Nauka społeczna kościoła
Praca niewolnicza
W czasie kolędy jest okazja, aby porozmawiać o różnych sprawach duszpasterskich, ale też można dowiedzieć się o wielu problemach społecznych, których nie porusza się bezpośrednio w publicznej dyskusji. Temat pracy to jeden z dyżurnych tematów, bo podstawowy problem dzisiaj to posiadanie pracy. Kto ma pracę, powinien być zadowolony, ponieważ bezrobocie jest duże. Słowa: „na twoje miejsce czeka już kolejka osób” nie raz stanowią argument, aby pracownik nie narzekał i nie wskazywał na jakieś błędy pracodawcy. Mówiąc o pracodawcy nie mam na myśli prywatnych przedsiębiorców, tu dokonam rozróżnienia na dwie grupy. Pierwsza grupa to pracodawcy, którzy zarabiają dzięki dobrej pracy swoich pracowników i dbają o to, żeby mieli oni dobre warunki, bo wtedy lepiej pracują. Druga grupa to pracodawcy, którzy powiększają zyski oszukując pracowników (najniższe stawki, nieterminowe wynagrodzenia, przymusowe urlopy, itp.). To rozróżnienie jest nieco radykalne, ale w ten sposób zamkniemy temat pracodawców prywatnych. Choć zawsze pracownicy będą mówili, że za mało zarabiają, a pracodawcy będą uważali, że dobrze płacą.
Sam temat pracy niewolniczej może kojarzyć się z obozami pracy, o których słyszymy w związku z wyjazdami za granicę w celach zarobkowych, ale tu mamy do czynienia z jawnym oszustwem. Chcę poruszyć jednak temat pracy niewolniczej w przedsiębiorstwach państwowych. Pojęcie ,,przedsiębiorstwo państwowe” rozumiem jako wszelkiego rodzaju instytucje, bo trudno dzisiaj mówić o typowych przedsiębiorstwach produkcyjnych będących państwowymi, w końcu doszło do prywatyzacji. Mamy jednak kilka przedsiębiorstw z udziałem skarbu państwa. Jednym słowem chciałbym zwrócić uwagę na sytuacje pracowników, nad którymi są dyrektorzy, czy kierownicy nie będący właścicielami, ani udziałowcami, tylko zostali na tych miejscach ustanowieni lub otrzymali tę funkcję na podstawie czyjejś decyzji. Jakby nie było, zazwyczaj wszystko idzie po linii partyjnej. To określenie „po linii partyjnej” znane jest z czasów komunistycznych, gdy była tylko jedna partia. Dzisiaj mamy wiele partii, a stanowiska obsadza się nadal po linii partyjnej. Z jednej strony, kto rządzi, chce mieć ,,swoich” ludzi na ważnych stanowiskach, tylko, że często mamy tam ludzi po linii partyjnej znajomości, a nie według kompetencji. Tak tworzy się drabina wzajemnej zależności. Często na dole jest pracownik, który ma przełożonego bez kompetencji, nie znającego się na tym co robi, a chcącego pokazać, że jest kimś ważnym. Na tym poziomie relacji między pracownikiem a przełożonym, występującym w imieniu pracodawcy dochodzi nieraz do zależności prawie takiej, jak między panem a niewolnikiem. Osoba kierująca zespołem ludzi powinna mieć autorytet. Prawdziwy autorytet wynikający z wiedzy i umiejętności kierowania ludźmi rodzi u podwładnych (pracowników) szacunek i zaufanie. Jeśli nie ma takich relacji, to zazwyczaj osoba kierująca chce wzbudzić strach. Pracownicy, podwładni powinni się bać. Niestety powodów do strachu jest bardzo dużo, zwłaszcza, gdy pracownik jest jedynym żywicielem rodziny i dyrektor może go zwolnić, motywując to utratą zaufania do pracownika. Pracownik może utracić zaufanie u dyrektora, gdy nie wykonuje jego poleceń, nawet wtedy, jeśli te polecenia nie są zgodne z etyką zawodową, ale kto by na to zwracał uwagę. Czy żyjemy w państwie wolnym i demokratycznym? Tak nam mówią. Dlaczego istnieją tak paradoksalne sytuacje w miejscach pracy? Ponieważ na to pozwalamy. Czy nie ma na to prawa? Jest. Ale jeżeli w państwie wszystko funkcjonuje na zasadzie układów, to kto to zmieni? Jan Paweł II mówił: „praca jest dla człowieka, a nie człowiek dla pracy”.
ks. Paweł Guździoł
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!