TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 21 Sierpnia 2025, 07:39
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Kocham się modlić muzyką

Kocham się modlić muzyką

Przez Nowy Sącz przepływa rzeka Kamienica. Nad tą rzeką często spędzała czas na spotkaniach i paleniu jointów grupa młodzieży. Wśród nich kilkunastoletni Arek Zbozień, chłopak, który co prawda od 12 roku życia tworzył już własne hip-hopowe teksty, ale mniej więcej od tego samego momentu uwikłał się w nałogi, między innymi w palenie marihuany.

Arek zaczął palić, bo czuł, że w ten sposób zyska uwagę otoczenia. Jego rodzice rozstali się, gdy był czterolatkiem. Ojciec, pochłonięty pracą, stał się dla małego Arka i jego starszego brata odległy, a jego brak spowodował pustkę i tęsknotę za byciem dostrzeżonym. Bunt i „tumiwisizm”, jak nazywał postawę Arka jego tata, zaczęły cechować zachowanie chłopaka coraz bardziej wpadającego w nałóg. W szkole, rzecz jasna, pojawiły się kłopoty, zawalił nawet jeden rok. Dyrektorka patrzyła na niego co najmniej krzywo, mama była bezsilna, ojciec, choć próbował, nie potrafił dotrzeć do syna. Koledzy byli o tyle, o ile można było razem palić, a nawet kraść, żeby zdobyć kasę ma kupno towaru, ale nie można było na sobie prawdziwie polegać.

W tamtym czasie Arek był zdolny do tego, by przytulać dziewczynę i odwracać jej uwagę, podczas gdy jego kumpel miał wyciągnąć z jej kieszeni telefon, a także do tego, by oszukiwać swoją mamę i mówić jej, że idzie do kościoła i potrzebuje na składkę, gdy tymczasem zrzucić chciał się na używki. Pięć lat przepalonego, przekłamanego, nastoletniego życia. 

Stróż brata swego

Podobnie funkcjonował w tym czasie brat Arka. Choć była między nimi siedmioletnia różnica wieku i nie mieli przez to wielu wspólnych tematów, akurat w tym jednym była zbieżność – oboje sięgali po marihuanę. Jednak to właśnie brat pomógł Arkowi wygrzebać się z bagna, w które się wpakował. Młodszy z braci przygotowywał się wtedy do bierzmowania, starszy jeździł do Ameryki, żeby pracować. Po jednym z powrotów, widać jednak było, że coś się w nim zmieniło, uśmiechał się, był radosny. Kiedy Arek zobaczył go w kościele przystępującego do Komunii Świętej, po raz pierwszy w życiu wstydził się brata, w którego do tej pory był zapatrzony i którego podziwiał. A kiedy tamten znalazł w jego piórniku susz na handel i kazał wszystko wyrzucić do toalety, Arkadiusz był już na takim etapie, że potem kłamstwem wyłudził od brata pieniądze, które miał przeznaczyć na zapłatę za towar. Narkotyki zabrały mu uczucia. Długi, rozwalone relacje, bezsens i bezsilność.

Arek nie chciał rozmawiać, nie słuchał, nie potrafił patrzeć ludziom w oczy. Starszy brat jednak walczył o młodszego. Pewnego dnia, gdy Arek wrócił do domu, brat podszedł do niego, stanął z nim twarzą w twarz i powiedział: „Brachu, nawet nie wiesz, jak ja bardzo cię kocham”. Tymi słowami trafił wreszcie do serca nastolatka. Arek nie mógł zrobić nic innego, jak tylko zacząć płakać. Żeby zmienić swoje życie, Arkadiusz miał zrobić jeszcze dwa kroki – pójść z bratem na modlitwę wstawienniczą do znajomego pana Staszka i przystąpić do spowiedzi, pożegnać się definitywnie ze swoim starym życiem. Ponieważ widział, że brat jest inny niż kiedyś i że ma jakąś swoją drogę, poszedł za nim. Tak zaczęła się przemiana.

Po co jestem?

Dziś występuje pod pseudonimem Arkadio. Talent, który wykazywał już jako dwunastolatek, wykorzystuje, aby chwalić Boga i pomagać ludziom. Rapowanie stało się jego życiem, jego modlitwą. Jeżdżąc autem, modli się tworząc freestyle na chwałę Bożą. Wędruje po Polsce ze swoim świadectwem, konferencjami dla młodzieży, koncertami. Nagrał siedem płyt, współpracował z takimi artystami, jak Robert Friedrich, Darek Malejonek, Grzegorz Turnau, Adam Sztaba czy Stanisław Soyka. Występuje w programie Rafała Porzezińskiego „Ocaleni” emitowanego przez TVP, gdzie swoim rapem opowiada historie bohaterów odcinka i wraz z prowadzącym stara się pokazać nadzieję, jaka odmieniła życie poszczególnych osób. Jest przekonany, że w życiu trzeba robić to, co się kocha, ponieważ Bóg każdego człowieka obdarza szczególnymi darami i predyspozycjami, które mamy wykorzystywać w swoim życiu, aby również innym się lepiej żyło. Zyskał świadomość tego, że na jego drodze będą pojawiały się trudności, że rzeczywistość wymaga zmagania się z codziennymi  obowiązkami i problemami, na pojawienie się których nie mamy wpływu. Jednak podkreśla, że ważne jest, aby mieć świadomość wyboru, czy chcemy trudzić się z sensem, czy bez sensu.

To, co najważniejsze w życiu Arkadia to rodzina, żona i trójka dzieci. Dla nich chce być najlepszym reprezentantem Boga w najprostszych czynnościach, choćby wynosząc śmieci. Tak, jak Jezus, chce służyć. 

Tekst Małgorzata Młotek
Zdjęcie: www.rtck.pl/agencja/arkadiusz-zbozien-arkadio/

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!