TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 29 Marca 2024, 10:35
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Kapłaństwo ?w drodze? - jubilaci

Diecezja kaliska świętuje srebrny jubileusz.
Świętują go także kapłani wyświęceni jako pierwsi
w stolicy nowej diecezji. Publikujemy ich świadectwa
po 25 latach kapłańskiego życia.

Kapłaństwo „w drodze”ks. Pisula

Piszę te słowa, aby wyrazić - tak jak potrafię - wdzięczność naszemu Panu za 25 lat życia w Jego kapłaństwie. Jeżeli szukam w sobie jakiegokolwiek wzrostu w tym czasie, poza nieuniknionym wzrostem wieku, znajduję tylko jeden, ale za to zupełnie oczywisty: nieustannie rosnące przekonanie, że w żaden sposób na ten dar nie zasługuję i że otrzymałem go całkowicie za darmo. Poznanie samego siebie zawstydza mnie bardzo i przyznaję, że czasami mnie paraliżuje. Bardzo chciałbym napisać, że temu poznaniu towarzyszy rosnąca wiara w bezwarunkową miłość Chrystusa do mnie i w Jego przebaczenie, ale niestety tak nie jest. Noszę w sobie ogromne pragnienie i nadzieję, że tak się stanie.
Te ćwierć wieku mojego życia dzieli się na dwie części, z których pierwszą postrzegam dziś jako Boże przygotowanie do drugiej. Po święceniach przez rok posługiwałem jako wikariusz w parafii Chrystusa Króla w Jarocinie. Piękny czas neofickiej gorliwości pod okiem śp. prałata Adamskiego. A że taka gorliwość bywa ślepa i niebezpieczna, dlatego Pan mnie z niej wyrwał i posłał daleko, na studia do Rzymu. Kto mnie zna wie, że się do tego nie nadawałem, ale ja wiem, że nie o studia (tylko) Panu chodziło. Podczas pobytu w Italii posługiwałem w parafii, w której zetknąłem się (a właściwie zderzyłem) z Drogą Neokatechumenalną. Było to w tym momencie, kiedy po raz pierwszy po święceniach zdałem sobie sprawę, że jestem bezradny wobec własnej słabości i zniewolony przez grzech. Wtedy do zgorszonego sobą młodego księdza dotarło, że jest kochany właśnie teraz i taki, jaki jest. To było „odkrycie kopernikańskie”, które wprawiło w nowy ruch moje życie. Zrozumiałem, że potrzebuję pomocy i odczytałem, że Chrystus daje mi ją w postaci wspólnoty. Po obronie doktoratu uczyłem w Seminarium teologii i byłem ojcem duchownym. To był wspaniały czas, najbardziej owocny z punktu widzenia konkretnych osiągnięć, ale też mocno mnie demaskujący. Od czasów studiów nie opuszczało mnie pragnienie wyjazdu na misje w ramach Drogi Neokatechumenalnej, dojrzewało one we mnie i w biskupie Stanisławie, który po 8 latach uległ moim naleganiom.
W tym momencie rozpoczyna się drugi etap mojego kapłaństwa: od prawie 13 lat jestem wędrownym prezbiterem. Miejsca misji sobie nie wybieramy - mnie przypadło w udziale posługiwać na ogromnym terytorium trzech byłych państw socjalistycznych: Rosji, Gruzji i Estonii. Tę misję wypełniamy zawsze w ekipie, w skład której wchodzi: małżeństwo, prezbiter i seminarzysta. Jesteśmy odpowiedzialni za całą rzeczywistość Drogi Neokatechumenalnej na tych terenach. Do tej rzeczywistości należą: wspólnoty neokatechumenalne w parafiach, wspólnoty Missio ad gentes (parafie personalne w Rosji i Estonii), seminarium Redemptoris Mater w Tallinie. Ze względu na rozległość terytorialną nieustannie jesteśmy w drodze z jednej placówki do drugiej, zatrzymując się w poszczególnych wspólnotach na czas konieczny dla naszej posługi: spotkania, konwiwencje, skrutynia.
W tym miejscu wypadałoby wyliczyć nasze „osiągnięcia” w czasie tych lat, ale nie mogę tego zrobić, gdyż owoce tej misji są niewymierzalne i zna je tylko Bóg. Te owoce to ludzie, którzy spotykają Jezusa. On otwiera im oczy i zaczynają patrzeć na siebie i na własną historię Jego spojrzeniem: dostrzegają brzydotę swojego grzechu i zbawienne piękno miłości Boga. Pojawia się wdzięczność wobec Niego, która ma ogromną siłę: pozwala przebaczać krzywdy, jednać się z wrogami, rodzić dzieci i wyjeżdżać na misje. A wszystko to dzieje się w kruchości i przechodzi zawsze przez wolność człowieka, który w każdej chwili może odrzucić dar Boga.
Przez te 13 lat zobaczyłem prawdziwe cuda. Szczególnie dotykają mnie te, które dotyczą rodzin na misji, a przyjechało ich na tereny byłego Związku Sowieckiego kilkadziesiąt. Zostawiają swoje bezpieczne i wygodne życie w „ciepłych krajach”: w Hiszpanii, USA, aby zamieszkać wśród obcych ludzi, z poświęceniem uczą się ich języka, szukają byle jakiej pracy - często takiej, której miejscowi nie chcą wykonywać. Mają wiele dzieci i na świat przychodzą nowe, niektóre z nich umierają jeszcze przed narodzeniem. Dotyka mnie zaufanie w Bożą Opatrzność, które spotykam w tych rodzinach. Uczę się od nich jak żyć dzisiaj, oparty na Chrystusie, nie projektując się na przyszłość.
W tej misji to nie kapłani walczą na pierwszej linii frontu ewangelizacji, ale rodziny. Większość ludzi w post-komunistycznych i post-modernistycznych społeczeństwach odrzuca religijne instytucje i z zasady nie wstępuje do świątyń. Ale są zainteresowani rodziną, jej ciepłem i atmosferą, której wielu z nich nie doświadczyło. Dlatego w domach rodzin na misji odbywają się spotkania, katechezy i pierwsza ewangelizacja. Dla zsekularyzowanego człowieka to rodzina może być miejscem spotkania z Bogiem, świątynią. Aby rodziny mogły ewangelizować potrzebują kapłanów i mocy sakramentów, szczególnie Eucharystii sprawowanej w ich domach. W czasie misji zobaczyłem w nowym świetle moje kapłańskie powołanie - właśnie w służbie rodzinie. To nie ja jestem głównym ewangelizatorem, organizatorem i motorem misji - moim zadaniem jest dbać o to, by rodzinom nie brakowało duchowego pokarmu i gorliwości. Takie „postawienie na głowie” tradycyjnego duszpasterstwa leczy mnie (nierzadko boleśnie) z objawów klerykalizmu - choroby, na którą cierpią profesjonaliści od kultu. Nie podejrzewałem, że dotyczy to także mnie. Dziś widzę, jak głęboko siedzi we mnie ta postawa i że rację ma papież Franciszek nazywając klerykalizm rakiem, który drąży Kościół. Przez te lata zrozumiałem, że istotą mojego bycia kapłanem nie jest bycie protagonistą w duszpasterstwie, ale bycie w jedności z Chrystusem, szukanie bliskości z Nim, pozwalając Mu działać przeze mnie. „On odpuszcza wszystkie moje winy i leczy wszystkie choroby. On moje życie ratuje od zguby” (Ps 103). Jemu chwała i cześć przez wszystkie wieki. Amen.

Ks. Robert Pisula,
wędrowny katechista Drogi Neokatechumenalnej w Rosji, Gruzji, Estonii

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!