Dzieciom wstęp wzbroniony! Adults only.
Na świecie istnieje opcja hotelowa adults only. Są to miejsca, które nie dopuszczają pobytu dzieci. Zazwyczaj najmłodszymi gośćmi zameldowanymi mogą być szesnastolatkowie. Idea adults only przenosi się do… Linii lotniczych.
Ludzie z pełną świadomością wykupują wakacje w hotelach, gdzie nie ma dzieci. Mali goście bywają hałaśliwi, robią wokół siebie zamieszanie, czasem płaczą i krzyczą. W związku z tym przeszkadzają innym w wypoczynku. Tak tłumacza się turyści, potrzebują spokoju i ciszy. Jest to dość rozsądne rozwiązanie, ponieważ prywatne hotele mogą sobie tworzyć zasady pobytu, jakie chcą i dostosować się do oczekiwań populacji turystów. Sytuacja wymyka się nieco spod kontroli. Są osoby, które prawdziwą tortura określają podróż samolotem z małymi dziećmi. Płacz, krzyk, ciągle bieganie w przejściu są dla nich na tyle uciążliwe, że chętnie wybraliby samoloty BEZ DZIECI.
Po pierwsze. Jestem w stanie zrozumieć dyskomfort pasażera, który słyszy płacz lub krzyk dziecka. O ile problemem nie jest sama sytuacja, to bardzo niesprawiedliwe i spaczone jest uznawanie maluchów za małe, chodzące, drażniące problemy. Takie podejście reprezentują w większości osoby bezdzietne (ostatnio też mówi się niedzietne), ale nie jest to regułą. Dość często pojawia się agresja wobec rodziców, czy opiekunów, jakoby sam płacz i niezadowolenie dziecka oznaczało, że dorosły nie potrafi się nim zajmować. „Niektórzy nie powinni mieć dzieci! Nie umiesz nad nimi zapanować!”. Tak jakby dzieci miały w sobie zamontowany przycisk on/off i dołączono do nich w szpitalu po porodzie instrukcję obsługi – razem z wyprawką? To straszne, ale świadczy o dwóch rzeczach.
Samolot to ogólnodostępny środek transportu. W komunikacji miejskiej dzieci takim osobom także przeszkadzają. Na placu zabaw, przed blokiem, w sklepie… Wszędzie. Dzieci i rodzice muszą zamknąć się w czterech ścianach albo bezgłośnie przemykać, bo ktoś sobie może nie życzyć obecności i oznak życia najmłodszych osobników swojego gatunku!
Wychowanie dziecka to proces. Dzieci nie są dorosłymi, nie panują nad swoimi emocjami w sposób „dorosły”, więc głośno wyrażają ból, frustrację, niezadowolenie. Dzieci intensywnie poznają świat, to nie jest łatwe! Głośne wyrażanie emocji przez dzieci jest normalnym zjawiskiem. Dzieci to część społeczeństwa i naprawdę bez sensu jest wmawiać sobie, że nowocześnie i kulturalnie może być bez nich. Swoją drogą, czy nie powinno się wyposażyć stewardesy w alkomaty i wyeliminować alkohol z podkładów samolotu? Zakaz spożycia również mógłby wykluczyć głośnych, często wulgarnych pasażerów, bo niektórzy swoje wakacji all inclusiv zaczynają już po starcie samolotu, a i tak później nic z nich nie pamiętają. Takie osoby bardziej potrafią doskwierać niż dzieci. Poza tym, są dorosłe!
Wraz z mężem i córką polecieliśmy na wakacje, gdy ta miała pięć miesięcy. Byłam pełna obaw, jak mała zniesie podróż. Miałam wizję morderczego wzroku innych pasażerów, gdy ja będę kołysać i błagać ją, by przestała krzyczeć. W czasie startu karmiłam ją piersią, po 20 minutach zasnęła. Po lądowaniu wychodziliśmy po schodach, na co pasażerka za nami rzekła zdziwiona: To z nami leciało niemowlę?!
Katarzyna Krupińska
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!