TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 28 Marca 2024, 23:46
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Kto was przyjmuje

Kto was przyjmuje

„Kto was przyjmuje, mnie przyjmuje, a kto mnie przyjmuje, przyjmuje Tego, który mnie posłał. (…) Kto napoi choćby kubkiem świeżej wody jednego z tych małych jako mego ucznia, ten – tak właśnie mówię wam – nie straci swojej zapłaty” (Mt 10, 40-42).
Wiele razy Ewangelia mówi nam, jak postępować. Podobnie jest w dłuższym fragmencie, który kończy się powyższymi kilkoma zdaniami. Ale Jezus na koniec mówi właśnie to – „kto was przyjmuje, mnie przyjmuje”. Okazana nam życzliwość ze względu na to, że jesteśmy uczniami Chrystusa, nie pozostanie bez odpowiedzi Boga. Przyniesie dającemu błogosławieństwo. Dajemy szansę na zbawienie wielu osobom, jeśli tylko nie upieramy się zbytnio przy postawie, że sami sobie radzimy. A nawet jeśli?
Nawet jeśli jesteśmy tak mądrzy i świetni, że żadna przysługa nie jest nam potrzebna, to jednak warto niekiedy zejść z piedestału własnej wspaniałości. Gdy na co dzień częściej to my pomagamy, taka „zamiana ról” może stanowić niemałe wyzwanie. Jak nauczyć się przyjmować pomoc? Najlepiej „wpakować się” w sytuację, która nas do tego zmusi. Całkiem niezłą szkołą uczenia się przyjmowania pomocy (ewentualnie jej okazywania) są piesze pielgrzymki. Może okazać się, że będziemy niewiarygodnymi szczęściarzami i przejdziemy trasę bez dolegliwości i zabierzemy ze sobą wszystkie potrzebne rzeczy. Bardziej prawdopodobne jednak, że w ciągu kilku dni nie raz przyda nam się czyjaś życzliwość, a nawet całkiem spora przysługa. Nie raz największe hojraki wykładały się na asfalcie. To znacznie ułatwia zmianę postawy. Możemy mieć przy tym świadomość, że ten, kto nam pomaga, otrzyma swoją nagrodę. Istnieje jedynie pewne „ale”. Ta nagroda należy się za dobro wyświadczone uczniom Chrystusa. Niby pielgrzymka jednoznacznie wrzuca nas do tej grupy, ale przydałoby się, żebyśmy przy okazji nimi byli. Bo o tym mówi słowo Boże, nie tylko w przywołanym na początku fragmencie, ale także w innym miejscu Ewangelii wg św. Mateusza – o sądzie ostatecznym: „(…) ile razy robiliście coś dla jednego z tych moich najmniejszych braci, dla mnie robiliście” (Mt 25, 40). Tymi najmniejszymi braćmi Chrystusa jesteśmy my, chociaż przyzwyczailiśmy się myśleć, że to do nas skierowane jest wezwanie do okazywania miłosierdzia. My jednak zostajemy zbawieni przez wiarę, ale ci, którzy wyświadczą nam dobro ze względu na Jezusa, chociaż nie są chrześcijanami, będą mogli cieszyć się życiem wiecznym. O ile damy im szansę, przyznając się do wiary. Warto zatem nie wstydzić się jej – dla dobra innych.
Oczywiście nie tylko ludzie mogą chcieć śpieszyć nam z pomocą. Pierwszym, który pragnie okazać nam wsparcie, jest Bóg. O tym m.in. mówi Biblia we fragmencie, który również odbieramy jako zachętę do służenia. W Ewangelii wg św. Łukasza pojawia się przypowieść o człowieku, który został napadnięty, ale uratował go Samarytanin. Dość łatwo słowo to staje się rachunkiem sumienia - pomagamy czy nie. Trudniej przychodzi nam spojrzenie na siebie jako na pobitego biedaka, który nic nie może zrobić. Tacy właśnie jesteśmy, kiedy pozwalamy poharatać się przez nasze złe decyzje czy grzechy. Tym, który przychodzi, by nas ogarnąć, i nigdy obojętnie nie mija, jest Pan. Dajmy więc sobie pomóc.

Katarzyna Kołata

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!