TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 21 Sierpnia 2025, 11:02
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

U św. Józefa na planie

U św. Józefa na planie

Wiele razy wyobrażałam sobie dni, w trakcie których będą realizowane zdjęcia do filmu o św. Józefie Kaliskim, do którego miałam zaszczyt współtworzyć scenariusz. Rzeczywistość przerosła wszystkie moje wyobrażenia. No, prawie wszystkie. Tylko pogoda była
tak samo piękna.

Niemal 10 lat temu pisałam do „Opiekuna” artykuł o nawróceniu Radosława Pazury, które rozpoczął dramatyczny wypadek komunikacyjny w styczniu 2003 roku. Po przetransportowaniu aktora do kliniki został on wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej. Wspominał później, że w jej trakcie miał dziwaczne sny, a jeden z nich wyglądał następująco. George Bush, Ronald Reagan i Elizabeth Taylor – cała ta trójka zjawiła się przy jego szpitalnym łóżku. Przylecieli zapytać, jak się czuje i zapewnić, że gdyby czegokolwiek potrzebował ma natychmiast dać im znać. Bush podał Radkowi wizytówkę, na której widniał numer telefonu, pod który w razie czego miał dzwonić. - Jesteś naszym bohaterem Radek, obywatele amerykańscy są ci bardzo wdzięczni – powtarzał prezydent USA patrząc młodszemu Pazurze z uznaniem w oczy. – Jeśli będziesz potrzebował szybkiego transportu, dzwonisz pod ten numer i Air Force One jest do twojej dyspozycji. Radek bardzo się bał o tę wizytówkę. Gdy po przebudzeniu ujrzał Dorotę Chotecką, swoją ukochaną, chciał się upewnić, czy dobrze ją schowała. W końcu był to ich kapitał na przyszłość. Nie rozumiał, dlaczego patrzy na niego w takim osłupieniu, jakby nie wiedziała, o czym mówi. To był ten czas, kiedy granica między jawą a snem była dla niego zupełnie niedostrzegalna. W środę, 1 czerwca br. siedziałam przy stole w Restauracji Świętego Józefa i jadłam zupę gulaszową. Przy tym samym stole siedział ks. prałat Jacek Plota – kustosz sanktuarium św. Józefa, Dariusz Regucki - reżyser filmu o św. Józefie Kaliskim, do którego stworzyłam warstwę fabularną scenariusza i Radosław Pazura, który gra w tym filmie czarny, acz początkowo wyjątkowo czarowny charakter. O ile dobrze zarejestrowałam, wszyscy panowie jedli pyzy w sosie truskawkowym. I to był dla mnie czas, kiedy granica między jawą a snem stałaby się zupełnie niedostrzegalna, gdybym nie miała pewności, że wszystko dzieje się naprawdę.


Czarna dziura
Kiedy cztery lata temu Rafael Film zaproponował mi napisanie scenariusza do ww. filmu pomyślałam, że postawię na szeroką panoramę historyczną kultu św. Józefa w Kaliszu. I postawiłam. Pojawił się w nim tajemniczy siedemnastowieczny artysta-malarz z koronkowymi mankietami rękawów koszuli, elegancki i dostojny inżynier, który zaprojektował Plac św. Józefa, ks. Kłossowski spisujący gęsim piórem pierwsze cuda św. Józefa, sklep ojca Adama Asnyka, który przy ww. placu funkcjonował, Maria Konopnicka szeleszcząca taftową suknią spacerując w cieniu kolegiaty, wypolerowany i błyszczący samochód prezydenta RP Wojciechowskiego, a nawet defilujący żołnierze hitlerowscy, obóz koncentracyjny w Dachau i oczywiście papież Polak na dzisiejszym Placu Jana Pawła II.
Ów historyczny kalejdoskop miał stać się tłem dla obecności św. Józefa w Kaliszu i jego niezwykłych interwencji w życie zwykłych ludzi.
Szybko okazało się jednak, że pomysł ten nie przejdzie, bo jego budżet całkowicie uniemożliwiłby jego realizację. Polecono mi stworzyć wszystko od początku, z naciskiem na współczesność i raczej kameralność. I wtedy w mojej głowie pojawiła się wielka czarna dziura. Jedyne co wiedziałam, to to, że chciałabym by Kalisz został pokazany w tym filmie co najmniej tak pięknie jak Sandomierz w „Ojcu Mateuszu”.


Wizytówka
Mijał czas, a czarna dziura w mojej wyobraźni miała się znakomicie. Absolutnie niczym nie chciała się zapełnić. Modliłam się do św. Józefa o pomoc, ale wydawał się być zajęty sprawami innych wołających o jego wstawiennictwo osób.
Pewnego dnia, zupełnie przypadkowo razem z rodziną przyjechałam do Kalisza (mieszkam w Koninie) i poszliśmy coś zjeść do Restauracji św. Józefa. Zarówno restauracja ta, jak i bliskość sanktuarium św. Józefa, boleśnie uświadamiały mi wówczas fakt, że czas biegnie, a ja nie mam nawet zarysu scenariusza. „Święty Józefie, wiem, że masz na pewno ważniejsze sprawy, ale bez Twojej pomocy chyba sobie nie poradzę” – westchnęłam w duchu. Kiedy opuszczaliśmy restaurację zauważyłam przy wyjściu z niej pudełeczko z restauracyjnymi wizytówkami. Nie wiem dlaczego, ale sięgnęłam po jedną i nagle… Wizytówka wydała się zmienić w malutki ekranik, na którym wyświetlił się pomysł. Przecież ta restauracja mogłaby pojawić się w filmie – pomyślałam. A w restauracji bohaterowie filmu! – szepnęłam sama do siebie. Tylko kim mieliby oni być? Zadawałam sobie pytania, na które odpowiedzi przychodziły mi do głowy w ciągu ułamków sekund. Jak to kim?! Byliby to ludzie, którzy prosiliby o wstawiennictwo św. Józefa, ludzie, którzy doświadczyli jego pomocy! Wszystko stało się jasne. Pozostało tylko znaleźć świadectwa, które można byłoby wpleść do filmu. A tę wizytówkę mam do dzisiaj.

Szkatułka ze skarbami
Twórcy filmu mówią, że ma on budowę szkatułkową, czyli, że jest jak szkatułka, która kryje w sobie kolejne szkatułki, a w nich kolejne skarby. Te skarby to nie tylko świadectwa przełożone na historie filmowe, ale coś jeszcze. Wszystkie przedstawione w filmie historie oparte są o fakty.
Historią wiodącą jest opowieść o rodzinie Kordeckich. Głównym bohaterem jest Robert Kordecki dziennikarz lokalnego radia, pełen zawodowej pasji i przekonania, że „w małym radyjku też można robić wielkie dziennikarstwo”. Robert jest ojcem rezolutnego, 10-letniego Jurka i właściciwe – byłym już mężem – pięknej, wrażliwej skrzypaczki Dominiki. Piszę, że właściwie byłym mężem, bo kiedy go poznajemy, jego żona jest już w związku z innym mężczyzną, a w jednej z kaliskich kancelarii adwokackich powstaje właśnie pozew o ich rozwód. Robert i Dominika pobrali się z wielkiej miłości i długo nic nie wskazywało na to, że tę miłość cokolwiek pokona. Jednak po latach zmęczona niekończącymi się problemami finansowymi Dominika, pewnego dnia poznaje zamożnego, atrakcyjnego i czarującego właściciela miejscowej fabryki instrumentów muzycznych, który całkowicie zawraca jej w głowie i daje utęsknione wytchnienie od walki o byt. Nie, Dominika wcale nie jest materialistką, ani tym bardziej złą żoną. Robert też nie jest złym mężem, tyle, że od lat zbyt pochłoniętym swą pracą, trochę niezaradnym i trochę niedojrzałym. Ich syn Jurek robi co może, by nie dopuścić do rozpadu rodziny, a w tym m.in. prosi o pomoc św. Józefa Kaliskiego. Już skomplikowana sytuacja rodziny Kordeckich komplikuje się tymczasem tak, że – jak mówi Radosław Pazura, odtwórca roli Marcina Waleskiego, nowej miłości Dominiki – po ludzku nie ma już z niej żadnego wyjścia. Ale wtedy właśnie do akcji wkracza nieoczekiwanie św. Józef Kaliski.

Nie opowiadamy bajki
A kto wciela się w rolę św. Józefa? Bo podkreślić należy, że także i On pojawi się w filmie. Rola św. Józefa to dla mnie wyróżnienie i zaszczyt – mówi jej odtwórca Andrzej Róg. - Możliwości wcielenia się w postać Świętego, który w moim życiu jest niezwykle ważny, nie uważam za przypadek. Gdy miałem 30 lat, obrałem św. Józefa za patrona moich starań o wybudowanie domu dla rodziny, mimo braku wystarczających środków. Od tamtej pory nieustannie towarzyszy mi on w moim dorosłym życiu. Świadectw dotyczących wstawiennictwa św. Józefa jest mnóstwo. Przy okazji udziału w „Opiekunie” zagłebiłem się w ich lekturę. Dają mi one poczucie, że nie opowiadamy w naszym filmie bajki. Mówimy o zdarzeniach, które realnie odmieniły życie wielu osób.

Wenecja Północy
Reżyserem, współscenarzystą i twórcą muzyki do filmu jest Dariusz Regucki znany m.in. z takich filmów jak „Karolina” czy „Bóg w Krakowie”. Reżyser zachwycony jest Kaliszem. - To taka Wenecja Północy – stwierdził entuzjastycznie rozmawiając ze mną przez telefon. – Co za klimat! Jaka historia! Wiesz, ile mam pomysłów jak pieknie pokazać to miasto? Na przykład wymyśliłem, że Marcin i Dominika będą mieli randkę na łódce i będąć płynąć przez kanał! A teatr jaki jest piękny! – wyliczał Dariusz Regucki. A skoro już o Teatrze Wojciecha Bogusławskiego mowa, to dodam jeszcze, że do kilku ról reżyser zaangażował również kaliskich aktorów. Nawiasem mówiąc, w filmie wystąpi również wielu kaliszan, wśród nich będą m.in. uczniowie II Liceum Ogólnokształcącego im. Tadeusza Kościuszki, a także muzycy Filharmonii Kaliskiej.


Dwa śluby i bójka
Kiedy 1 czerwca przyjechałam do Kalisza by zobaczyć co się dzieje na planie zdjęciowym, z bazyliki św. Józefa wyszła właśnie filmowa młoda para. Nie jedyna w tej szkatułkowej historii! Dzieje poznania się tej pary, a dodam, że państwo młodzi byli Francuzami, są z całą pewnością jedną z najzabawniejszych interwencji św. Józefa w ludzkie losy. Dużym zainteresowaniem cieszył się młody ksiądz, który udzielał ślubu Francuzom. Przechodnie pytali czy jest… prawdziwy! Nie, nie jest – słyszeli w odpowiedzi. – To aktor.
Co jeszcze mówili przechodnie, którzy prosili śmiało o selfie z aktorami? Na przykład to, że francuska panna młoda jest trochę podobna do Coco Chanel. I przyznam, że coś jest w tym spostrzeżeniu. Wieczorem natomiast, w kaliskim Teatrze im. Wojciecha Bogusławskiego, skakały sobie do gardeł dwa gorące nazwiska polskiego kina: Rafał Zawierucha i Radosław Pazura. Piszę „skakały”, bo rzecz rozegrała się kilkakrotnie z powodu prób. Niespożytą energię wykazywał od rana do późnego wieczora reżyser filmu Dariusz Regucki. Jeśli wszystko dobrze pójdzie, prapremiera filmu odbędzie się już w grudniu tego roku. W Kaliszu, rzecz jasna!

Aleksandra Polewska – Wianecka
Zdjęcia: Bogusław Zdebski, Rafael Film

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!