TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 20 Kwietnia 2024, 10:18
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Praca zgodna z ?zamówieniem?

Praca zgodna z „zamówieniem”

Święty Józef był ubogim cieślą, który nie raz borykał się z problemami związanymi z brakiem zamówień, czy odbiorcami, którzy nie zapłacili w terminie - on doskonale rozumie wszystkich poszukujących pracy; wszystkich, którzy chcą zapewnić swojej rodzinie byt i rozwijać swoje talenty. Oto kolejne świadectwa związane z kaliskim sanktuarium św. Józefa.


Bezrobocie
Hanna, Leszno 2014 roku
Dokładnie w miesiąc po zakończonej Nowennie do św. Józefa, w której prosiłam o pomoc w znalezieniu pracy, po dość dziwnym zbiegu okoliczności zapytano mnie, czy mogłabym podjąć pracę jako księgowa, czyli zgodnie z wykształceniem i zamiłowaniem. Co ciekawe, w Caritasie, o czym marzyłam od lat. Stała się cała seria cudów. Blisko trzy lata byłam bez pracy, bez środków do życia. Nagle też obiecano mi pracę we Włoszech, przed czym bardzo się broniłam. Mam prawie 50 lat i nie chciałam wyjeżdżać na starość „za chlebem” za granicę. Wszystko wskazuje na to, że mimo moich braków św. Józef okazał się szczodry.
Na koniec chciałam powiedzieć bezrobotnym, że ten okres bez pracy jest dany przez Pana Boga, aby więcej czasu poświęcić na modlitwę oraz uczestniczyć każdego dnia we Mszy Świętej i zaufać wbrew wszystkiemu. Nauczyłam się tego, będąc blisko siedem lat bezrobotną. Gdy pokładałam ufność w ludziach, nic z tego nie było. Gdy zaufałam Panu Bogu, stał się cud. Pan Bóg naprawdę nosił mnie na rękach i niczego mi nie brakowało. Pamiętam, aby każdego dnia dziękować za wszystko, co mam, i za to, czego nie mam.

Poszłam na całość
Natalia, Siedlce 2013 roku
Moja przygoda z wielkim Świętym zaczęła się dwa lata temu, kiedy to modląc się nowenną prosiłam św. Józefa o wyproszenie mi u Boga pracy, która będzie moim powołaniem. Sama właściwie nie wiedziałam, czego chcę, jakiej pracy się podjąć, czego szukać. Prosiłam więc Boga za pośrednictwem św. Józefa, by pomógł mi odnaleźć powołanie. Do tej pory pracowałam w różnych miejscach i zazwyczaj robiłam to, co lubiłam. Najważniejsza dla mnie była praca wśród ludzi. Okoliczności życiowe spowodowały jednak, że potrzebowałam już konkretnej pracy, stałego oraz obranego kierunku zawodowego.
W tym roku, w marcu, kiedy w świeżo podjętej pracy pojawiły się problemy, po raz pierwszy w swoim życiu zawodowym poczułam niemoc, bezsilność, słabość, której nie mogłam w żaden sposób pokonać. Podjęte obowiązki były nowe, nie miałam wcześniej do czynienia z działem księgowym. Chęci do nauki były przeogromne, jednak bariera postawiona przez współpracowników była nie do przeskoczenia. Czułam się przegrana, nie umiałam się przez to wszystko przebić. Upadłam na zdrowiu. I okazało się dodatkowo, że zdiagnozowano u mnie depresję.
Rozpoczęłam walkę o siebie, swoje zdrowie, swoje życie. Prosiłam wielu świętych o pomoc. Ojciec Pio pomógł w tych najgorszych dniach depresji, Matka Boska też okryła mnie swoim płaszczem. Do św. Józefa zaczęłam pisać list. Prosiłam, by wyprosił mi łaskę pracy, w której będę się czuła spełniona, która będzie do dziesięciu kilometrów od mojego domu i pozwoli mi pogodzić obowiązki rodzinne oraz zawodowe, a także będzie na dobrych warunkach finansowych. Zachęcona świadectwami innych osób piszących listy do św. Józefa, którzy twierdzili, że św. Józefowi trzeba przedstawić konkretne daty, konkretne prośby wręcz z detalami, prosiłam go, by mi to wszystko „załatwił” do 31 marca - i nic. Nadeszła połowa kwietnia i nadal nic. Poszłam na Mszę Świętą i ze zwykłej ludzkiej bezradności, rozpaczy i żalu wygarniałam w myślach przez całą Mszę Józefowi i Jezusowi. Nie jestem z tego dumna, nie zachęcam do takiego uczestnictwa we Mszy, ale przyznaję, że wtedy naprawdę czułam, że przeżywam tę Mszę, że naprawdę przyszłam do Boga, do Jego świątyni, jak dziecko przychodzi do pokoju rodziców i wylewa swe jakże ważne dla niego żale.


Tydzień później zostałam zaproszona na dwie rozmowy kwalifikacyjne. Jedną ofertę miałam już prawie w kieszeni, czekałam tylko na dopracowanie oferty pracy. Z drugiej rozmowy wyszłam zadowolona, ale byłam pewna, że nic z tego nie wyjdzie, nie miałam doświadczenia. Wielkie było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że pracodawca z pierwszej nie odezwał się w obiecanym terminie, a drugi zaprosił na kolejną rozmowę. Przed drugą rozmową, siedząc przed drzwiami i czekając na swoją kolej, prosiłam Boga, bym dobrze wypadła. A potem przypomniały mi się gdzieś na kazaniu zasłyszane słowa, że Pan Bóg da ci tyle, ile wierzysz, że ci da, i że „wiarą góry można przenieść”. Przeformułowałam swoją prośbę i poszłam na całość. Modliłam się Koronką do miłosierdzia Bożego, by Jezus pozwolił mi być na tej rozmowie najlepszą. I zostałam wysłuchana, otrzymałam pracę. Kiedy mi przedstawiono dokładnie miejsce pracy, poczułam wstyd i zażenowanie. Tak jak chciałam, jest ona w odległości mniej niż dziesięć kilometrów od mojego domu. Zrozumiałam, że św. Józef nie mógł mi dać pracy do 31 marca, bo to moje miejsce pracy nie było jeszcze fizycznie gotowe. Warunki finansowe otrzymałam takie, jakie chciałam. Życie rodzinne też udaje mi się godzić z życiem zawodowym.
Nie zawiódł św. Józef i w innych sytuacjach. Może nie w takich wielkich, jak znalezienie pracy, ale tak samo dla mnie ważnych. Wystarczy, że odmówiłam choć raz Telegram do św. Józefa, a Święty działał, a raczej wypraszał mi u Boga potrzebne łaski. Teraz listów nie piszę, jestem ze św. Józefem w kontakcie na bieżąco. Ciągle go o coś proszę, ciągle mu coś powierzam, a on to zanosi przed Boży tron i wyprasza łaski w taki sposób, że nie da się już tego Świętego nie prosić więcej o pomoc.

Mądra przyjaciółka
Klaudia, Wadowice 2015 roku
Skończyłam studia w 2011 roku, w marcu. Od tego czasu do dzisiaj, tj. 29 maja 2015 roku, miałam już sześciu pracodawców! Z czego w ostatnim roku trzech! Wciąż na nowo poszukiwałam pracy, ciągle żyliśmy w stresie - ja i moi najbliżsi. Gdy ostatnim razem dostałam wypowiedzenie, były moje 28. urodziny. Taki oto prezent dostałam od pracodawcy. Po wyjściu z biura popłakałam się i napisałam SMS-y do kilku osób. Magda oddzwoniła po kilkunastu minutach. Postawiła mnie do pionu, kazała przestać płakać i wziąć się w garść. Kazała mi iść czym prędzej do kościoła i podziękować Bogu za to, czym mnie w tej chwili doświadczył. Po powrocie do domu miałam napisać list do św. Józefa i modlić się do niego. Napisałam same konkrety! Święty Józef to przecież mężczyzna, czyli lubi konkrety. W punktach opisałam, jaką chcę pracę, w jakiej okolicy, za ile i w jakich godzinach. Rozpoczęłam modlitwę 1 maja. Oprócz wstawiennictwa św. Józefa nieustannie dziękowałam Bogu, czasem przez łzy, za to co się stało, co jest i co będzie.
Ku mojemu zaskoczeniu odbywałam około dwóch rozmów tygodniowo. Na jedną zostałam zaproszona w pewien piątek. Poszłam przygotowana, ale okazało się, że to nie ta oferta pracy. Nie na każde pytanie potrafiłam odpowiedzieć merytorycznie, wręcz się myliłam. Wiedziałam, że nic z tego nie będzie, ale pomyślałam sobie: „Święty Józefie, kawał roboty przed Tobą, jak ja tu takie rzeczy wyczyniam. Prowadź”. Po kilku dniach zaproszono mnie na kolejną rozmowę, tym razem z samym prezesem.Znowu popełniłam taką samą pomyłkę jak na pierwszej rozmowie. Niemniej ta rozmowa była taka dziwna, trochę zabawna, trochę poważna. Nie robiłam sobie żadnych nadziei.
Następnego dnia zadzwoniono do mnie, że zostałam przyjęta i to na lepszych warunkach, niż chciałam. Pracę dostałam 28 maja. A termin św. Józefowi wyznaczyłam do 1 czerwca.
Dziękuję, św. Józefie. Dziękuję za pracę i za moją przyjaciółkę Magdę, która dała mi nadzieję.

Sprawka św. Józefa
Arkadiusz, Warszawa 2011 roku
Pracę straciłem z końcem 2011 roku. Moje stanowisko zostało przeniesione do Gdańska, a mieszkając w Warszawie z żoną i 9-miesięczną córką Kasią, nie mogłem się tam wyprowadzić.
Znajoma poleciła mi Nowennę do św. Józefa. Przez dziewięć dni modliłem się nią w intencji znalezienia dobrej pracy, którą mógłbym pogodzić z opieką nad Kasią i pracą żony. Bardzo krótko, bo już po półtora miesiąca szukania otrzymałem dwie wiążące oferty, wśród których była ta, na której mi najbardziej zależało! Byłem przekonany, że to dar od św. Józefa. Moja głęboka wiara umocniła się, gdy udało nam się znaleźć żłobek dla Kasi, choć bardzo długo szukaliśmy wolnych miejsc. Powiedziałem do żony, że to musi być „sprawka” św. Józefa. Jako dopełnienie mojej prośby żona dostała pewną propozycję pracy na część etatu. Te wszystkie okoliczności potwierdzają, że moja modlitwa wypełniła się. I to w bardzo krótkim czasie. Dziękuję ci, św. Józefie, za wstawiennictwo i za to, że pomagasz mi wypełniać rolę mężczyzny - męża i ojca. Dziękuję ci, św. Józefie, za dar dobrej pracy!

opracowanie Katarzyna Pytlarz

Książkę w opracowaniu Katarzyny Pytlarz, która ukazała się nakładem Wydawnictwa WAM można kupić w dobrych księgarniach, sklepiku przy sanktuarium św. Józefa lub przez internet (www.wydawnictwowam.pl, 12 62 93 260).
„Cuda św. Józefa. Świadectwa i Akty zawierzenia cz. II”, opracowanie Katarzyna Pytlarz,
Wydawnictwo WAM Kraków 2016, cena: 24 zł.

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!