas dyscyplinować, nauczyć regularności, abyśmy pracowali na bieżąco nad wyznaczonymi zadaniami. W szkole narzędziem były oceny. Byliśmy oceniani w skali od 1 do 6, brak pracy domowej to zawsze było 1... Sprawdzano pochłoniętą wiedzę, oczywiście we własnym zakresie w domu, po szkole. Kończyło się zawsze pracą klasową i to miało nam pokazać, jak bardzo byliśmy w stanie sami zapracować na rzetelne opanowanie materiału.
Później nasza edukacja przerodziła się w etap maturalny. Następnie ewentualne studia. Te kończyło się pracą magisterską oraz obroną. Nasz promotor bardzo skrupulatnie sprawdzał postępy naszej pracy albo po prostu oceniał jej efekty, jeśli chodzi o zdobycie dyplomu.
Egzekwowanie samodyscypliny w pracy zawodowej jest już nieco bardziej skomplikowane, bo wiąże się z dużo większą odpowiedzialnością, a mianowicie z zarabianiem pieniędzy. Kasa to po prostu środek do życia. Jeżeli nasz szef nie będzie zadowolony z tego, że nie wywiązujemy się z powierzonych nam zadań, istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo, że po prostu pozbędziemy się tej pracy. Jeżeli pozbędziemy się pracy, nie będziemy mieli pieniędzy... dalszy ciąg logiczny dobrze znamy.
Przyznaję się bez bicia. Mam bardzo duży problem z samodyscypliną. Jestem rozkojarzona, szybko tracę koncentrację. Bez organizera, telefonu i notatek po prostu nie dałabym rady funkcjonować. Piszę sobie na małych karteczkach po kolei zadania i krok po kroku je realizuję. Nie jestem w stanie (w głowie) prowadzić sobie całych map kroków do wykonania danego dnia, tygodnia, miesiąca. W pracy dokładnie tak samo. Rozpisuję po kolei zadania, a jeżeli coś jest już zrobione, odhaczam. Istnieje tyle rodzajów różnych rozpraszaczy. Mogę bardzo szybko zapomnieć o tym, co przed godziną miałam zrobić. Moja uwaga zostaje przeciągnięta w zupełnie inną stronę. W głowie pojawia się 100 myśli na raz, kiedy robię jedną rzecz. To doprowadza do tego, że odrywam się od wykonywanej pracy, biorę się za coś innego i… w tym momencie dotarło do mnie, że bardzo ważne jest wyznaczenie priorytetów. Bez względu na to, ile mam rzeczy do zrobienia. Muszę wyznaczyć sobie, które z nich są najważniejsze, na których muszę skupić się najbardziej. Są zadania bardzo łatwe, szybkie do wykonania i takie bardzo lubię. Zrobione, odhaczone, idziemy dalej, ale są też sytuacje złożone. Z tymi bywa dużo, dużo trudniej. Gdy myślę o tym, ile pracy mnie czeka, ile momentów zwątpienia, czy w ogóle dam radę dokończyć, zadanie pokonuje mnie. Czuję się zbyt słaba, uskuteczniam prokrastynację, robię wszystko, żeby tylko nie wziąć się za robotę…
I na to też znalazła się metoda! Okazuje się, że i bardziej skomplikowane zadania, które wymagają poświęcenia sporej ilości czasu, warto rozpisać na mniejsze etapy. Kiedy myślę o podróży do mojej cioci, która mieszka 20 km od Kalisza i miałabym przejść te trasę pieszo, zdecydowanie mi się odechciewa, ale przecież… dałabym radę przejść pieszo do oddalonego o kilometr parku. Nie raz byłam tam na piechotę. A przecież droga do cioci wiedzie właśnie obok tego parku! Dokładnie taką samą metodą warto jest rozpisać sobie drogę do celu. Krok za krokiem, dzień za dniem i jesteśmy w stanie osiągnąć zamierzony cel. Kwestia wytrwałości.
Samodyscyplina kojarzona jest nie tylko ze zdobywaniem wiedzy, czy realizacją zadań zawodowych. Do pewnego momentu mojego życia samodyscyplina kojarzyła mi się z odchudzaniem! Ilość kalorii, indeks glikemiczny, trening… strażników mojej diety było wiele. Czasem wydaje mi się, że jestem prawdziwą mistrzynią w niechcemisizmie. Tak bardzo mi się nie chce, że odczuwam wszechogarniający ból, w pół sekundy znajduję 10 wymówek i zdecydowanie nie wiem, dlaczego moja kanapa ma wyjątkowe zdolności przyciągania, niczym magnes. Odczuwam coś w rodzaju totalnego paraliżu. Tak bardzo nie chce mi się ruszyć! Miałam ograniczyć słodycze, a w tygodniu jest tyle okazji do schrupania ciasteczka, skosztowania kawałka tortu, a lody są przecież doskonałe na upały. Bardzo trudno jest wytrwać w postanowieniu, ściśle trzymać się planu i diety.
Na ratunek przyszła mi znajoma, Gosia. Jej rozwiązanie na tego typu problemy jest proste. Nie myśl za dużo! Nie analizuj i nie rób dramy z tego, że ci się nie chce. Wyłącz emocje związane z tym. Wstań i rób.
Samodyscyplina jest jak mięsień. Ciągle ćwiczony będzie silny. Oczywistym jest, że każdy z nas ma tylko 24 godziny na dobę i jeśli bierzemy na siebie za dużo, będzie zrobione źle albo wszystko się posypie. Należy dokładnie określić sobie, ile czasu zajmie mi realnie zrobienie konkretnej rzeczy. Chaos burzy całą koncepcję. Nie ma co się usilnie katować tym, że coś nam nie wychodzi. Lepiej pracować nad sobą i szukać rozwiązań.
Samodyscyplina jest równie bardzo ważnym czynnikiem regularności, jeżeli chodzi o kontakt z Panem Bogiem. Chodzi tutaj o to, aby wszelkie rozpraszające nas rzeczy nie odrywały nas od modlitwy. Jako małe dzieci byliśmy zachęcani i pilnowani przez rodziców, aby codziennie rano i wieczorem odmawiać „paciorek”, jednak już jako dorosłe osoby sami musimy zmobilizować się do tego, aby odmówić modlitwę. Pamiętam, gdy sześć lat temu 1 października zaczęłam odmawiać Nowennę pompejańską. Są to trzy części Różańca, odmawia się je codziennie, przez wiele dni. Modlitwa ta jest bardzo wymagająca, dlatego, że trzy części Różańca wymagają od nas poświęcenia sporej ilości czasu.
Katarzyna Krupińska
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!