Ubóstwo na naszych ulicach
Może dotyczy to tylko dużych miast, może temat bezdomności nie musi dotykać i przejmować wszystkich. Jednak czy umierający człowiek, który jest w kryzysie bezdomności, nie jest Jezusem, który umiera
na ulicy czy w pustostanie?
Czy nie powinien być wyrzutem sumienia? Przecież Jezus sam powiedział: byłem głodny, spragniony, a wy nie przyszliście, nie pomogliście. Ten temat poruszony był w ostatnim numerze, jednak czuję, że trzeba raz jeszcze. Idzie zima, przyjdzie mróz (dla posiadających dom temperatura +2 to nie mróz, ale dla bezdomnych już tak), a pod naszymi klatkami schodowymi, w pustostanach są ci, którzy często nie chcą nic zmienić, ale zamarzają, umierają. Czy to nie zadanie dla nas? Otworzyć swoje serca, a poprzez to otwierać drzwi ich serc. Dobro rodzi dobro, nawet jeśli w początkowej fazie jest odrzucane. Jak pomóc? Po pierwsze zatrzymać się przy osobie bezdomnej, zapytać czego potrzebuje. Dalej zaproponować pomoc, np. jakąś kanapkę, ciepłą herbatę. A idąc jeszcze dalej zaoferować pomoc w załatwieniu noclegu, w pójściu do urzędów (zapewniam, są tam osoby, które wiedzą co robić). Jednak ten pierwszy krok jest najważniejszy i jednocześnie najtrudniejszy. Zauważ, zatrzymaj się i pomóż.
ks. ŁS
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!