Prymas na temat Bolesława Bieruta (3)
W 1953 roku relacje reżimu komunistycznego z Kościołem i Prymasem weszły w fazę krytyczną. Na zamach na wolność Kościoła Prymas Polski odpowiedział zdecydowanym Non possumus.
Rada Państwa 9 lutego 1953 roku wydała dekret o obsadzie stanowisk kościelnych będący zamachem na wolność Kościoła, zaś Prymas Polski kard. Stefan Wyszyński w imieniu Episkopatu Polski 8 maja odpowiedział słynnym Memoriałem Non possumus.
Prawdziwa rola Bieruta
Memoriał drogą poufną dotarł do Bolesława Bieruta 21 maja. Pięć dni później Bierut zwrócił się za pośrednictwem sowieckiego ambasadora Sobolewa do Moskwy z prośbą o zgodę na wszczęcie pokazowego procesu przeciwko ks. bp. Czesławowi Kaczmarkowi z Kielc. W zamyśle kierownictwa PZPR miał być to wstępny krok zmierzający do aresztowania Prymasa. Póki co akcja wymierzona w Prymasa była dla władz niemożliwa, ponieważ 10 marca Bierut dowiedział się od Berii, sprawującego faktycznie rządy w Moskwie po śmierci Stalina, że wypowiedzi Kardynała ,,nie budzą zastrzeżeń”. A zatem, paradoksalnie, dopóki ów stalinowski arcyzbrodniarz był u władzy, Prymas Polski mógł pozostawać na wolności. Ale dni Berii były policzone. Jak wiadomo Chruszczow przechytrzył go, w lipcu 1953 roku aresztował i doprowadził do stracenia. A zatem należało spodziewać się teraz niechybnego uwięzienia Prymasa. Bierut po 4 czerwca, kiedy to Kardynał wygłosił słynne kazanie z okazji Bożego Ciała, wezwał do siebie odpowiedzialną za walkę z Kościołem partyjną czołówkę. Efektem stało się przygotowanie wytycznych do eskalowania konfliktu.
Przyzwolenie na zatrzymanie Prymasa miał dać w Moskwie sowiecki premier Malenkow, a we wrześniu potwierdzić to nowy przywódca Nikita Chruszczow oraz zastępca szefa NKWD Sierow. Z kolei jeden z najbliższych współpracowników Bieruta Jakub Berman wspominał po latach, że decyzję o aresztowaniu podjęło samodzielnie polskie Politbiuro, a nawet osobiście postanowił je Bierut, który na posiedzeniu Sekretariatu 23 września postawił odpowiedni wniosek poparty przez Cyrankiewicza, Ochaba, Bermana, Minca i Radkiewicza. Powyższa wersja zgadzałaby się z ustaleniami tych historyków, którzy utrzymują, że sowiecka ambasada w Warszawie była zaskoczona internowaniem Kardynała, a jej pracownicy wysyłali krytyczne na ten temat raporty do Moskwy.
Jak dalece zawinił partyjny władca?
Jakkolwiek było, ceniony z kilku przywołanych racji przez Ks. Prymasa Bolesław Bierut odegrał kluczową rolę w zaostrzeniu prześladowań, jakim został poddany on sam i Kościół katolicki w Polsce. Prymas jakby ciągle nie dowierzał, kim naprawdę jest Bierut i domyślał się jego z konieczności ukrytej dobrej woli. Nawet w niezwykle surowej opinii sporządzonej po śmierci Bieruta zastanawiał się: ,,czy robił to z przekonania, czy z taktyki politycznej”. Prymas Polski nie wykluczał, że Bierut, w przeciwieństwie do innych towarzyszy, jeśli był sprawcą prześladowań Kościoła to raczej biernym: ,,Być może, nie chciał otwartej i drastycznej walki, ale pozwalał na przeprowadzanie tak perfidnego planu – usypiania czujności rękami katolików postępowych – i konsekwentnego, stopniowego niszczenia tylu instytucji kościelnych i religijno-społecznych”. Charakterystyczne, że cierpień Kościoła Prymas Polski nie przypisywał Bolesławowi Bierutowi jako w prosty sposób za nie odpowiedzialnemu, ale łączył je tylko z postacią zmarłego przywódcy, sugerując tym samym pewną pośredniość i oddalenie.
Gdyby można było odwołać się do biblijnej analogii, to nasuwa się porównanie poczynań Bieruta do roli Szawła w ukamienowaniu św. Szczepana. Takie podobieństwo przychodzi na myśl, kiedy podąża się za optyką Ks. Prymasa, który pisze: ,,Z jego (Bieruta) imieniem będą związane odtąd w dziejach Narodu i Kościoła te straszne krzywdy, które zostały wyrządzone Kościołowi (…). Te bolesne przeżycia będą związane odtąd na zawsze z imieniem Bolesława Bieruta”. Do smutnego wniosku: ,,Dziś, gdy odchodzi, pozostawia po sobie straszne wrażenie” Ks. Prymas dodaje retoryczne pytanie, jakby pozostawiające cień nadziei dla zmarłego:,,Może historia go wybieli?”
Współczucie dla zmarłego i pomoc modlitwy
Można ogólnie powiedzieć, że Ks. Kardynał martwił się o Bolesława Bieruta po jego śmierci. Współczuł mu, że umarł w Moskwie, na obczyźnie, ,,tam, gdzie zgodził się na oddanie 1/3 terytorium Polski, tam gdzie czerpał swoje natchnienie do walki z Kościołem”. Prymas dostrzegał w tym ,,palec Boży”. Interpretował śmierć Bieruta jako możliwy akt Bożej sprawiedliwości. Nie odrzucał naturalnych przyczyn zgonu, ale sądził, w aktualnych okolicznościach zmusza on do szukania ,,wyjaśnień”.
Ponurą wymowę miał też w oczach Prymasa fakt, że Bierut umarł 12 marca, czyli w rocznicę koronacji papieża Piusa XII (w 1939 roku). To stanowiło kolejny zastanawiający znak, który Ks. Kardynał rozumiał następująco: ,,Bóg upomniał się o cześć sługi swojego, Piusa, w obliczu Narodu katolickiego, który tak bardzo był urażony w swoich uczuciach religijnych”.
Najbardziej jednak smuciło Prymasa to, że Bolesław Bierut umarł w stanie ekskomuniki i to zaciągniętej właśnie z jego powodu, z tytułu pogwałcenia praw biskupa i kardynała Kościoła: ,,dla mnie ta okoliczność jest wyjątkowo ciężka, że z mego powodu stanęła jeszcze jedna przeszkoda między sprawiedliwym Sędzią a zmarłym. Jak trudno w takiej sytuacji być pełnym chrześcijaninem!” Świadomy zagrożenia karą wieczną dla zmarłego Ks. Kardynał chciał zrobić wszystko, by mu pomóc: ,,Tym więcej pragnę modlić się o miłosierdzie Boże dla człowieka, który tak bardzo mnie ukrzywdził. Jutro odprawię Mszę Świętą za zmarłego; już teraz «odpuszczam mojemu winowajcy», ufny, że sprawiedliwy Bóg znajdzie w tym życiu jaśniejsze czyny, które zjednają Boże Miłosierdzie”.
Tego rodzaju reakcja jest z pewnością przejawem świętości Prymasa. Miał on powody do niepokoju o losy zmarłego także ze względu na to, co zobaczył w swoim dziwnym śnie, jaki nawiedził go w nocy po śmierci Bieruta. Opis sennego widzenia Prymasa Polski jest ogólnie znany, jednakże cytaty w wielu publikacjach pomijały jego istotny fragment. Otóż, gdy Bierut i Prymas rozstali się na skrzyżowaniu i Bierut skręciwszy w lewo po przekątnej ulicy zniknął Prymasowi z oczu, Prymas ujrzał na swojej drodze dwa groźne kozły stojące na środku, które minął bez przeszkód wciąż oglądając się za Bierutem. Prymas uznał, że został związany z Bierutem siłą swej wstawienniczej modlitwy i teraz zmarły przyszedł do niego po pomoc: ,,Oglądałem się za nim we śnie – i nie zapomnę o pomocy modlitwy”. Trafnie przewidując przyszłość Prymas obiecał swemu nieprzyjacielowi coś jeszcze, obiecał wierność: ,,Może wszyscy o nim zapomną rychło, może się go wkrótce wyrzekną, jak dziś wyrzekają się Stalina – ale ja tego nie uczynię. Tego wymaga ode mnie moje chrześcijaństwo”.
Ks. Piotr Jaroszkiewicz
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!