TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 29 Marca 2024, 11:07
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Świadectwo z peregrynacji

W drodze do nieba

Kiedy usłyszałam, że naszą rososzycką parafię nawiedzi Matka Boża w Jej, ukochanym przez wszystkich Polaków, Jasnogórskim Wizerunku, natychmiast wróciły do mnie wspomnienia. Były to obrazy z dość odległej przeszłości, bo sprzed 34 lat, gdy jako małe dziecko uczestniczyłam w podobnych wydarzeniach. Przypomniałam sobie emocje oraz przeżycia, jakie towarzyszyły zachowanym przez lata w pamięci obrazom z przygotowań do przyjęcia Maryi. Przygotowań nie tylko w parafialnym kościele, ale i w naszym rodzinnym domu.

Mama szyjąca proporce z emblematami maryjnymi, tato przygotowujący bramy powitalne, siostra ćwicząca tekst powitania. I najważniejsze wspomnienie - moment, gdy Matka przybyła do swoich dzieci. To niesamowite uczucie szczęścia wypełniające moją dziecięcą duszę. Chciało się być jak najbliżej Najświętszej Panienki, najlepiej w ogóle nie odchodzić z kościoła, bo tam było tak dobrze. Wróciły wspomnienia jak żywe, jakby to było wczoraj.
Obecnie, będąc osobą dojrzałą, w pełni świadomie chciałam jak najlepiej przygotować się na wizytę Matki Boskiej Częstochowskiej. Wraz z innymi parafianami, pod życzliwym okiem Księdza Proboszcza, rozpoczęłam przygotowania do tego spotkania. Pragnęłam, aby było ono równie niezapomniane, jak to z moich wspomnień.
Gdyby w tym czasie ktoś z daleka popatrzył na naszą parafię, byłby zaskoczony gorączkowymi zabiegami. Przebiegały one niezależnie dwoma torami. Z jednej strony trwała nieustanna modlitwa wiernych w kościele, szkole, a także domach rodzinnych.  Z drugiej – podjęto szereg prac, które miały upiększyć teren wokół kościoła i plebanii oraz całą trasę, którą wjeżdżała Maryja Matka do Rososzycy. We wsi zorganizowano święto pieczonego ziemniaka, czyli „pyrczoki”, aby pozyskać środki na zakup nowych organów do kościoła. Podjęto się też karkołomnego czynu, to znaczy renowacji krzyża umieszczonego kilkanaście metrów nad ziemią na kościelnej wieży. Pięknie udekorowano w domach okna, wywieszono flagi maryjne, papieskie, narodowe, przygotowano bramy powitalne. Na trasie przejazdu ustawiono nieskończoną ilość flag i lampionów tak, by wszyscy odczuli panującą w naszej parafii radość. Przypomnieliśmy sobie jak się plecie korony ze świerku czy bukszpanu, jak się maluje na płótnie, a przede wszystkim jak pięknie może wyglądać nasz kościół, gdy pracujemy w jedności. Chcieliśmy Matkę przywitać po królewsku, dlatego przygotowaliśmy i umieściliśmy nad Jej Wizerunkiem piękną koronę.  Najbardziej pragnęliśmy jednak, by Najświętsza Panna czuła się u nas jak w domu. Może nie wszystko było perfekcyjne, czasami robiliśmy coś w pośpiechu, ale wszystko co robiliśmy, było przepełnione miłością.
Pomimo ciągłej krzątaniny był również czas na duchowe przygotowanie się do przyjęcia Maryi. Czas, w którym bez pośpiechu, ze spokojem, z różańcem w ręku wznosiliśmy oczy ku niebu. Tak naprawdę w naszym życiu nie było podziału pomiędzy pracą, a modlitwą, tak jak i nie istnieje rozdział pomiędzy podejmowanymi przez nas aktami religijnymi, a życiem świeckim w naszych rodzinach. Nie ma przecież przedziału pomiędzy Bogiem a światem.
W czasie rekolekcyjnych spotkań, niezwykłych Apeli Jasnogórskich, odkryłam na nowo prostą prawdę, że w każdym momencie naszego życia jesteśmy zanurzeni w rzeczywistości Bożej. Każdego dnia możemy się otworzyć na Bożą prawdę przez wszelkie wspólnotowe działania, przez modlitwę, poświęcenie, twórczość, przez przełamanie własnego egoizmu, mierności, przez pokonanie strachu i słabości.
11 października o godz. 17. do wyczekujących przed kościołem w Rososzycy wiernych przybyła Matka. Przybyła niesiona na rękach ojców, matek, młodzieży i strażaków. Weszła na nowo w nasze życie i przemieniła serca zgromadzonych. Najpiękniejsza, a przy tym taka ludzka, macierzyńska i serdeczna. Taka nam bliska. Odwiedziła nas w październiku, miesiącu w szczególny sposób Jej poświęconym. Przywitaliśmy Ją najserdeczniej, jak potrafiliśmy. Na nowo przeżywaliśmy wesele w Kanie Galilejskiej. Tym razem Kaną stała się Rososzyca. Poczuliśmy się jak nowożeńcy, jak goście weselni, do których Matka powiedziała: Uczyńcie wszystko cokolwiek Wam powie. My też każdego dnia za księdzem Mieczysławem Malińskim pragniemy wołać: Bądź nam Matką. Uczyń z nas swoje dzieci. Spraw, abyśmy umieli zgodzić się na swój los, tak jak Ty w chwili zwiastowania; znosić biedę, jak Ty, gdyś rodziła w stajni; przyjmować upokorzenia, jak Ty, gdyś musiała uciekać do Egiptu; szukać Jezusa, jak Ty w świątyni jerozolimskiej; prosić Go, jak Ty w Kanie Galilejskiej, gdy zabrakło wina na godach; cierpieć jak Ty, gdyś stała pod krzyżem umierającego Syna; modlić się tak jak Ty w Wieczerniku czekając na Zesłanie Ducha Świętego. Prosimy Cię, uczyń z nas swoje dzieci. Bądź nam Matką

Mirosława Kois

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!