TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 19 Kwietnia 2024, 16:17
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Herosi

Herosi

Żyjemy w czasach, w których dość łatwo rzuca się na prawo i lewo pojęciami „z górnej półki”. Bardzo szybko coś staje się „tradycją”, nietrudno też stać się „wspaniałym”. By zostać „bohaterem”, chociażby we własnym domu, wystarczy umieć posługiwać się wiertarką. Jakiś czas temu dowiedziałam się, że zostaje się herosem, jeśli w ramach pielgrzymki sztafetowej przejdzie się 50 km. Chwała i sława.

Kiedyś przechodziło się w sumie 320 km i do bycia herosem było jeszcze daleko. Co więcej – takimi nadludźmi nie byli nawet ci, którzy w jedną stronę pokonywali o wiele większy dystans. Poprzeczka została jednak obniżona, a nawet spadła z hukiem na ziemię. Bo jednak lubimy wzniosłe określenia, nawet wówczas gdy nie mają nic wspólnego z rzeczywistością. Fajnie być takim ekstremalnym przy minimum wysiłku. Życie jednak pokazuje nam codzienny wysiłek tych, przy których jednodniowy wypad do Częstochowy to przysłowiowa bułka z masłem. To ludzie, którzy pielgrzymują przez cały rok, siedem dni w tygodniu, 24 godziny na dobę. To ludzie, którym życie poprzeczkę postawiło bardzo wysoko, a oni każdego dnia do niej doskakują. To ci, którzy namacalnie doświadczają słów małżeńskiego przyrzeczenia, gdy na pytanie, czy chcą wytrwać w tym związku w zdrowiu i chorobie, w dobrej i złej doli, aż do końca życia, odpowiedzieli „chcemy”. Nie chodzi tutaj o życie z przeziębionym (przepraszam, walczącym o życie…) facetem, chociaż każda kobieta wie, że do łatwych te sytuacje nie należą. Mam na myśli te małżeństwa, które dotknęła poważna, przewlekła i często nieuleczalna choroba.
Nikt nie pragnie dla siebie problemów i trudności „z górnej półki”. Te zwykłe, codzienne dotykają większości z nas. Życie pokazuje jednak, że nie zawsze da się przez nie przejść lekko i przyjemnie. Wówczas my sami, a także nasze małżeństwo, jeśli w nim jesteśmy, staje się sprawdzianem, którego niestety część osób nie zdaje. Okazuje się, że miłość może mieć granice wyznaczone przez chorobę, o którą przecież nikt się nie prosił. Ucieczka z takiego związku wydaje się zwykłą szujnią, bo przecież od kogoś, kto ślubował nam miłość i wierność oczekiwalibyśmy zupełnie innego zachowania niż to, że rozdzieli nas choroba, a nie śmierć. Jak wówczas walczyć z poważną chorobą, gdy przy okazji musimy zmierzyć się z rozpadem relacji i samotnością? Takie sytuacje aż trudno sobie wyobrazić. Na szczęście są małżeństwa, które przez chorobę przechodzą wspólnie. Tym bardziej, że poważne problemy zdrowotne dotykają ludzi w różnym wieku, nie tylko osoby starsze. Nie zawsze są one wyrokiem, nie muszą kończyć się śmiercią, ale przeważnie stanowią poważną próbę, ale miłość jest wymagająca. Jednocześnie to właśnie miłość daje siłę do walki z chorobą i staje się motywacją do podejmowania leczenia i rehabilitacji. Dzięki tej miłości człowiek zdolny jest przekraczać swoje wewnętrzne bariery. Ten, kto choruje, może podejmować wciąż nowe wysiłki, a zdrowy mąż lub żona odkrywać w sobie ogromne pokłady człowieczeństwa, by każdego dnia być wsparciem. Najczęściej jest to cicha walka, o której nie pisze się artykułów i książek, a przecież małżeństw, które przeszły i przechodzą taką drogę jest bardzo wiele. To one stają się świadectwem dla dzieci i wnuków, że jedność małżeńska nie wiąże się z pomyślnością, sprawnością fizyczną i dobrym samopoczuciem, ale wykracza daleko poza nie i otwiera na prawdziwą troskę i dobroć, która niekiedy jest wręcz heroiczna.

Katarzyna Kołata

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!