TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 29 Marca 2024, 07:29
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Zakorzenieni w Chrystusie

Zakorzenieni w Chrystusie

Niedawno w jednym z kazań usłyszałam, że rodzice, którzy żyją daleko od Kościoła, a po ośmiu beztroskich latach ciągną dziecko na siłę na niedzielną Mszę św., bo niedługo I Komunia, mogą się spodziewać, że ono w przyszłości odejdzie od wiary, która będzie kojarzyła mu się tylko z przymusem. Ale ci rodzice, którzy od samego początku wychowują swoje dzieci w wierze, dają im świadectwo własnym życiem z Chrystusem, nie muszą się martwić, bo nawet jeśli ich pociechy będą błądzić i szukać drogi do Boga na własną rękę, w końcu do Niego trafią, w Nim będą szukać ratunku. Tak się złożyło, że kilka miesięcy wcześniej to samo mówiłam przyjaciółce zmartwionej stygnącą wiarą swoich dzieci. Zakorzenienie w Chrystusie prędzej czy później wyda owoce, i to piękne owoce.

Jeszcze słyszę śpiew grupy, którą poprowadził Jakub Tomalak nieopodal ołtarza na Górze Krzyża: ,,Zbudowani na Chrystusie, w Nim zakorzenieni, mocni w wierze...” W piękną melodię ułożyły się słowa, które stały się mottem tego spotkania w Niedzielę Palmową, które są naszym mottem spotkania na Światowych Dniach Młodzieży w sierpniu, w Madrycie. Do tego hasła nawiązywała także aranżacja z korzeni drzew przy ołtarzu i ambonie.

 

Rozplątywanie korzeni

Najczęściej tak właśnie bywa, że ci, którzy pogubili się w życiu, a przypomną sobie, że ich babcia była dobrą kobietą, bo wierzyła w Boga i kochała Chrystusa, bo modliła się i bezinteresownie pomagała ludziom, a każdy na jej widok uśmiechał się szeroko, wracają do korzeni. Jeśli w atmosferze tej wiary dorastali i zostali w niej zakorzenieni, to nawet po latach, znajdą w niej ukojenie i sens istnienia. Czasami jednak bywa nieco inaczej. Poplątane korzenie życia rodziców sprawiają, że gałązki dzieci wyrastają krzywe i bezowocne, jak w przypadku człowieka, który dawał świadectwo zanim procesja spod Samotni wyruszyła na Górę Krzyża. Rozpoczął je słowami: ,,Jestem synem alkoholika” i opowiedział, jak Chrystus go odnalazł i przyprowadził do siebie. To, że gałązka jest krzywa wcale nie znaczy, że odcięta od drzewa i wsadzona w ziemię nie wypuści własnych korzeni i nie wyda w przyszłości dobrych owoców, jeśli będzie należycie karmiona.

Czasami bywa też, że to dzieci zbawiennie wpływają na życie rodziców z Bogiem. Pamiętam, już nie wiem skąd, takie drzewo wsadzone w ziemię zielonymi gałązkami, a wyrastające do góry korzeniami. Dzięki wierze dzieci lepsi stają się też rodzice. Tak było także w moim przypadku, kiedy cała nasza rodzina stała się aktywnymi członkami Kościoła, zaczęliśmy rozmawiać o sprawach wiary dopiero wtedy, kiedy razem z siostrą wyruszyłyśmy po raz pierwszy na pielgrzymkę. Podobnie jest w przypadku Joanny, Pauliny i Dominiki, które przygarnęły mnie na swoją karimatę podczas Mszy Świętej pod Krzyżem Jubileuszowym.
- Przyjechałyśmy tutaj z parafii franciszkańskiej w Jarocinie, należymy do Franciszkańskiego Ruchu Apostolskiego i staramy się stosować w naszym życiu cnoty naszego patrona św. Franciszka. Ja i Asia dwa lata temu złożyłyśmy przyrzeczenie, że codziennie będziemy odmawiać Nieszpory z liturgii godzin i uczestniczyć we Mszy św. oprócz niedzieli także jeden dzień w tygodniu - mówią dziewczyny, co wywołuje mój autentyczny podziw. Na pytanie, czy udaje się to realizować odpowiadają, że są na Eucharystii codziennie. - Widzimy, że przez naszą wiarę uświęcają się całe nasze rodziny, częściej i aktywniej uczestniczą w Eucharystii, żyją wiarą. Za mną do Ruchu Apostolskiego przyszła moja siostra i koleżanka. Życie duchem św. Franciszka pełnego skromności, pokory, prostoty gryzie się z widzeniem dzisiejszego świata przez naszych kolegów w szkole. Młodzież, która nie zna Chrystusa, nie rozumie nas, ale mimo to próbujemy dawać świadectwo i wydaje nam się, że na niektórych robi to duże wrażenie. Dzięki temu nasze życie jest lepsze, czujemy, że jesteśmy bliżej Boga - opowiadają licealistki, które razem z Apostolstwem jeżdżą na spotkania lednickie, rekolekcje i czuwania. To one, choć bardzo młode zakorzeniają w wierze swoich rodziców i pomagają im pogłębiać wiarę.

 

Otworzyć się na Boga

W swoim słowie ks. bp Stanisław Napierała mówił o przeciwstawieniu dwóch tekstów z Ewangelii, jednego, który mówi o triumfalnym wjeździe Jezusa do Jerozolimy wśród okrzyków ,,Hosanna, chwała Synowi Dawidowemu” oraz drugiego, który mówi o sądzie nad Jezusem i krzykach ,,Ukrzyżuj Go!”. - Te dwa wołania to tajemnica dzisiejszej niedzieli (...) On zginął, umarł, tak się ludziom wydawało i nadal wydaje. Ludzie zabili Go, ukrzyżowali i to jest w pewnym sensie prawda. On tę śmierć przyjął, wybrał, tak chciał i to też jest tajemnica. (...) Zauważajmy miłość Boga, która objawiła się w śmierci na krzyżu - powiedział Pasterz diecezji o męce, śmierci i zmartwychwstaniu Jezusa. Nawiązywał także do naszych dwóch papieży Benedykta XVI i Jana Pawła II.
Mówił o tym, że każdy człowiek szuka Boga, pragnie Boga, ale też trudno się na Niego otwiera. - Pamiętajcie o Duchu Świętym każdego dnia. Każdego dnia na swój sposób wołajcie: ,,Duchu Święty przyjdź!” - powiedział na zakończenie Biskup Ordynariusz.  Myślę, że to wołanie było jak najbardziej adekwatne do Niedzieli Palmowej na Górze Krzyża, która zapełniła się przede wszystkim kandydatami do przyjęcia sakramentu bierzmowania. Może czasami bezrefleksyjnymi kandydatami, którzy pojechali na wycieczkę na ostrzeszowskie wzgórza, bo wszyscy jechali. Wierzę, że takie spotkania mogą budzić niejedną refleksję, sama niezwykła atmosfera Samotni i Góry Krzyża sprawia, że nikt nie odchodzi stamtąd obojętny.

 Anika Djoniziak

 

 

Patrząc i myśląc o młodych

Trzy refleksje błąkały się po mojej głowie, kiedy patrzyłem na tych kilka tysięcy bardzo młodych ludzi, roześmianych, chwilami niezdyscyplinowanych i hałaśliwych, później głęboko zadumanych, a w tym wszystkim pięknych, którzy zgromadzili się wokół Krzyża Jubileuszowego. Przede wszystkim nadzieja. Ponieważ od kilku miesięcy nie mogę usunąć z pamięci słów „Chcemy Barabasza!” wykrzyczanych przez również młodych Polaków na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie, drwiących z krzyża i z wiary, dlatego dzisiejszy widok jest dla mnie jak miód na serce. Ciągle wierzę, że nasz Kościół ma przyszłość, ponieważ jest wiele młodych serc, które nie zagłuszają w sobie głodu wiary, Boga i Miłości.

Kolejna refleksja jest związana ze słowami Księdza Biskupa, który zatrzymując się w homilii na kilku „przystankach” przypomniał nam wszystkim, że jakkolwiek krzyż jest dla nas bardzo istotny i trzeba pod nim stanąć i go przyjąć, to jednak na nim się nie kończy. Jest właśnie przystankiem, a potem idzie się dalej, jest zmartwychwstanie, a gdzieś na końcu jest niebo. Wspólny cel nas wszystkich.

 I wreszcie trzecia myśl. Ksiądz Biskup przemawiając, jak to ma w zwyczaju podczas takich rodzinnych spotkań, przed błogosławieństwem, zwrócił się również do księdza Rafała, duszpasterza młodzieży, zawiązując swoisty pakt: jeśli temu ostatniemu uda się kiedyś zgromadzić na Górze Krzyża dwadzieścia tysięcy młodych, Ksiądz Biskup ofiaruje wszystkim obfity posiłek. Ksiądz Rafał oczywiście przyjął propozycję i wszyscy byśmy sobie życzyli, aby biskup Stanisław musiał się ciężko wykosztować. Ale kto wie, czy jednak najtrudniejszym zadaniem nie będzie zatrzymanie przy Chrystusie i Kościele choćby tych tylko, których widok dzisiaj tak nas ucieszył. Jestem przekonany, że jeśli oni pozostaną zakochani w Jezusie, to i innych za sobą pociągną. Bo miłość przyciąga. Zwłaszcza młodzieńcza miłość. 

Miały być trzy refleksje, ale jeszcze jedną proszę mi na zakończenie „przepuścić”. Jest zresztą jak najbardziej na czasie. Coraz lepiej rozumiem, dlaczego Jan Paweł II tak bardzo kochał młodych i pragnął z nimi przebywać: naprawdę ubywa człowiekowi lat!

ks. AAK

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!