„Rodzina” z piętnastoletnim stażem
27 grudnia 1998 roku o godz. 17.00 na 103,1 MHz z odbiorników radiowych popłynął po raz pierwszy z Kalisza katolicki głos diecezji kaliskiej. Od tamtego czasu minęło już 15 lat.
Z okazji tej rocznicy w kaplicy Wyższego Seminarium Duchownego w Kaliszu została odprawiona Msza św. dziękczynna za minione lata ewangelizowania na falach radiowych. Mszy św. przewodniczył ksiądz biskup senior Stanisław Napierała, który zaznaczył, że Radio ,,Rodzina” stało się radością diecezji. Ono głosi Ewangelię, przekazuje wartości, które są drogie ludziom. Duchowo z przeżywającymi te uroczystości łączył się biskup kaliski Edward Janiak, który zapewniał o modlitwie.
- Radio nie mogłoby istnieć bez słuchaczy. Ani zapał, ani zaangażowanie, ani profesjonalizm nie ma żadnego znaczenia, jeśli nie ma słuchaczy - zaznaczył ks. Leszek Szkopek, dyrektor radia witając wszystkich zgromadzonych w kaplicy, jak i słuchaczy przy odbiornikach. - 15 lat istnienia to nie jubileusz, ale okazja do wyrażenia dziękczynienia Bogu i ludziom. W tej kaplicy jest kilkadziesiąt osób, wypróbowanych przyjaciół, bez których to radio nie mogłoby funkcjonować. Jest z nami ks. biskup Stanisław Napierała, który zapragnął, by to radio było, by taki głos rozchodził się po diecezji i swoimi decyzjami oraz pragnieniem serca doprowadził do tego 27 grudnia 1998 roku, kiedy dokładnie o godz. 17.00 rozległ się katolicki głos z Kalisza dla naszej kaliskiej diecezji – podkreślił ks. prałat Leszek Szkopek. Natomiast ks. bp Napierała, który wygłosił homilię podkreślił, że w minionych piętnastu latach wiele dobra dokonało się dzięki Radiu „Rodzina” Diecezji Kaliskiej. Za to należy dziękować Bogu, szczególnie za Jego błogosławieństwo dla całej redakcji.
- Gdyby nie Boże błogosławieństwo, tego radia by nie było. Ono nie rozwijałoby się i nie osiągnęło tego poziomu, jaki je znamionuje, więc dziękujemy Panu Bogu za to radio – mówił Biskup Senior.
Na Eucharystii obecni byli kapłani i siostry zakonne związane z radiem przez prowadzenie swoich audycji. Ławki zapełniły się także ludźmi, którzy kiedyś tworzyli i teraz tworzą radiową rodzinę. Po Eucharystii wszyscy stanęli do wspólnego zdjęcia. Nie mogło zabraknąć także świętowania przy stole, jak na rodzinę przystało. Popłynęły słowa wdzięczności za pracę i zaangażowanie w działalność radia oraz życzeń. - Życzę, aby to katolickie radio umacniało wiarę ludzi, by podejmowało problematykę trudną, która nurtuje diecezjan w dziedzinie wiary, żeby rozniecało radość, którą powinien mieć każdy człowiek wierzący. Papież Franciszek mówi, że aby mieć radość trzeba spotkać się z Chrystusem, który jest radością. Życzę więc, by to radio prowadziło ludzi do spotkania z Chrystusem coraz intensywniej - mówił bp Napierała.
Tekst i foto Arleta Wencwel
O tym, jak zmieniało się Diecezjalne Radio ,,Rodzina” w rozmowie z jego dyrektorem ks. prałatem Leszkiem Szkopkiem Diecezjalne Radio skończyło właśnie 15. rok swej działalności. Jak to się stało, że to właśnie Ksiądz spośród wielu kapłanów diecezjalnych został jego dyrektorem?
Ks. Leszek Szkopek: Nie jest żadną tajemnicą, że do kapłaństwa przygotowywałem się w seminarium zakonnym. Do piątego roku byłem w Zgromadzeniu Księży Salwatorianów. I właśnie wtedy jako kleryk wraz z innymi kolegami jeździliśmy co dwa tygodnie na dyżury do radia we Wrocławiu, żeby było ciekawiej nazywało się ono „Rodzina”. W radiu, jak wiadomo, są różne role: są realizatorzy dźwięku, spikerzy, ale ja nie byłem ani jednym, ani drugim. Miałem szumnie nazywający się etat redaktora dyżurnego. Moje zadanie polegało na utrzymywaniu kontaktu ze słuchaczami. Poza tym miałem za zadanie przygotowywać serwis informacyjny, wydrukować, zredagować i oddać do nagrania. Wiedział o tym moim radiowym zaangażowaniu ksiądz biskup Stanisław Napierała i kiedy stanął przed koniecznością powołania nowego dyrektora radia poprosił mnie, bym się tym zajął. Miałem wówczas o radiu pojęcie jednak mizerne. W tamtym radiu nigdy nie mówiłem przez mikrofon, nie nabyłem umiejętności ani spikerskich, ani realizatorskich. Jednak kiedy Ksiądz Biskup zaproponował mi tę pracę, przyjąłem, nie wiedząc tak naprawdę, co mnie czeka.
Kiedy Ksiądz objął stanowisko Radio działało już pół roku. Z czym musiał się Ksiądz zmierzyć na początku?
Tak, zespół redakcyjny już był. Miesiące przygotowań: ramówka, tematy, osoby prowadzące - to wymagało wielkiego wkładu pracy. Metodycznie wszystko było dobrze pomyślane. Jednakże Ksiądz Biskup oczekiwał, iż będzie to trochę inne radio. Spośród osób, które były przede mną nie wszystkie w tym nowym modelu się odnalazły. Część ludzi odeszła, trzeba było pozyskać kolejnych. Rotacja w radiu właściwie jest ciągle. Zespół tworzyli ludzie, którzy zaangażowali się w jego tworzenie z dobroci serca, byli to wolontariusze. Tworzyliśmy bardziej grupę przyjaciół, niż załogę z szefem na czele. Dziś wiem, że to było bardzo cenne doświadczenie, bo umowę o pracę można rozwiązać, a przyjaźń trwa. Ich oddanie się pracy w radiu było czymś wyjątkowym. Łączy nas to, co jest mniej uchwytne i może właśnie dlatego to radio ma swój specyficzny klimat. Klimat rodziny.
Radio Katolickie Diecezji Kaliskiej przyjęło nazwę „Rodzina” i kiedy przekracza się próg drzwi, na których widnieje tabliczka „Radio” daje się wyczuć taką właśnie atmosferę. Wydaje się, że przekracza się próg domu, a nie studia.
Tak. Często nasi goście, którzy mają doświadczenie współpracy z innymi rozgłośniami mówią, że takiego radia nie ma nigdzie. Nie chodzi tu o to, by się chwalić, chcę tylko zaznaczyć, że funkcjonuje ono na innych fundamentach. Wszystko jest oparte o naszą wspólnotę. I po tych piętnastu latach mojej pracy widzę sens takiego zaangażowania. Nasze pomieszczenia radiowe, tak w skrócie mówiąc, są otwarte, wszyscy jesteśmy razem. Jesteśmy otwarci dla gości. Chcemy, by każdy, kto do nas wchodzi czuł się jak w domu, jak w rodzinie.
Pomówmy teraz o stronie technicznej, o zapleczu radia. Jak to się w tych latach zmieniało?
Radio siedzibę znalazło w budynkach Wyższego Seminarium Duchownego Diecezji w Kaliszu przy ulicy Złotej 144. Sygnał radiowy emitowany jest z anteny umieszczonej na wieży kościoła w Chełmcach. W 1998 roku dysponowaliśmy jednym studiem emisyjnym - trzeba podkreślić, że było ono bardzo ładnie urządzone i zagospodarowane. Po dwóch latach okazało się, że to za mało - wybudowaliśmy drugą część radia: drugie studio, spore zaplecze redakcyjne. Początkowo program był nadawany codziennie od godziny 17.00 do 18.00. Przez studio przewijało się i przewija wielu gości duchownych i świeckich, dzieci, młodzież i osoby dorosłe. Przez kolejne lata nastąpił znaczny rozwój Radia „Rodzina”. W roku 2000 czas emisji został poszerzony do dwóch godzin dziennie, potem cztery, sześć, aż w końcu osiem. Rozwój techniczny naszej rozgłośni diecezjalnej sprawił, że począwszy od 19 marca 2001 roku możliwymi stały się bezpośrednie transmisje z uroczystości kościelnych przeprowadzanych w różnych miejscach diecezji kaliskiej. Od tej pory słuchacze mogą tworzyć poprzez transmisje radiowe wspólnotę modlitwy, wsłuchują się w lekturę duchową oraz zdobywają szereg wiadomości z życia diecezji, a także z życia Kościoła w Polsce i na całym świecie.
Radio to nie tylko audycje na żywo, transmisje z wydarzeń wyłącznie dźwiękowe. Słowo mówione jest ulotne i nie każdy może akurat danego programu wysłuchać. Dlatego też potrzebna była taka forma, by dotrzeć do większego grona i by to zostało na dłużej. Mam na myśli tutaj stronę internetową.
Niestety nasze radio nie dociera jeszcze do wszystkich w diecezji przez odbiorniki radiowe. Natomiast dzięki stronie internetowej wszyscy, bez względu na miejsce, w którym się znajdują mogą uczestniczyć w życiu diecezji. Wiemy, że z radiowej strony korzystają tysiące ludzi. Nasza strona jest także jakby utrwalaczem dla radia, gdyż radio jest ulotne. Powiedzmy sobie szczerze, mało kto ma czas usiąść przy radiu i słuchać. Strona sprawia, że audycje, katechezy, czy konferencje, rozmowy, które publikujemy na www.radiorodzina.kalisz.pl każdy może w dowolnej porze odsłuchać.
W takim razie, co jeszcze Ksiądz chciałby zmienić, co jest Księdza marzeniem?
Jak już wspomniałem, naszym problemem jest to, że jednak nie docieramy jeszcze do wszystkich diecezjan. I to jest największe marzenie na przeszłość, by zbudować jeszcze jeden nadajnik. Na początek na południu diecezji, gdzie jeszcze nas nie słychać. A marzenia się spełniają: marzyliśmy wszyscy o kaplicy w radiu, ale ja w głębi serca myślałem, że to niemożliwe. Kiedyś wyraziliśmy głośno to pragnienie wobec ks. biskupa Stanisława. Biskup zauważył, iż bardzo nam zależy na tym, by takie miejsce obecności Chrystusa w radiu było i w pewnym momencie dał przyzwolenie na przygotowanie kaplicy. W 2012 roku marzenie się urzeczywistniło - w lipcu kaplica została poświęcona. Od tamtego czasu jest ona radiowa, czyli nasza, ale także i słuchaczy. Każdego dnia w Godzinie Miłosierdzia, wystawiamy Najświętszy Sakrament i transmitujemy, tak ważne dla wielu nabożeństwo. Prawdopodobnie jesteśmy jedyną rozgłośnią w Polsce, która w ten sposób proponuje słuchaczom modlitwę w tej godzinie. Ludzie w niej uczestniczą i bardzo sobie to cenią.
Czym kieruje się Ksiądz w wypełnianiu ośmiogodzinnego programu?
Zależy nam, by te osiem godzin programu wypełnić wartościową treścią. Nosimy nazwę „Rodzina” i interesuje nas rodzina. Jesteśmy z rodziny i dla rodziny. Tzn. służymy rodzinie i to jest dla nas program. Innym motorem działania jest diecezja i jej życie. To jest nasze zadanie, żeby być w tych miejscach, gdzie dzieją się rzeczy ważne, gdzie posługuje Biskup - staramy się w wielu spotkaniach diecezjalnych uczestniczyć, przekazywać je i relacjonować. Radio nie jest tylko samo dla siebie - jest ono jakby pretekstem dla różnych działań, które podejmujemy. Naszym radiowym „dzieckiem” jest np. inicjatywa nocy konfesjonałów. Jest to jedno z takich działań, które w sensie organizacyjnym realizujemy w Radiu „Rodzina”. Oczywiście to nie jest nasz oryginalny pomysł, ale przenieśliśmy to do Kalisza i okazało się bardzo potrzebne, a życzliwość kapłanów - spowiedników sprawia, że jest możliwe do zrealizowania. Kolejną naszą radością są pielgrzymki organizowane dla naszych słuchaczy. Każdego roku wybieramy się gdzieś z naszymi słuchaczami, z jednymi do Krakowa, czy na Jasną Górę, z innymi do Włoch, Fatimy czy do Ziemi Świętej.
Poproszę o małe podsumowanie od serca.
Cieszę się, że Radio „Rodzina” jest właśnie TAKIE. Mam satysfakcję, że to już piętnaście lat, że ono trwa i że się rozwija. Podkreślam, to nie jest moją zasługą, to poparcie Księży Biskupów, życzliwość wielu kapłanów, sióstr zakonnych i świeckich. To przede wszystkim współpraca, dobra współpraca całego zespołu redakcyjnego. No i oczywiście słuchacze, ich obecność jest decydująca: bez nich byśmy nie istnieli. Zatem największym marzeniem jest to, by radio było słuchane przez wielu. Życzę więc sobie, byśmy jako Radio „Rodzina” byli potrzebni.
rozmawiała Arleta Wencwel
Ks. Mateusz Puchała: Początki mojej kapłańskiej posługi w Radiu ,,Rodzina” łączą się z 15-leciem działalności tej rozgłośni. Pan Bóg nieustannie nas zaskakuje. Kiedy nasze Radio emitowało pierwszą audycję miałem 12 lat i pewnie nawet nie wiedziałem, że takie Radio w ogóle istnieje. Minęło dokładnie 15 lat i Pan Bóg sprawił, że od 1 lipca 2013 roku znalazłem się w radiowej rodzinie. Ośmielę się powiedzieć, że w tym czasie, kiedy rozwijało się Radio „Rodzina”, rodziło się, a następnie kształtowało moje powołanie do kapłaństwa. Od momentu rozpoczęcia mojej posługi w Radiu „Rodzina” mija dopiero kilka miesięcy. To moje początki, wszystkiego się jeszcze uczę i wiele rzeczy mnie jeszcze przerasta. Wiem jednak, że Pan Bóg mnie prowadzi. Przez ten krótki czas mogłem już doświadczyć wielu pięknych chwil. Na pewno praca w radiu jest nieco inną formą pracy duszpasterskiej niż ta w parafii. Jednak cel posługi kapłańskiej jest wspólny: dawać innym Boga i mówić o Nim. Rozpoczęcie pracy w Radiu ,,Rodzina” to na pewno nowy etap w mojej kapłańskiej posłudze. Nie wiem co przyniesie czas. Ufam jednak, że to doświadczenie związane z pracą w radiu da konkretne owoce w moim życiu. A to, czego się nauczę, będę mógł wykorzystać w przyszłej pracy duszpasterskiej.
Kinga Tomalak: Nasze początki pracy w radiu to marzec 2001 roku. Byliśmy wtedy na pierwszym roku studiów na kaliskim WPA. Wtedy kilku przedstawicieli Duszpasterstwa Akademickiego z ks. Aleksandrem Genderą (ówczesnym duszpasterzem) zaproszono do studia na nagranie audycji. Nie myśleliśmy, że już tam zostaniemy. Tak się zaczęło. Tuż po zajęciach na uczelni pędziliśmy na przystanek autobusowy i 16-tką docieraliśmy na ulicę Złotą. To były początki naszej pasji. Uczyliśmy się pracy przy mikrofonie i realizacji przy konsoli. Pierwsza z naszych wspólnych cyklicznych audycji nosiła tytuł „Pisane słowem i muzyką”. W 2002 roku pobraliśmy się. Jeszcze jako studenci, a już jako małżonkowie (jeszcze bez dzieci) przez kilka lat, oprócz dyżurów w tygodniu, prowadziliśmy audycje niedzielne. Rozkład naszych dyżurów zaczął się zmieniać, kiedy na świat przyszła Zosia (dziś już co jakiś czas sama nagrywa audycje). Umiejętności, a tym samym zajęć w radiu przybywało. Powstawały kolejne cykliczne programy. Jak długo było to możliwe byliśmy w radiu zawsze razem.
Jakub Tomalak: Okres pracy w radiu zawsze będę wspominał jako czas błogosławiony. To prawie 10 lat, czyli znaczna część mojego życia, która bardzo mnie kształtowała. Był to okres wchodzenia w dorosłe życie. To był czas studiów, potem ślub, w tym czasie urodziły się nasze dzieci, zacząłem intensywną pracę zawodową, wybudowałem dom. Ze względu na ogrom obowiązków musiałem zrezygnować w pracy w radiu, ale jest ono dla mnie do dziś bardzo ważne, bo tam słyszę codziennie słowo Boże. Wiele z mojej obecnej działalności muzycznej ukształtowało się w radiu przez dostęp do bogatej biblioteki muzycznej. To była inspiracja do założenia Chóru Duszpasterstwa Akademickiego, który potem przerodził się w Chór Musica Nova Calisiensis. Również Festiwal Abba Pater to muzyczne dzieło, które urodziło się w Radiu ,,Rodzina”.
Kinga: Od lat obok realizacji programu i montażu przygotowuję audycje związane z rodziną, obroną i szacunkiem do życia każdego człowieka. Radio jest częścią naszego życia, którą traktujemy bardzo poważnie i rodzinnie. Również tu, ze strony ludzi, otrzymujemy wsparcie. Jesteśmy i czujemy się odpowiedzialni za każde słowo i audycję, którą przygotowujemy. Stałych pracowników jest niewielu. Każdego dnia wszyscy się spotykamy, rozmawiamy, planujemy, rozwiązujemy problemy. Dobrze się znamy. Razem tworzymy coś ważnego.
Magdalena Olszewska: Minęło 15 lat mojej współpracy z Radiem ,,Rodzina”. Od czterech lat nie uczestniczę już bezpośrednio w codziennym życiu radia – dzieli nas spora odległość (mieszkam w Jastrzębiu). Wspieram radio, ale już nie w takim wymiarze jak dawniej. Śmiało mogę jednak powiedzieć, że to „rozstanie” uwypukliło wartość tego, w czym mogłam uczestniczyć, uwypukliło wartość pracy w radiu. I może ta 15. rocznica jest dobrą okazją do pewnej analizy tej wspólnie przebytej drogi. Radio ma charakter formacyjny - poprzez modlitwę, przekazywane treści ma pomagać słuchaczom kształtować życie wiary, ma pomagać wybierać dobro, jest swoistym drogowskazem w różnych aspektach życia. Więc z pewnością ważne jest to, co z radia wychodzi jako treść w formie audycji. To priorytet. Ale i w tym radiu, w jego wnętrzu, są ludzie – chociaż mogę tu i teraz mówić jedynie we własnym imieniu – którzy również podlegają pewnemu kształtowaniu. W tej całej współpracy okazało się, że i ja stanowiłam niezły kawałek gliny, który przez te lata został ukształtowany – przez modlitwę, słowa przekazywane, przez muzykę – i co ważne – przez spotykanych ludzi, którzy podawane na 103,1 MHz treści potwierdzali swoim życiem. Dzisiaj śmiało mogę powiedzieć, że gdyby nie lata mojej pracy – naznaczonej bardzo mocno moją pasją – nie byłabym taką osobą, taką żoną, taką mamą. Daleko oczywiście do ideału, ale wiem, że tego, co dane mi było otrzymać tu w radiu, nie oddałabym z pewnością. Zawsze powtarzam, że dla mnie praca w radiu, to nie tylko praca, którą można liczyć na godziny. To coś więcej – to pasja i misja, to źródło bogactw, z których sama wiele zaczerpnęłam. Moje – poniekąd – rozstanie z radiem pozwoliło mi jeszcze jaskrawiej to zobaczyć. A to z kolei rodzi wdzięczność za ten wspólny czas. Wdzięczność wobec tych, którzy radio tworzą, również wobec tych, dla których jest ono tworzone – wobec słuchaczy. Wdzięczność wobec ludzi, za którymi tęskni się niemal jak za rodziną.
Ks. Łukasz Skoracki: Ktoś zapytał mnie pewnego dnia: czy radio coś ci daje? Muszę przyznać, że mocno wtedy się zastanowiłem. Czy coś zyskałem dzięki mojej pracy? Myślę, że wiele. Zacznę od tego, że my księża do pracy w Radiu „Rodzina” jesteśmy w jakiś sposób wybierani. Niech nie zabrzmi to pysznie, ale tak jest. Pamiętam, jak w czerwcu 2009 roku, w godzinach wieczornych dostałem telefon, że Biskup chce się ze mną widzieć. Pracowałem wtedy w Krotoszynie, a tego dnia niedaleko nasz Pasterz udzielał bierzmowania. Była to okazja, by się spotkać. Rozmowa trwała dosłownie 5 minut. Ks. biskup Stanisław powiedział mi wtedy, że chce, bym pracował w Radiu „Rodzina” i pytał, czy ja się na to zgadzam. Pamiętam, co wtedy powiedziałem: w imię posłuszeństwa TAK, zgadzam się. Pasterz udzielił mi błogosławieństwa i od lipca skierował mnie do Kalisza, na ulicę Złotą. Czego mnie to miejsce uczy? Posłuszeństwa woli Bożej, którą czasem tak ciężko się przyjmuje. Jest jeszcze kilka rzeczy. Kolejna to słuchanie słowa Bożego. To, że czasem jestem przed mikrofonem mobilizuje do otwierana Biblii i czytań z dnia, szukania komentarzy i słuchania papieża. Często dzielimy się przy stole z dyrektorem ks. Leszkiem swoimi poruszeniami dotyczącymi tego, co Bóg chce nam powiedzieć. Tak... za to dziękuję najmocniej.
To już piąty rok mojej posługi w tym miejscu. Tak, to jest posługa. Za każdym razem cieszę się, gdy ludzie przekazują sygnały wdzięczności, bo wiele osób naprawdę wie, że katolickie radio ma służyć. Nie tylko informować, ale ma służyć człowiekowi i prawdzie. Praca w radiu jest bardzo wymagająca, ale myślę, że jeśli podejdzie się do niej z wiarą, to nagle okazuje się, że człowiek więcej otrzymuje niż daje. Jeszcze wiele mógłbym pisać o tym, co przeżyłem przez te lata, co otrzymałem i kogo spotkałem, ale niech to pozostanie między mną a moim Zbawicielem. Dziękuję Ci Boże za to, że wybierasz to, co słabe w oczach świata.Maria Gurzyńska: Choć na to, że pracuję w Radiu ,,Rodzina” miało wpływ wiele okoliczności, to zawsze z uśmiechem mówię, że tę pracę załatwiła mi Matka Boża. Moja właściwa posługa w radiu rozpoczęła się bowiem od peregrynacji Obrazu Matki Bożej Częstochowskiej w diecezji. Nie miałam wtedy prawie żadnego doświadczenia w pracy reporterskiej, ale zostałam obdarzona dużym zaufaniem. Zadanie, które na początku wydawało się niemożliwe do wykonania, już wkrótce okazało się wielką przygodą – przygodą u boku nie byle kogo, u boku Maryi. Te pierwsze kilkanaście miesięcy pracy „w terenie” dały mi umiejętności w zakresie pracy reportera, otworzyły mnie na drugiego człowieka i jego historię. W tym czasie nauczyłam się zadawać pytania i słuchać odpowiedzi. Przede wszystkim jednak był to czas słuchania słowa Bożego, jak Maryja i razem z nią, przyjmowania z pokorą tego, co wokół się działo, tego co Pan Bóg przygotował. Po nawiedzeniu moja posługa w radiu nie zakończyła się i jestem za to wdzięczna. Dziś, jak każda zatrudniona w Radiu „Rodzina” osoba, potrafię nagrywać, montować, przygotować serwis informacyjny, realizować program, zrobić audycję, czy reportaż od początku do końca, przeprowadzić rozmowę, „obrobić” zdjęcia. Są to ważne umiejętności, ale praca w radiu katolickim to coś więcej niż szereg wyuczonych czynności. Trzeba mieć przekonanie, że to, co się robi jest ważne i wartościowe dla słuchacza i dlatego staram się nie iść na łatwiznę. Lepiej czy gorzej, patrząc po ludzku, w radiu ma być głoszone słowo Boże. Najczęściej jednak to mnie jest ono głoszone. Bywa, że podczas montowania kolejnej konferencji, co często jest żmudną pracą, przeżywam rekolekcje. Bywa, że wystarczy słowo, czy gest spotkanego w trakcie posługi człowieka, by moje serce odmieniało się, bym choć trochę się nawróciła.
Myślę, że gdyby nie posługa w Radiu „Rodzina”, Pan Bóg nie miałby takiego dostępu do mnie, jak ma obecnie. Ta praca umacnia mnie w trwaniu w Kościele, we wspólnocie, jaką jest sama redakcja. Odkąd jestem w radiu wiele w moim życiu uległo zmianie. Dziękuję Bogu, że pozwala mi odkrywać swoją historię na drodze neokatechumenalnej. Mam poczucie, że gdyby nie moja praca w rozgłośni katolickiej naszej diecezji, wiele rzeczy w moim życiu wyglądałoby inaczej.
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!