Lekcje pokory
Tak łatwo jest nam obrzucić krytykę kogoś, kto postępuje źle lub niezgodnie z naszymi zasadami. W zasadzie złe postępowanie również wynika z czegoś. Na każdym kroku naszego ziemskiego życia, musimy podejmować decyzje. Jedne wymagają mniej, inne więcej namysłu, ale zawsze wiąże się z nimi odpowiedzialność. To takie złudne, zarzekać się na temat własnych poglądów i poczynań na przyszłość, nawet tą najbliższą. Życie to zgrywus, który płata figle. Ja nigdy! Ja zawsze! Wyolbrzymione „ja” nie ma wyobraźni. Zgrywus podsuwa komplikacje, odwraca sytuacje, stajemy nagle przed wyborem… i idziemy drogą, której nigdy wcześniej byśmy nie wybrali.
Pani Grażyna, sąsiadka moich rodziców, bardzo religijna kobieta i wierząca, bardzo przeżywała ciążę swojej siostrzenicy. Dziewczyna, nie mając ślubu, spodziewała się dziecka. Młodzi przywitali na świecie zdrowego synka, wzięli ślub i połączyli go z chrzcinami. Pani Grażyna wciąż wspominała, przy okazji rozmowy o siostrzenicy, że ona „nigdy by na to nie pozwoliła”. Nie minęło wiele czasu, a dziewczyna jej syna zaszła w ciążę. Pani Grażyna zamilkła. Para pobrała się, a na ślubie obecna była ich dwuletnia córeczka. Zgrywus zgotował jej, można by rzec, nauczkę.
Pokora jest bardzo potrzebna. Możemy nie zgadzać się z czyjąś decyzją o zmianie pracy, wyborze partnera, rodzaju relacji z innymi. Na tą chwilę wiemy to, ale za parę miesięcy lub lat, będziemy wiedzieć to. Mamy wpływ tylko i wyłącznie na trwający obecnie dzień. Możemy się także nie zgadzać z tym, co zrobiliśmy kiedyś. Naprawdę nie ma sensu biczować się za to w kółko. Mieliśmy w sobie wtedy konkretne emocje, doświadczenia i zrobiliśmy coś, co uznaliśmy na tamten moment za słuszne. Teraz jest tylko to, co przed nami.
Pani Asia przysięgała, że nigdy nie odda rodziców do domu opieki, ale okazało się, że gdy mama przeszła zawał i udar, a ona fizycznie nie jest w stanie jej podnieść i nie stać ją na rezygnację z pracy, a rodzeństwo odmówiło pomocy, mama została w domu opieki, a pani Asia odwiedza ją tak często, jak tylko może. Pan Andrzej zawsze kpił z ludzi, którzy wyjeżdżają zagranicę do pracy sezonowej. Niestety, jego firma upadła, nie znalazł nowej pracy, a w międzyczasie jego dom uległ zniszczeniu przez huragan. Nie miał ubezpieczenia. I żeby wyżywić rodzinę, wyjechał do Niemiec, na zbiory szparagów. Pani Ola z wyższością patrzyła na rozwiedzione kobiety. Chełpiła się, że wraz z mężem są już 25 lat po ślubie, mają fantastyczne dzieci, są dla nich przykładem i naprawdę musiałaby zwariować, żeby się rozejść! W 26. roku ich małżeństwa, pan Henryk poznał w pracy, młodszą od pani Oli kobietę i... Dzieci wyprowadziły się, sprzedali dom, pan Henryk zamieszkał u nowo poznanej partnerki, a pani Ola wyprowadziła się do rodziców.
Miałam 24 lata, moja znajoma karmiła swoją dwuletnią córeczkę piersią. Milenka wołała: mama, cici! Przyznaję, krzywo na to patrzyłam. Dziś mam dwoje dzieci, mój syn skończył dwa lata i ani myśli odstawić się od piersi. Jego frekwencja w żłobku wynosi 100%, a ja spotykam inne mamy, które też karmią starsze dzieci. Kacpi krzyczy: mama, cici!, a ja pukam się w głowę… co ja wiedziałam o macierzyństwie te 10 lat temu…
Katarzyna Krupińska
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!