Pieszo do Kobylina
W ostatni dzień maja krotoszyńska parafia św. Andrzeja Boboli zorganizowała pieszą pielgrzymkę do kobylińskiego sanktuarium Matki Bożej przy Żłóbku. Okazją ku temu był Dzień Dziecka.
Najpierw o Boże błogosławieństwo na trud wędrówki i spełnienie niesionych intencji proszono na porannej Mszy Świętej koncelebrowanej. Po niej, trzydziestoosobowa grupa pielgrzymów, od całkiem młodych (jeszcze w wózku) po „nieco” starszych wyruszyła na kilkunastokilometrowy szlak prowadzący polnymi i leśnymi drogami, na których można było zobaczyć zająca, bociany, padalca czy zaskrońca. Jako, że była to pielgrzymka, nie mogło zabraknąć modlitw, w tym Godzinek, Różańca i Koronki prowadzonych przez księży Michała i Piotra i niesionej przez tego drugiego gitary, a także członków Domowego Kościoła. Pogoda dopisała, tempo było spokojne, a do tego nie brakowało przerw na kanapki, wodę i krótki odpoczynek, więc chętnie pokonywano kolejne kilometry. Podczas ostatniego postoju, w Rzemiechowie, pielgrzymów spotkała miła niespodzianka. Otóż jedna z mieszkanek poczęstowała ich ciepłym i pysznym owocowym plackiem drożdżowym, truskawkami i czekoladkami. Jest to zwyczaj znany niemalże z każdej pielgrzymki. To niewątpliwie dodało energii na końcowy odcinek. Wędrowcy ofiarodawczyni odwdzięczyli się m.in. w jej intencji odmawiając krótką modlitwę przy pobliskiej kapliczce. Już przed sanktuarium pielgrzymów powitał proboszcz ojciec Masseo z zakonu franciszkanów, którzy opiekują się tym miejscem kropiąc też wszystkich wodą święconą.
Usłyszeliśmy też krótką historię, skąd się wzięło wezwanie tej świątyni, a następnie była chwila na przedstawienie Matce Bożej niesionych intencji z prośbą o ich wysłuchanie. To było dla ducha, ale nie mogło też oczywiście zabraknąć czegoś dla ciała, czyli festynu w klasztornym ogrodzie, przygotowanego z okazji wspomnianego na wstępie święta. Uczestniczyli w nim także ci, którzy z różnych względów dotarli tu autobusem lub samochodami. Zajadano się kiełbaskami z grilla, lodami i oczywiście watą cukrową. Jak się okazało najmłodsi mieli jeszcze dużo energii, by skorzystać także z dmuchańca. Dzień ten dostarczył wielu pięknych przeżyć.
Witold Blandzi
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!