Lekarze bez sumienia?
Deklaracja wiary złożona przez lekarzy na Jasnej Górze wzbudza wśród różnych ludzi coraz więcej emocji. Dyskusje co wolno lekarzowi, czy ważniejsza jest etyka czy prawo, toczą się nie tylko w mediach, ale także w szpitalach i wśród pacjentów.
Można usłyszeć głosy, że to dziennikarze niepotrzebnie biją tzw. „pianę” wokół tego tematu, a politykom jest to na rękę, w końcu mają temat zastępczy. Ale wydaje się, że nie to w tym wszystkim jest najważniejsze. Wiadomo – to na pewno istotna sprawa dla całej Służby Zdrowia i oczywiście pacjentów. Akcja zbierania podpisów lekarzy i studentów medycyny pod deklaracją nadal trwa na stronie internetowej www.deklaracja-wiary.pl i listy są tam systematycznie nadsyłane i udostępniane. Koordynatorzy akcji zachęcają do współpracy księży kapelanów.
W obronie godności
Deklaracja wiary lekarzy powstała dzięki doktor Wandzie Półtawskiej, która zainicjowała akcję. W ten sposób chciała ona uczcić kanonizację Jana Pawła II, którego doskonale znała. Wyjaśniając i proponując deklarację dr Półtawska stwierdziła, że Jan Paweł II „śledził losy coraz bardziej zniszczonej rodziny i bronił godności osoby ludzkiej – przemawiał do wszystkich, wszędzie i spodziewał się pomocy od lekarzy – ale zawiódł się…?Byłam świadkiem jego reakcji na wiadomość, że polski Parlament zatwierdził prawo zabijania nienarodzonych, chorych dzieci. Wzburzył się jak rzadko – uderzył pięścią w stół i zawołał: „A gdzie są pediatrzy? Dlaczego nie bronią chorych dzieci?”.?Pomyślałam więc, że może teraz, kiedy tyle osób w Polsce zastanawia się, jak przeżyć kanonizację, jest dobry moment. Może teraz lekarze wierzący, katolicy mogliby zareagować i przyznać się do niego i jego nauki i jako votum wdzięczności dla Boga i Jana Pawła II ujawnić światu, że są praktykującymi katolikami, że są wierni”. Dr Półtawskiej nie chodziło w tym momencie o uczone referaty, ale o wyznanie wiary. Przygotowany przez siebie projekt Deklaracji wiary przedstawiła lekarzom, członkom Papieskiej Akademii Pro Vita, jej prezesowi ks. bp. Ignacio Carrasco de Paula i otrzymała ich akceptację. Potem na kamiennych tablicach spisano tekst deklaracji i z podpisami lekarzy złożono na Jasnej Górze w czasie 90. Pielgrzymki Służby Zdrowia. Metropolita wrocławski abp Józef Kupny zapewnił wówczas, że deklaracja nie jest skierowana przeciwko komuś, ani też – wbrew opiniom niektórych – nie jest żadnym protestem. - Chrześcijanie nie są przeciwko komuś, a sześciopunktowy dokument przypomina nam i tym, z którymi pracujemy, że nie zatrzymujemy tylko dla siebie tego, co otrzymaliśmy od Boga, chcemy tym żyć, i mamy prawo tym żyć – mówił.
Od poczęcia do naturalnej śmierci
Dr Półtawska chyba nie spodziewała się aż tak wielkiej reakcji na jej apel, bo pod Deklaracją wiary podpisało się co najmniej trzy tysiące lekarzy i studentów medycyny. Wśród sygnatariuszy jest wiele znanych osób, jak prof. Janusz Gadzinowski, kierownik kliniki neonatologii UM w Poznaniu, wielkopolski konsultant ds neonatologii. Deklaracja głosi m. in., że ludzkie ciało i życie, jako dary Boga, są święte i nietykalne od poczęcia do naturalnej śmierci. W praktyce oznacza to, że jej sygnatariusze odmawiają dokonywania zabiegów in vitro, aborcji i eutanazji, a także przepisywania środków antykoncepcyjnych (tekst deklaracji można przeczytać na www.deklaracja-wiary.pl). Nie podoba się to niektórym politykom, lekarzom i innym środowiskom krytykującym tę inicjatywę. Każdy mógł ich usłyszeć albo przeczytać ich słowa w różnego rodzaju mediach. Przy okazji odezwały się też głosy, że teraz lekarze będą odmawiali leczenia pacjenta. Pojawia się tu niezrozumienie pojęć. Czy zabicie dziecka żyjącego pod sercem mamy może być uznane za leczenie?
Szczęście i śmierć
Kilka dni po ogłoszeniu deklaracji pod specjalną lupą znalazł się jeden z tych, którzy ją podpisali - prof. Bogdan Chazan, dyrektor Szpitala Świętej Rodziny w Warszawie. Może dlatego, że w tym szpitalu od 10 lat (w czasie kiedy prof. Chazan jest tam dyrektorem) nie przeprowadza się aborcji. Niedawno media poinformowały, że lekarz powołując się na klauzulę sumienia znajdującą się w polskim prawie odmówił zabicia dziecka, które wg podanych przez dziennikarzy informacji ma poważną wadę i jeśli się urodzi, umrze. Nie wskazał też szpitala, gdzie matka mogłaby dokonać aborcji. Tu pojawia się paradoks polskiego prawa. Sam lekarz nie musi zabić, ale wg ustawy o zawodach lekarza i dentysty art. 39 musi wskazać tego, który to zrobi. To tak naprawdę jakby w tym uczestniczył. Gdy ktoś prosi o zabicie człowieka, a inny odpowiada, że nie może, bo sumienie mu zabrania, ale poda adres tego, kto to zrobi, czy wtedy nie stanie przed sądem z zabójcą?
Zresztą dr Chazan nie pozostawił matki samej sobie. „Proponuję objęcie w Szpitalu opieką Pani i dziecka podczas ciąży, porodu i po porodzie. Istnieje możliwość uzyskania porady dotyczącej perinatalnej opieki paliatywnej w Warszawskim Hospicjum dla Dzieci przy ul. Agatowej 10 w Warszawie” - napisał w dokumencie przekazanym pacjentce.
Ku zaskoczeniu wielu to nie koniec tej historii. 13 czerwca w TVP Info w programie „Dziś wieczorem” widzowie mogli usłyszeć od Profesora, że kobieta nie zrezygnowała z opieki w Szpitalu Świętej Rodziny i nadal jest jego pacjentką. Na dodatek według lekarza stan dziecka nie jest tak poważny, jak przedstawiają to media. - Nie jest prawdą, że opóźniałem procedury. Przeciwnie. Od momentu, kiedy pani złożyła pismo z prośbą o aborcję do dnia, kiedy otrzymała odpowiedź, minęły dwa dni. Nawet mam żal do siebie, że tak krótko z nią rozmawiałem. Może gdyby ta rozmowa była dłuższa lub było ich kilka, być może udałoby mi się przekonać ją, że szczęścia nie buduje się poprzez śmierć dziecka – mówił.
Za to, że ratował życie dziecka
dr Chazan usłyszał od niektórych polityków, że nie może być dyrektorem szpitala finansowanego przez państwo, skoro w jego szpitalu nie przeprowadza się aborcji. Jeżeli ma takie poglądy, to niech otworzy prywatną klinikę. Czyli dyrektor szpitala nie może być osobą wierzącą. Czy nie jest to przejaw dyskryminacji chrześcijan? Na dodatek trzeba jeszcze wziąć pod uwagę fakt, że właśnie takich szpitali chciałaby większość kobiet.
Niedawno przeczytałam historię Katarzyny Niedźwiedź-Szałajko, która żałowała, że nie spotkała kogoś takiego jak prof. Chazan. „Kiedy byłam w ostatniej ciąży, dowiedziałam się, że dziecko, które noszę, jest chore. Niestety, lekarze, do których wędrowałem co chwila, szukając pomocy, w większości nie byli zainteresowani klauzulą sumienia. Usłyszałam o „aborcji, na którą, niestety, jest już za późno”, o wadliwym płodzie, poważnej anomalii. Urodziłam syna. Wspaniałego. Z chorobą (która z dramatycznie poważnej okazała się niegroźną) wciąż walczymy, ale wygląda na to, że wygramy. Bardzo żałuję, że wtedy nie spotkałam kogoś takiego jak dr Chazan. Kogoś, dla kogo wiara jest kluczowa w tym przepełnionym trudnymi decyzjami momencie życia. Może mniej bym się bała, czując zrozumienie. Znam kobiety, które zdecydowały się rodzić chore dzieci, mimo wiedzy o ich schorzeniu, mimo możliwości legalnej aborcji. Rodziły, cierpiały, wygrywały. Albo przeżywały żałobę. Żadna nie mówi, że to było niepotrzebne. Mówią o znaczeniu formacyjnym, o miłości, o człowieku. O przeogromnym bólu, w którym - może to i banał, ale jak prawdziwy - rodzi się to, co najpiękniejsze. Są bohaterkami. Nie oceniam innych, chociaż to nie mój świat. Ale wszyscy musimy się w nim zmieścić” - tyle wyznania mamy.
Hipokrates i Pazura
W sprawie Deklaracji wiary odzywają się nie tylko ci, którzy są jej przeciwnikami. W obronie pracowników Służby Zdrowia stanęło wielu ludzi i różne instytucje. Przypominają, że już w przysiędze Hipokratesa (poganina) składanej przez lekarzy (zastąpiło ją przyrzeczenie lekarskie) były słowa: „Będę stosował zabiegi lecznicze wedle mych możności i zdolności ku pożytkowi chorych, broniąc ich od uszczerbku i krzywdy. Nikomu, nawet na żądanie, nie podam śmiercionośnej trucizny, ani nikomu nie będę jej doradzał, podobnie też nie dam nigdy niewieście środka na poronienie”.
Członkowie Polskiej Federacji Ruchów Obrony Życia z prezesem dr. inż. Antonim Ziębą wystosowali list otwarty do ministra zdrowia Bartosza Arłukowicza w sprawie lekarzy, którzy podpisali Deklarację wiary. Przypomnieli w nim m. in., że lekarz – jak każdy polski obywatel – ma konstytucyjnie zagwarantowaną wolność sumienia. Ma on obowiązek przestrzegać zasad Kodeksu Etyki Lekarskiej, w którym zapisano: „Podejmując działania lekarskie u kobiety w ciąży, lekarz równocześnie odpowiada za zdrowie i życie jej dziecka. Dlatego obowiązkiem lekarza są starania o zachowanie zdrowia i życia dziecka również przed jego urodzeniem”.
W obronie prof. Chazana stanęły również prywatne osoby, wśród nich aktor Cezary Pazura w swoim wpisie na facebooku, w którym można przeczytać m. in.: „Wczoraj w jednej z telewizji usłyszałem jako pierwsze doniesienie tej stacji, że Profesor złamał prawo! (…) To chyba nie jest jednoznacznie rozstrzygnięte, bo nie ma stanowiska Naczelnej Rady Lekarskiej, czy nie daj Boże Prokuratury! To ewidentne nadużycie. Doniesienie to jednak miało na celu zdyskredytowanie autorytetu Profesora i od początku postawienie go w niekorzystnym świetle. (…) Pamiętam jak w szkole rodzenia parę lat temu na jednych z zajęć Położna opowiadała nam historie o matkach, które decydowały się na poród w identycznych okolicznościach, żeby potem móc pożegnać się ze swoim dzieckiem i godnie je pochować. Pamiętam, że wzbudziło to w nas niezwykły szacunek dla heroizmu i człowieczeństwa tych kobiet. Teraz prof. Chazan, który odmawia aborcji i proponuje kobiecie i jej dziecku opiekę jest odsądzany od czci i wiary”. Aktor uważa zarzut, że nie wskazał kogoś, kto takie zabiegi wykonuje za absurdalny. Myśli, że ta afera jest wymierzona przeciw lekarzom, którzy podpisali deklarację sumienia, a teraz jesteśmy świadkami świadomego przeciągania opinii publicznej przeciw zdrowemu rozsądkowi, sumieniu, autorytetom i kompetencji. „Profesor Chazan nikogo nie obraził, służył pomocą większą niż kto inny mógł oferować. Diagnoza tego przypadku manipulacji jest jedna: zamiast stawiać pomniki takim ludziom jak Profesor, zaczynamy do nich strzelać” - napisał Cezary Pazura.
***
Na koniec dodam, że na Deklaracji wiary lekarzy i studentów medycyny sprawa pewnie się nie skończy, bo 630 prawników, aplikantów oraz studentów prawa podpisało petycję do władz Rzeczypospolitej o zmianę ustawodawstwa, która pozwoli im na składanie przysięgi z odwołaniem do Boga. Wśród podpisanych są również nauczyciele akademiccy (m. in. prof. Andrzej Zoll, prof. Wacław Uruszczak, prof. Wojciech Dajczak) notariusze, adwokaci, radcy prawni i komornicy. Teraz ślubowanie ze słowami „Tak mi dopomóż Bóg” mogą składać tylko sędziowie i prokuratorzy. Podpisy pod petycją są zbierane na stronie www.petycja.arslegis.org.pl.
Renata Jurowicz
Wiara rodzi zaufanie
Rozmowa z dr. Markiem Widenką, lekarzem Hospicjum w Rożdżałach.
W prawie polskim istnieje już klauzula sumienia, w związku z tym, czy Pana zdaniem potrzebna jest jeszcze Deklaracja wiary lekarzy?
Marek Widenka: Klauzula sumienia upoważnia lekarza do powstrzymania się od wykonania tych świadczeń zdrowotnych, które są niezgodne z jego sumieniem, a więc niezgodne z jego systemem wartości, zasadami, według, których chce postępować. Natomiast Deklaracja wiary stanowi sprecyzowanie podstawowych zasad wiary katolickiej dotyczących przestrzeni życia ludzkiego, płciowości oraz odpowiedzialności społecznej lekarza. Jest zatem dla katolika doprecyzowaniem tego, na czym opiera się jego sumienie w codziennych wyborach, wskazuje na te wartości, którym – korzystając z klauzuli sumienia – chce być wierny.
Dlaczego część lekarzy chciałaby zmiany aktualnie obowiązującej klauzuli sumienia?
Aktualnie obowiązująca klauzula sumienia nakłada na lekarza obowiązek wskazania innego miejsca wykonania tych świadczeń, które sam uznaje za niemoralne i których wykonania odmawia. Budzi to sporo kontrowersji i niewątpliwie wymaga zmiany. Myślę, że w dobie powszechnego dostępu do informacji, unowocześniania placówek i gabinetów, dostęp do takiej wiedzy nie stanowi problemu i sam lekarz nie powinien być wprost zobligowany do udzielania takiej informacji.
Wykorzystywanie klauzuli sumienia w codziennej praktyce jest mocno uwarunkowane specjalizacją lekarską. Istnieją dyscypliny, jak np. ginekologia i położnictwo, gdzie codziennie lekarz podejmuje walkę, by żyć zgodnie z sumieniem. W innych dyscyplinach takie sytuacje też mają miejsce, jednak w związku z zakresem świadczonej pomocy, występują rzadziej. Niezależnie od dyscypliny lekarskiej nie wyobrażam sobie sytuacji, w której nie byłoby możliwości skorzystania z klauzuli sumienia, a sposób postępowania byłby regulowany prawnie w sposób niezgodny z podstawowymi zasadami moralnymi, jakimi są obrona życia, czy godności człowieka. Myślę, że wielu lekarzy zastanawiałoby się nad wyjazdem z kraju – ja na pewno wziąłbym to pod uwagę w takich okolicznościach.
Niektórzy twierdzą, że wiara może pozostać osobistą sprawą lekarza, czy rzeczywiście można ją oddzielić od swojej pracy?
Praca lekarza jest wyjątkowa – jestem fascynatem swojego zawodu i bardzo się cieszę, że na codzień mogę pomagać innym, łagodząc ich ból i cierpienie. Z drugiej strony nie wyobrażam sobie mojej pracy bez wiary, która w sposób szczególny uwrażliwia mnie na potrzeby drugiego człowieka, pomaga mi z szacunkiem podejmować wobec nich różne czynności lekarskie. Takie podejście do zawodu uważam za profesjonalne, odpowiedzialne i potrzebne społecznie.
Bardzo wielu spośród moich pacjentów ceni sobie to, że nie kryję swoich poglądów religijnych. Widzę, że rodzi to w nich zaufanie i poprawia współpracę, dając jeszcze lepsze efekty. Wiara pozwala mi też w sposób całościowy podejść do pacjenta – widząc w nim nie tylko problem cielesny, ale także dotyczący jego sfery psychicznej i duchowej, przeżywanej wśród innych ludzi – często również wierzących.
rozmawiała Renata Jurowicz
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!