W służbie Bogu i ludziom
W 1866 roku błogosławiony Edmund Bojanowski odwiedził Pleszew, ponad dziesięć lat później przybyły do miasta siostry ze zgromadzenia, które założył i na zawsze wpisały się w życie mieszkańców całej okolicy swoją wszechstronną posługą i tak jest do dziś.
Zanim jeszcze osiągnęłam wiek przedszkolny zapoznałam się z pleszewskim klasztorem sióstr służebniczek oraz jedną z sióstr, która dawała zastrzyki. Rodzice zawozili mnie tam często, bo też często zdarzało mi się chorować, ale dzięki siostrze służebniczce dzisiaj nie mdleję na widok igły i nie boję się żadnych zastrzyków. Dla dzieci, których czekało takie właśnie bolesne leczenie siostra bowiem zawsze miała, poza dobrą, pełną ciepła atmosferą, jakiś obrazek albo zabawkę do zajęcia rąk, czy cukierka. Do przedszkola, czyli Ochronki prowadzonej przez siostry nie poszłam, bo mama nie pracowała i miałyśmy z siostrą (rodzoną) dobrą opiekę w domu, ale już w tzw. ,,zerówce” zawsze cierpliwa i uśmiechnięta siostra Urszula uczyła nas religii. Kolejne siostry przygotowywały nas w szkole podstawowej do Pierwszej Komunii Świętej i prawdziwym dramatem było przejęcie tego zajęcia przez panie katechetki, nie ze względu na to, iż siostry przestały uczyć w szkole, ale dlatego, że zajmowały się zawsze najmłodszymi klasami.
Dla dzieci i ubogich
Kiedy dostałam się do liceum moja droga do szkoły prowadziła obok klasztoru sióstr, więc często zaglądałam do ich gościnnej kaplicy, zawsze ciepłej (także dosłownie, mówiąc o zimie), pełnej kwiatów i ciszy. Co jakiś czas siostry organizowały dni skupienia dla dziewcząt, czy modlitewne czuwania z różnych okazji. Kiedy wracałam ze szkoły od czasu do czasu mijałam też ludzi, którzy pod drzwiami stołówki dla ubogich czekali na ciepły posiłek przygotowywany regularnie przez zakonnice. Mam niewiele ponad ćwierć wieku, a wciąż siostry ze Zgromadzenia Służebniczek NMP Niepokalanie Poczętej z gałęzi wielkopolskiej ciągle są obecne w moim życiu. Znacznie dłużej ta obecność trwa w pamięci pana Czesława Gulczyńskiego, szefa pleszewskiego chóru męskiego ,,Harmonia”. Wspomina on ze wzruszeniem obecność sióstr służebniczek w Pleszewie jeszcze sprzed II wojny światowej. - Chodziłem do Ochronki prowadzonej przez siostry na początku lat 30. Opiekowała się nami siostra Róża, która była bardziej surowa i siostra Jolanta, zawsze uśmiechnięta i serdeczna. Obie uczyły nas modlitwy, różnych zabaw i opowiadały zabawne historie o pajacyku wiszącym na klamce u drzwi, własnoręcznie wykonanym przez siostry z dostępnych wtedy materiałów – opowiada pan Czesław dodając, że siostry mogły kupować włóczkę i nici potrzebne do haftowania i szycia szat liturgicznych oraz bielizny kielichowej, czy sztandarów u jego rodziców. Państwo Gulczyńscy mieli bowiem wówczas w mieście sklep z materiałami niezbędnymi do szycia. Ks. prałat Henryk Szymiec wspominał natomiast audiencję u Ojca Świętego Jana Pawła II, podczas której papież pytał siostry służebniczki, z której gałęzi pochodzą, a kiedy odpowiedziały, że z wielkopolskiej, Jan Paweł II stwierdził: ,,Aha, czyli z Pleszewa”, choć wtedy dom generalny Służebniczek Wielkopolskich nie znajdował się już u nas.
Naśladując Patrona
Wszyscy, którzy chętnie wracali do wspomnień związanych z siostrami służebniczkami spotkali się w Muzeum Regionalnym w Pleszewie na wernisażu wystawy ,,W służbie Bogu i ludziom. Obecność sióstr służebniczek w Pleszewie. 1877 – 1904 – 2014” otwartej w obecności władz miasta, zgromadzenia, jak i wikariusza biskupiego ds. zakonnych ks. kanonika Michała Kielinga. Daty, które widniały na wszystkich folderach i zaproszeniach wyjaśnił dyrektor muzeum Adam Staszak. W 1877 roku do Pleszewa przybyły dwie pierwsze służebniczki po tym, jak z pracy, ze względu na trudności związane z zaborczą polityką Prus, zrezygnowały siostry miłosierdzia. Służebniczki przejęły Dom Sierot przy ul. Podgórnej i musiały przystać na rezygnację z habitów. Ze względu na dziejowe zawieruchy związane z zaborami utworzyły się cztery gałęzie służebniczek: śląska, dębicka, starowiejska i wielkopolska.
W 1900 roku dzięki pomocy ks. Kazimierza Niesiołowskiego został kupiony dom i grunt od Marcelego Drążewskiego, wówczas na obrzeżach miasta, a 9 listopada 1904 roku oficjalnie poświęcono Dom Generalny Sióstr Służebniczek Wielkopolskich (zwanych pleszewskimi) i wybudowany szpital im. św. Józefa (obecnie Zakład Pielęgnacyjno-Opiekuńczy im. św. Józefa). Był to wtedy jedyny szpital w powiecie. Cztery lata później siostry otrzymały zgodę na utworzenie szkoły pielęgniarskiej, która działała do 1946 roku. W 1919 roku w Pleszewie powstała ochronka, którą odwiedził dwa lata później Prymas Polski kard. Edmund Dalbor. W czasach wojennych i komunistycznych, kiedy oficjalna praca wychowawcza sióstr stała się niemożliwa zakonnice katechizowały przy parafiach i pracowały w biurach parafialnych. Przez kilkanaście lat przy zgromadzeniu działała także Praktyczna Szkoła Gospodarcza dla dziewcząt, potem powstał przytułek dla ubogich (obecnie działa kuchnia, która przygotowuje dla nich posiłki). Świadectwa tych wszystkich dzieł można było odnaleźć na wystawie w pleszewskim muzeum, a obok fotografii były to także prawdziwe haftowane arcydzieła, przedmioty z dawnego szpitala, czy szkoły gospodarczej oraz poprzednie wersje strojów sióstr służebniczek.
Spalać się, a innym przyświecać
Trudno znaleźć grupę ludzi, którzy nie byliby wdzięczni pleszewskim służebniczkom za wieloletnią służbę: chorzy, rodzice i dzieci, ubodzy, kapłani, uczniowie i wszyscy, którzy kiedykolwiek zetknęli się z życzliwością tutejszych sióstr. Wyjaśnione zostały dwie daty zawarte w tytule wystawy, jeśli chodzi o ostatnią, rozpoczynający się dopiero rok 2014, jak zaznaczyła siostra prowincjalna Ewa Kruszka, jest Rokiem błogosławionego Edmunda Bojanowskiego, który na pewno zapisze się w pamięci pleszewian jako szczególny rok inicjatyw i uroczystości przygotowanych przez siostry służebniczki, nie tylko w Pleszewie, ale także w całej Polsce.
Od ponad 130 lat służebniczki wcielają w życie idee swojego założyciela, Edmunda Bojanowskiego, który na pierwszym miejscu stawiał zawsze troskę o edukację dzieci i pomoc ubogim oraz chorym. Pomocą w posłudze zawsze były dla sióstr słowa Błogosławionego Założyciela, aby być dobrą duszą, która ,,sama się spala, a innym przyświeca”.
Tekst i foto Anika Djoniziak
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!