TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 05 Sierpnia 2025, 08:40
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Drzwi szeroko otwarte

Drzwi szeroko otwarte

Z ks. Tomaszem Halikiem i jego spojrzeniem na Kościół zetknęłam się podczas X Dni Tischnerowskich. Zarówno jego wykład, jak i otwarta debata z jego udziałem dotyczyły relacji chrześcijaństwa ze światem „pogan”. Z tego spotkania pozostała mi książka – zbiór wykładów Wzywany czy niewzywany, Bóg się tutaj zjawi, która wylądowała na półce na dwa lata. Ostatnio na stronie faceBóg  pojawiły się cytaty z innej książki ks. Halika – Cierpliwość wobec Boga.

Zainteresowanie faceBoga ks. Halikiem pchnęło mnie na poszukiwania jego książki i zmotywowało przynajmniej do przejrzenia spisu treści. Trafiłam w nim na wykład Przestrzeń dla tych, co nie chodzą z nami. Tytuł ten mocno koresponduje ze słowami Jana z Ewangelii wg św. Marka: „Nauczycielu, widzieliśmy kogoś, kto nie chodzi z nami, jak w Twoje imię wyrzucał złe duchy; i zabranialiśmy mu, bo nie chodził z nami” (Mk 9, 38). Odpowiedź Jezusa była jednoznaczna: „Nie zabraniajcie mu, bo nikt, kto czyni cuda w imię moje, nie będzie mógł zaraz źle mówić o Mnie. Kto bowiem nie jest przeciwko nam, ten jest z nami”. W komentarzu Silvano Faustiego do tego fragmentu czytamy, że „Kościół składa się nie z tych, którzy idą za „nami”, ale z tych, którzy słuchają Jezusa i idą za Nim”. I mamy tu do czynienia z pierwszą pokusą. Spotykając się z ludźmi spacerującymi po obrzeżach Kościoła lub zdystansowanymi do niego, niekiedy chcemy mniej lub bardziej stanowczo naprowadzić ich na nasze tory. I wydaje się to słuszne. Ale tak naprawdę częściej zależy nam na tym, by te osoby przede wszystkim nas wysłuchały, a najlepiej posłuchały. Dopuszczenie do głosu Jezusa jest wtedy niezwykle trudne. Bo przecież chcemy dobrze. Dlatego ważne jest, abyśmy sami żyli słowem Bożym, które obnaża takie „zapędy” i pomaga wiele zrozumieć. Widzę to także na przykładzie z własnego życia. Mam znajomego, od którego wielokrotnie słyszałam, że ewangelizacja ma polegać na podprowadzeniu człowieka do Jezusa. Niby oczywiste. Nie do końca jednak wiedziałam, co on przez to ma na myśli. Przecież należy MÓWIĆ o Jezusie. Przecież to jest dobre. Przecież „nie wstydzę się Jezusa”. Dopiero w kontekście tej Ewangelii i komentarza nieco lepiej rozumiem jego słowa.

Pozwolenie Bogu na to, by sam mówił, wiąże się z innym pozwoleniem – na to, by Bóg działał tak, jak sam chce. Pokusą jest tutaj chęć wyręczania Boga w imię źle pojętej ewangelizacji i próba „wciągnięcia” innych w nasz sposób przeżywania wiary, w nasze standardy. Przykładem tego może być starożytna propozycja ekumeniczna, która dla Faustiego jest pewnym antywzorem: „Grecy powrócą pod posłuszeństwo Kościoła Rzymskiego, Tatarzy nawrócą się w większości do wiary, Saraceni zostaną wyniszczeni, i w ten sposób będzie jedna owczarnia i jeden pasterz (Roger Bacon)”. Ks. Halik zauważa natomiast, że „dialog z ludźmi będącymi „na obrzeżach” i „za murami”, jest czymś innym niż misja. Każdy gest i każde słowo chrześcijan powinny świadczyć o tym, że środowisko Kościoła, w którym znaleźli swą duchową ojczyznę, nie jest zamkniętym, elitarnym klubem dla wtajemniczonych, lecz domem, do którego „wszyscy są zaproszeni, a nikt nie jest zmuszany”. Brak tego poszanowania prowadzi do tego, byśmy w naszej mentalności dzielili ludzi na „swoich” i innych, których chętnie wypychamy na margines, bo przecież nic mądrego nam nie powiedzą; bo ich wiara jest „gorsza” od naszej. Takie wykluczanie jest jednak wykluczaniem Tego, który „umarł za wszystkich braci”, co stanowczo podkreśla Fausti.

W tym miejscu może rodzić się jeszcze jedna pokusa, którą ukazuje Biblia. W Księdze Liczb została opisana historia dwóch mężów – Eldada i Medada, którzy choć nie przyszli do namiotu, to jednak jako wybrani otrzymali Ducha i wpadli w uniesienie prorockie. Oburzyło to Jozuego, który kazał Mojżeszowi, by im tego zabronił. Mojżesz jednak odpowiada „Oby tak cały lud prorokował, oby mu dał Pan swego Ducha!” (Lb 11, 29). Taka powinna być nasza reakcja, gdy widzimy wielkie i małe dzieła Boże – bez względu na to, gdzie się dokonują i kto ich doświadcza. My jednak niekiedy patrzymy podejrzliwie, poddając w wątpliwość działanie wśród innych Ducha. Na szczęście Duch Boży nie kieruje się naszymi sympatiami i antypatiami i objawia swoją moc, kierując się logiką bardzo różną od naszej. Nasz sposób widzenia Jego działania odkrywa natomiast prawdę o nas samych – piękną lub mniej piękną. Fausti zauważa, że „dobru nie należy stawiać przeszkód, nawet jeśli nie pochodzi od nas. Samo pragnienie, aby było „naszym”, wskazuje, że bardziej nas interesuje „my” niż dobro”. Kościół powinien być natomiast przestrzenią, w której będzie „wolność dla porywu Ducha, który „wieje, kędy chce”, który przekracza wszystkie granice i nie pozwala tym „wewnątrz”, by powoływali się na to, że są jedynymi prawowitymi „dziećmi Abrahama”, ponieważ przez Jego działanie Bóg może wzbudzić dzieci Abrahama nawet z kamieni” – o czym przypomina ks. Halik.

Co stanie się, gdy zdecydujemy się świadczyć o Jezusie w kruchości naszego życia, stając przed innymi z naszymi biedami, pokazując jedynie, że nasze życie jest w Chrystusie? Czym może skończyć się ryzykowny wybór świadczenia w taki sposób? Św. Łukasz w Ewangelii zapisał słowo Jezusa: „Posyłam was jak owce między wilki” (Łk 10, 3). Jeśli nie będziemy potrafili stawać przed innymi z naszą słabością, wówczas możemy przyjąć postawę wilków. Byłoby wówczas wielkim nieporozumieniem głoszenie Ewangelii przez narzucanie jej siłą. Szczególnie, że nie musimy bać się swojej kruchości, skoro „nie zdrzemnie się ani nie zaśnie Ten, który czuwa nad Izraelem” (Ps 121, 4).

Katarzyna Strzyż


Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!