Etos pracy chrześcijanina
Istnieją pewne prawa, które nigdzie nie są wprost zapisane, a bez których trudno albo nawet źle się żyje wszystkim, czy to w Kościele, czy państwie. Jednym z nich jest obowiązek uczciwej i dobrze wykonanej pracy. Przekonujemy się o tym choćby wtedy, kiedy urzędnicy nie powiedzą nam wszystkiego podczas załatwiania ważnych formalności, kiedy kupimy niedopieczony chleb, kiedy nieprzygotowany ksiądz powie banalne kazanie... Przekonują się tym także ci, którzy muszą skorzystać z naszej, nie zawsze do końca uczciwie i dobrze wykonanej pracy. Często odnoszę wrażenie, że nikomu na tym nie zależy i wszyscy są zadowoleni, bo myślą, że tak niejako musi już być. Etos pracy wydaje się należeć jedynie do historii czy zagadnień literatury pozytywizmu, a przecież to on decyduje w dużej mierze o tzw. jakości codziennego życia.
Socjolog powiedziałby o etosie pracy inaczej, ja chciałbym na to zagadnienie spojrzeć oczyma człowieka wierzącego. A bezpośrednim powodem refleksji jest wspomnienie św. Izydora Oracza (z Madrytu), które przypada 15 maja. Otóż idąc ulicami Madrytu, w starej części miasta, w pewnym momencie dojdziemy do świątyni św. Izydora, w której urodzony w 1800 roku Święty został ochrzczony i gdzie spoczywają jego doczesne szczątki. Pochodził z głęboko religijnej rodziny. Z nieznanych przyczyn urodzony w mieście chłopak wyjechał na wieś i pracował na roli jako parobek u Jana Vargasa. Gospodarz w pewnym momencie przekonał się o sile duchowej i pracowitości Izydora. Izydor wkrótce poznał Marię i z nią się ożenił. Mieli jednego syna. Po ślubie przenieśli się do Madrytu, który opuścili na czas zajęcia go przez Arabów, by później ostatecznie tam osiąść.
Ziemska pielgrzymka Izydora odbyła się między Madrytem a wsią pod miastem. W sensie duchowym jego życie było zawarte pomiędzy umiłowanym Bogiem a rodziną - ukochaną żoną i synem. A na drodze tych wartości była sumienna i dobrze wykonywana praca. I w zasadzie to wszystko! Wystarczyło, aby po śmierci w 1130 roku pamiętano o nim, brano go za przykład życia w relacji do Boga i ludzi i wzywano jego wstawiennictwa u Boga. Ze względu na cuda, jakie działy się przy grobie Izydora i pielgrzymów przybywających z całej Hiszpanii w 1170 roku, 40 lat po śmierci, przeniesiono jego ciało z cmentarza św. Andrzeja w Madrycie do kościoła jego chrztu. Cuda uzdrowień i nawróceń osób odtąd jeszcze się nasiliły i trwają aż do dziś, bo przecież ciągle mamy o co prosić. Kiedy bowiem mamy miłość i brakuje chleba, to odczuwamy biedę materialną. Jeśli natomiast mamy chleb codzienny, a nie mamy miłości Boga i ludzi, odczuwamy biedę duchową. Kiedy więc można mówić o prawdziwym bogactwie? Jest ono tam, gdzie jest jedno i drugie i to w dobrych proporcjach! Nie może brakować ani jednego ani drugiego.
Jaka jest recepta na trwałe szczęście naszego Świętego? Otóż można mówić o czterech drogach Izydora do autentycznego bogactwa w oczach Boga, czyli świętości: modlitwa do Boga, sumienna praca, zawierzenie Matce Bożej, pomoc bliźniemu. Jego modlitwa do Boga był nieustanna, nasza niech będzie codzienna. Jego praca jako najemnika i parobka była wykonana perfekcyjnie i więcej niż od niego żądano. Nasza niech nie będzie mordercza, ale rzetelna, uczciwa i wykonana do końca. Jego życie było całkowitym powierzeniem siebie, rodziny i pracy Matce Najświętszej. Nasze niech będzie zawierzone podobne: „pod Twoją obronę uciekamy się Święte Boża Rodzicielko, naszymi prośbami racz nie gardzić w autentycznych naszych potrzebach, ale od wszelakich złych przygód racz nas zawsze wybawiać Panno Chwalebna i Błogosławiona”. Św. Izydor będąc biedny dzielił się z biedniejszymi od siebie. My podzielmy się choć czasami i tym, czego nam zbywa. To jest etos pracy i sposób życia chrześcijanina!
ks. Zbigniew Cieślak
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!