Przedborów - szczególne miejsce,
błogosławiony czas
Caritas Diecezji Kaliskiej organizuje co roku wakacyjny odpoczynek dla dzieci na obozie socjoterapeutycznym w Przedborowie. Na pytanie dlaczego warto tam pojechać jako wolontariusz i ofiarować swój czas dzieciom, postaram się udzielić odpowiedzi przez pryzmat moich osobistych doświadczeń związanych z tym miejscem.
Przedborów będę utożsamiać z moimi pierwszymi doświadczeniami jako wychowawca kolonijny. Zdecydowałam się mimo licznych głosów sprzeciwu najbliższego otoczenia. Starano się wzbudzić we mnie świadomość szerokiego zakresu obowiązków i ponoszonej odpowiedzialności. Celowo piętnowano dewiacyjne zachowania współczesnej młodzieży, a przy tym jawnie powątpiewano w moje osobiste predyspozycje pedagogiczne.
Dylemat: jechać, czy nie jechać?
A jednak, mimo tak przerażających argumentów zaryzykowałam. Pojechałam jako wolontariusz. Fakt ten mógłby świadczyć o moich wzniosłych ideałach, filantropijnej motywacji. Nic z tych rzeczy. Kierowały mną wyłącznie egoistyczne pobudki. A mianowicie: miałam nieodpartą - sokratejską świadomość własnej niewiedzy, którą konfrontowałam z argumentami o ponoszonej odpowiedzialności. W rezultacie dla własnego komfortu psychicznego wolałam nie dokładać ciężaru na swoje barki, jakim byłoby wynagrodzenie pieniężne za sprawowaną opiekę. W każdym razie pojechałam na kolonie z głębokim postanowieniem, że jeśli wcześniej usłyszane zniechęcające mnie słowa staną się samospełniającym się proroctwem, porzucę rozpoczęty pedagogiczny kierunek studiów. Wolałabym żyć wówczas ze świadomością źle podjętego wyboru, niż być świadkiem cierpień, które mogłabym nieświadomie fundować dzieciom. Z perspektywy straconego roku wydaję się to być zarówno absurdalnym, jak i szlachetnym postanowieniem. Na szczęście jednak moja katastroficzna wizja zakończenia „kariery studenckiej’’ nie zrealizowała się. Mało teg,o doświadczenia związane z dziećmi przyjeżdżającymi do Przedborowa na trwałe wpisały się w kanon najpiękniejszych wspomnień i utwierdziły mnie w przekonaniu, że słusznie wybrałam tę drogę zawodową. Od tamtego czasu każdego roku, kiedy planuję wakacje, zawsze na pierwszym miejscu uwzględniam terminy koloni w Przedborowie, tak aby z niczym mi nie kolidowały.
Dlaczego warto się bać?
„Strach jest sprzymierzeńcem wojownika, ponieważ pozwala być uważnym i czujnym’’. Lęk mobilizuje człowieka, jeśli nie poddamy mu się, tylko wyjdziemy naprzeciw wyzwoli z nas pokłady kreatywności o jakie siebie nie podejrzewaliśmy. Odwaga wykuwa się tylko w konfrontacji z sytuacjami, które wydają się nas przerastać. Aby nie brzmiało to jak puste frazesy podam przykład.
Na długo przed zbliżającym się terminem wyjazdu usilnie błagałam Boga o natchnienie dla kierownictwa, aby przydzieli mi grupę w wieku nastoletnim. Czyżby był to desperacki krok udowodnienia sobie braku kompetencji? Wtedy tego tak nie postrzegałam. Wcześniejsze doświadczenia niejednokrotne udowadniały mi, że w kontakcie z młodzieżą czuje się jak przysłowiowa ryba w wodzie. Oczywiście nikt nie jest na tyle szalony, aby żółtodziobowi powierzyć grupę młodzieży. Dlatego zgodnie z moimi preferencjami, ku mojemu przerażeniu, dostałam pod swoje skrzydła jedenastoletnie dziewczynki. Wówczas, w mojej percepcji nic gorszego nie mogło mi się przytrafić. Tymczasem już po pierwszym kontakcie okazało się, że moje obawy były całkowicie nieuzasadnione. Nawiązałam wspaniałą relację z dziewczynkami dającą ogromne pokłady satysfakcji. Poradziłam sobie, bo musiałam. To doświadczenie pokazało mi, że nie zawsze wszystko jest takim, jak nam się wydaje. I warto przyjąć to co jest w naszym przekonaniu trudne. Pan Bóg nas nie zostawi i udowodni, że nie ma rzeczy niemożliwych.
Prawo do błędów
Oczywiście mój pobyt nie składał się z samych sukcesów pedagogicznych, bywały też te niesatysfakcjonujące momenty, a mianowicie - porażki. Prawo do nich ma jednak każdy z nas. Ważne, aby posiąść umiejętność wyciągania adekwatnych wniosków. Bo jak mawiał Korczak, pedagodzy „dobrzy od złych różnią się ilością popełnionych błędów, wyrządzonych krzywd. Są błędy, które dobry wychowawca popełnia tylko raz, a oceniwszy krytycznie, nie ponawia’’. Nie należy też dramatyzować własnych potknięć i wymagać od siebie niemożliwego perfekcjonizmu. Kultowa postać Ani z Zielonego Wzgórza, która miała szczególne skłonności do wpadania w tarapaty powtarzała: „Jutro jest zawsze czyste, nieskalane żadnym błędem”.
Warto tę złotą zasadę powtarzać sobie każdego ranka. Z całą odpowiedzialnością mogę zagwarantować, że w razie jakichkolwiek trudności człowiek nie pozostanie sam. Mając doświadczenie innych koloni stwierdzam, że nigdzie nie doświadczyłam tak wspaniałej atmosfery. Odczuwa się tam w sposób szczególny wspólnotę, wspólnotę osób o otwartych sercach, zawsze służących radą, pomocnych dłoniach. Doświadczenia bogatszych stażem kolegów mogą uchronić nas przed niejedną trudną sytuacją.
Kontakt z dziećmi, gwarancja zaskoczenia samego siebie
Z cyklu innych perypetii. Już pierwszego dnia uświadomiłam sobie, że nie ma rzeczy niemożliwych. Jako, że wiedziałam, że cierpię na dziwną przypadłość (odziedziczoną po przodkach) niezdolności do zapamiętywania imion, miałam w rękawie przygotowane trzy asy - zabawy, z których chcąc nie chcąc musiałam skorzystać. Moje dziewczynki które również nie znały się wcześniej, nie miały problemu z przypisaniem imion już po pierwszej zabawie. Tymczasem ich pani przy trzeciej popularnej grze z wypowiadaniem imienia osoby, od której otrzymało się piłkę, leżała na łokciu jako zadośćuczynienie za permanentne pomyłki. Karę zniosłam dzielnie, dzięki czemu już w połowie pierwszego dnia mogłam traktować dziewczynki, jak na to zasługiwały, posługując się ich imionami.
Co wyróżnia Przedborów?
Niejednokrotnie zastanawiałam się, gdzie tkwi tajemnica tego szczególnego miejsca, każdego roku nie wyobrażam sobie wakacji bez spędzania ośmiu dni w tym miejscu. Myślę, że składa się na to wiele czynników. Wspaniała kadra, kierownictwo, wolontariusze, a w końcu same dzieci. Jest jednak jeszcze Ktoś, kto nad tym wszystkim czuwa. Najlepszy z możliwych Nauczycieli. Sam Bóg opiekuje się nami i tam można namacalnie tego doświadczyć. Moc jaką czerpie się z codziennej Eucharystii, daje siłę do pokonywania trudności. Opisuje to z perspektywy osoby wierzącej, ale zapewniam, że również dla osób niewierzących nie będzie stanowić to problemu. Moje koleżanka, która deklaruje się jako deistka z zachwytem wspomina czas spędzony w Przedborowie. Nie stosowałam jednego, konkretnego modelu wychowania, po prostu pragnęłam tym dziewczynkom, których dzieciństwo nie zawsze wyglądało tak, jak powinno, ofiarować jak najwięcej miłości. To wystarczyło, aby wszystko inne podporządkować temu jednemu i aby pozyskać serca dzieci. A na końcu, bez krzty skromności powtórzę słowa za pewnym bogatym w staż wychowawcą: „Życzę wam takiej grupy, na jaką zasłużycie.’’
Czego się spodziewać?
Tym świadectwem pragnę wszystkich niezdecydowanych zachęcić do zaryzykowania. Z pewnością nie można oczekiwać idylli. Warto być świadomym, iż wyjazd w charakterze wychowawcy kolonijnego będzie wymagał wiele wysiłku, samodyscypliny, wytrwałości. Potrzeba również sporej dawki silnej woli, aby zwalczać w sobie uprzedzenia, stereotypy. Dlaczego więc warto? Z tej racji, że wysiłek jest nieodłącznym atrybutem szczęścia. Z autopsji, mogę zagwarantować, że czas spędzony w Przedborowie jest zawsze owocny i jednocześnie bardzo szczęśliwy. Dzieci mogą stanowić niesamowitą inspirację do podjętych działań, dostarczają ogromnych pokładów siły. Te dziewczynki wyzwoliły ze mnie zasoby energii, które nie byłam świadoma bytności we mnie. Wyjazd ten był dla mnie szkołą charakteru. Przeszłam warsztat ćwiczenia się w cierpliwości, asertywności, konsekwentności. Mimo codziennej niewygody (obóz znajduję się przy lesie, śpi się w namiotach lub domkach), mimo braku profitów finansowych, zmęczenia, otrzymuje się coś zdecydowanie cenniejszego. Satysfakcję, uśmiech i wdzięczność dzieci i to rekompensuje nawet najgorsze niedogodności. Uważam, że warto poświęcić osiem dni ze swojego wakacyjnego czasu. Możemy być pewni, że dając go dzieciom, otrzymamy zdecydowanie więcej niż sami ofiarowaliśmy. Jednocześnie powinniśmy się liczyć, że ten czas może dokonać zmiany w nas samych. Oczywiście na lepsze. Pan Bóg lubi zaskakiwać.
Oddana wolontariuszka
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!