TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 07 Sierpnia 2025, 04:22
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Drogowskazy na drogę wychowania

Drogowskazy na drogę wychowania

czwartek

Nigdy nie będzie dość rozmów, dyskusji, a zwłaszcza wysiłków,
które inwestujemy w wychowanie młodego pokolenia.

Drodzy pielgrzymi, kochani słuchacze Radia Maryja, Radia Rodzina i telewizji TRWAM. Pochodzę z diecezji bielsko-żywieckiej, gdzie znajduje się miejsce urodzenia wielkiego świętego Polaka arcybiskupa Lwowa, św. Józefa Bilczewskiego. Urodził się w Wilamowicach. Jego listy pasterskie są kopalnią treści na temat wychowania, zwłaszcza kształtowania charakteru. W jednym z tych listów przywołuje on historię, która wydarzyła się w starożytnej Grecji, w Atenach, kiedy cywilizacja ateńska chyliła się ku upadkowi. Ów upadek obyczajów spowodował, że cały kraj był już u kresu wytrzymałości. I zebrali się, jak mówi ta opowieść, mędrcy ateńscy, żeby ustalić, co robić dalej. Wszyscy już zabrali głos, a jeden z nich ciągle milczał. Kiedy oczy wszystkich zwróciły się w jego kierunku, ten bez słowa wziął jabłko, to jabłko było już troszkę zgniłe i rzucił nim o podłogę z całej siły, wówczas jabłko rozpadło się na drobne kawałki, a oczom wszystkich ukazały się pestki. Zrozumieli, o co chodziło w tym przesłaniu bez słów. Mimo, że owoc był już zepsuty, to pestki były jeszcze zdrowe. I z tych pestek mogła wyrosnąć zdrowa roślina, która wyda zdrowe owoce. Zrozumieli, że ratunek dla społeczeństwa jest w dzieciach. To są te zdrowe pestki, które mogą wydać zdrowy owoc i na to trzeba kłaść największy nacisk.

Doświadczenie Boga
Moi kochani, nigdy nie dość rozmów, dyskusji, a zwłaszcza wysiłków, które inwestujemy w wychowanie. W tym roku już po raz czwarty w naszej Ojczyźnie przeżywaliśmy Tydzień Wychowania. Był List pasterski na ten temat, były przygotowane katechezy, prelekcje dla rodziców i nauczycieli. Dzisiaj chcemy powiedzieć o wychowaniu w wierze. Podstawowe znaczenie dla naszej wiary, dla przeżywania wiary w sercu ma doświadczenie Pana Boga. Kim jest dla mnie Bóg?
Obraz Boga w sercu, w wyobraźni człowieka tworzy się, jak wiadomo, na podstawie obrazu ojca i matki w rodzinie. Jedna z pań dyrektorek przedszkola w naszej diecezji żaliła się w czasie wizytacji katechetycznej, że katechetka w przedszkolu mówi dzieciom, że Bóg jest Ojcem, a w jej placówce duża część dzieci nie ma ojca. Albo ten ojciec jest, ale wyjechał za granicę w poszukiwaniu pracy, a może jest obecny fizycznie w domu tylko dla dzieci nie istnieje, bo nie ma serca dla nich, bo zajmuje się czymś innym. Mówimy dzisiaj o świecie bez ojców. Tomasz Williams w swej książce na temat zaufania do Pana Boga mówi o pewnym prawniku amerykańskim, który chciał udzielić swemu synowi dość wstrząsającej lekcji. Otóż postawił krzesło i polecił, by ten syn wszedł na nie i powiedział: „A teraz zamknij oczy i wychyl się do tyłu, ja tu jestem i cię asekuruję”. Kiedy chłopczyk się przechylił, ojciec w ostatniej chwili odskoczył na bok i chłopak spadł na ziemię. Usłyszał wtedy słowa ojca: „To dlatego, żeby cię nauczyć, że w życiu nie można nigdy nikomu zaufać, nawet własnemu ojcu”. Straszna lekcja niezależności, pewnie ten ojciec liczył na to, że jego syn nie będzie nikomu ufał, a wtedy będzie walczył o swoje w życiu, będzie się rozpierał szeroko rękami idąc przez świat jak taran pokonując przeszkody. Chciał go nauczyć, że w życiu nie można nikomu ufać, nawet własnemu ojcu. Nikt z nas by pewnie takiej lekcji swojemu dziecku nie udzielił, ale ilu ojców poprzez to, że ich nie ma w domu albo są, ale przychodzą nietrzeźwi, udziela właśnie takiej lekcji.  Ojciec, który jest właściwie tylko z nazwy ojcem, a nie wypełnia obowiązku ojca, uczy tym samym swoje dzieci, że w życiu nie można nikomu ufać, nawet własnemu ojcu, a nawet Panu Bogu. Bo jeśli ktoś nie nauczy się tego pierwotnego zaufania w domu i nie czuje domu jako miejsca bezpiecznego, gdzie przychodzi i spotka kochających mamę i tatę, taki człowiek będzie miał problemy z modlitwą i będzie z trudem Pana Boga nazywał ojcem.

Imię ojca to zaszczyt
Moi kochani, popatrzmy, jaki to wielki zaszczyt, że ojciec nosi to samo imię, jakiego używamy wobec Pana Boga. Boga nazywamy ojcem. Czy może być na ziemi większe wyróżnienie niż nazywać się ojcem. A matka nosi to samo imię, które stosujemy wobec Matki Najświętszej. Nie ma większego zaszczytu, niż bycie ojcem i matką. Św. Józef nie był naturalnym ojcem Pana Jezusa, a nazywamy go ojcem, bo będąc opiekunem, był wspaniałym ojcem. Spełnił zadanie ojca. Opowiadał niedawno Ksiądz Biskup Ordynariusz naszej diecezji, ks. bp Roman, że jeszcze kiedy katechizował młodzież w salce katechetycznej zaprosił pewnego razu osobę z poradni rodzinnej, żeby przeprowadziła pogadankę o rodzinie. Zauważył wówczas, że dwóch młodzieńców z wielkim zasłuchaniem uczestniczyło w tej prelekcji. Potem zaproszona była druga grupa młodzieży, a ci dwaj jeszcze zostali i z wielką uwagą dalej wsłuchiwali się w słowa pani doradczyni życia rodzinnego. Ksiądz katecheta po wszystkim zapytał ich, dlaczego zostali, bo mieli obowiązek uczestniczyć tylko raz w tej lekcji. Odpowiedzieli, że dlatego, iż ta pani tak pięknie mówiła o ojcu. Potrzebowali, aby posłuchać o ojcu. Dzisiaj dzieci są stęsknione obecności ojca i matki w domu. Przede wszystkim, żeby wychować w wierze trzeba mieć czas dla dzieci. Wiek przedszkolny dzieci nazywamy wiekiem pytań, bo zasypują nas nimi i chwała Panu Bogu, jeśli dziecko znajdzie na te pytania odpowiedź. A kiedy mama czy tata powie: „Teraz mi nie przeszkadzaj, nie mam czasu”, to dziecko może tych pytań więcej nie postawić. Mało tego, ono z tymi pytaniami może już nigdy nie powrócić i pozostaną one w jego życiu bez odpowiedzi.
Mówi się, że decydujące znaczenie dla wychowania, a zwłaszcza dla wychowania w wierze ma pierwsze pięć lat życia dziecka. To dlatego tak ważne jest, żebyśmy dopilnowali, by dzieci uczestniczyły w lekcjach religii już w wieku przedszkolnym. Dziecko poszukuje odpowiedzi na najważniejsze pytania i chce te odpowiedzi znaleźć. Lekcje religii w przedszkolu nie trwają godzinę, bo dziecko ma ograniczone możliwości, to jest dwa razy po pół godziny w tygodniu. Jest to bardzo ważne, żebyśmy wybierając przedszkole zwrócili uwagę, czy są tam lekcje religii. Oczywiście ta katecheza nie zastąpi roli rodziców, ale ma bardzo duże znaczenie, bo znakomicie uzupełnia to, co rodzice mają czynić w domu.

Lekcja na całe życie
Jest taka wstrząsająca książka, która znalazła także odzwierciedlenie w sztuce teatralnej, nosi tytuł: „Rozmowy z katem”. Skąd ten tytuł i o czym jest ta książka? Otóż zaraz po wojnie w Warszawie na Mokotowie w więzieniu odbywał, niesłusznie zresztą, karę Kazimierz Moczarski. Posadzono go w jednej celi z okrutnym zbrodniarzem hitlerowskim, który odpowiadał za likwidację Getta w Warszawie i  żeby ten czas dobrze wykorzystać, odnieść jakiś pożytek z tego bezproduktywnego pobytu w więzieniu Kazimierz Moczarski przeprowadził wywiad z tym zbrodniarzem. Wywiad ten znalazł odzwierciedlenie właśnie w tej wstrząsającej lekturze. Na jednej ze stron znalazłem scenę, kiedy ten dziennikarz zadaje zbrodniarzowi pytanie: „Skąd w pana sercu zrodziła się tak wielka nienawiść?”. On wtedy dał nieoczekiwaną odpowiedź: „(…) jestem panu w stanie podać dokładny dzień i  godzinę, kiedy się to wszystko zaczęło. Miałem wówczas 9 lat i był to dzień św. Mikołaja. W ten dzień w Niemczech Mikołaj przynosi dzieciom prezenty i wkłada je do butów. Wstałem rano, żeby zobaczyć, co mi przyniósł św. Mikołaj i zdziwiłem się, że moje buty są puste, ale za to brat ma podwójną ilość prezentów”. Domyślił się, co się stało, że brat w nocy zabrał jego prezenty. Nie czekając na nic rzucił się na swojego brata z pięściami. Weszła mama i chciała go skarcić, ale wtedy przybiegł ojciec, chwycił matkę i powiedział: „Zostaw go, dobrze zrobił, niech nauczy się bić o swoje, musi być mocnym, silnym człowiekiem”. Mówił dalej współwięzień Moczarskiego: „Wówczas w moim oku pojawiła się iskra nienawiści (…)”. Popatrzmy, ta iskra, która zapłonęła w dzieciństwie, a potem wybuchła wielkim pożarem, stała się przyczyną cierpień tylu ludzi. W życiu dziecka pojawiają się iskry i jedne z nich trzeba zgasić, innym dać się rozwinąć. Tam może być iskierka ognia, która potem zapłonie ogniem miłości. Popatrzmy, jak krótko swoich rodziców miał św. Jan Paweł II. Mamę stracił w wieku 9 lat, a ojciec zmarł w czasie II wojny światowej. Żyli bardzo krótko, ale ten czas obecności rodziców w jego życiu zaprocentował potem dojrzałością Karola jako człowieka, jako mężczyzny, jako kapłana, biskupa i wreszcie wspaniałego papieża. Nie liczy się tylko to, ile czasu ilościowo poświęcamy dzieciom, ale ważne jest to, w jaki sposób ten czas z dziećmi spędzamy. Większe znaczenie ma jedna godzina, kiedy jesteśmy skoncentrowani na dziecku, kiedy jesteśmy dla niego, kiedy odpowiadamy na jego pytania, kiedy mu towarzyszymy, niż cokolwiek innego. Trzeba mieć czas dla dziecka.

Cenne drogowskazy
Czytałem anegdotę jednego z niemieckich mężów stanu, człowieka wielkiej wiary, który został poproszony przez pewną kobietę liczącą się w ówczesnym środowisku, by doradzić jej, w jakim ujęciu najlepiej wypadnie na zdjęciu w jednej z gazet, która zaproponowała jej fotografię na okładce. Odpowiedział jej, by dała się sfotografować jak składa ręce swojego dziecka do modlitwy. Nie ma bowiem piękniejszego widoku na świecie, niż widok matki i ojca którzy składają ręce swego dziecka do modlitwy. Ręce złożone przez matkę, gdy po raz pierwszy uczy modlitwy, pozostają już złożone do końca życia. Mogą być różne losy człowieka, nie raz to dziecko może zejść na jakąś boczną drogę w życiu, ale zawsze będzie miało do czego wrócić. Patrzę na opowieść o synu marnotrawnym i tę najpiękniejszą przypowieść można zinterpretować w kluczu wychowawczym. Ojciec z przypowieści poniósł pozorną klęskę, bo syn go opuścił. Jednak, kiedy wydawało się, że wszystko jest stracone, ów syn przypomniał sobie, że przecież jest ojciec, którego serce biło miłością. Okazało się, że ten ojciec odniósł wielkie zwycięstwo. Nikt nie zagwarantuje, że człowiek w życiu nie będzie miał trudnych chwil i gdzieś nie zabłądzi. Ale właśnie kiedy będzie na dnie i doświadczy życia bez miłości, życia na obczyźnie, przypomni sobie mamę i tatę i wróci. Rodzic, który przekaże dziecku wiarę, to ktoś, kto stawia znaki drogowe na drogach życia dziecka. Znaki drogowe nigdy nie gwarantują, że człowiek będzie się ich trzymał, ale gwarantują, że gdy człowiek zabłądzi, będzie wiedział, jak wrócić. Rodzic, który przekaże dziecku wiarę wie, że to dziecko jest w dobrych rękach. Rodzic, który nie wychowuje, nie przekazuje wartości, to ktoś, kto usuwa znaki drogowe z życia swego dziecka.

Opieka i wychowanie
Rozróżniamy w pedagogice dwa rodzaje czynności wobec dziecka: opieka i wychowanie. Obie te dziedziny wychowania są bardzo ważne. Opieka, czyli zapewnienie dziecku dobrych warunków do życia i wychowanie, czyli kształtowanie wartości, w tym wiary. Oczywiście są tragiczne sytuacje, kiedy dziecko jest zaniedbane i trzeba wspomagać rodziców, a wręcz ich zastępować, bo zaniedbują działanie opiekuńcze. Jednak dzisiaj bardzo często mamy do czynienia z rodzinami, którzy dzieckiem się opiekują, ale zapominają o wychowaniu. Mówimy  o wychowaniu w domu, ale są trzy najważniejsze środowiska wychowawcze, wymieniane również w dokumentach Kościoła. Jest to rodzina, Kościół i szkoła. Były czasy, kiedy chciano wychowywać tylko w duchu socjalistycznym, ale mimo to jesteśmy, trwamy w Kościele i szanujemy prawa Boże. A to dlatego, że był Kościół, był dom, i byli nauczyciele, ludzie wielkiego formatu. Oni potrafili się wyłamać zasadom i być sobą. Oni nie mogli tego deklarować wprost, ale bardzo często to między wierszami dało się wyczytać. Dzisiaj żyjemy w czasach, w których Kościół, dom i szkoła mogą mówić jednym głosem. Czy potrafimy wykorzystać tę szansę? Z racji mojej funkcji bywam często w szkołach i z rozmów z nauczycielami wynika, że nawet do trójki klasowej, do Rady rodziców trudno dzisiaj skutecznie zaprosić rodziców,  bo mają inne obowiązki. Kiedyś będziemy zdawać przed Panem Bogiem sprawę, że nie wykorzystaliśmy wszystkich szans, jakie dzisiaj mamy. Przez lata komunizmu biliśmy się o prawa, walczyliśmy, żeby żyć w kraju, gdzie mamy wpływ na szkołę, żeby nie było tak, że dziecko w salce katechetycznej słyszy zupełnie co innego niż w szkole. Dzisiaj mamy te możliwości, ale czy z nich korzystamy? Rodzice są dzisiaj bardziej zapobiegliwi, bo wiedzą, że życie jest trudne i trzeba się do niego przygotować, wysyłają dzieci na dodatkowe zajęcia. Tymczasem, gdy dziecko nie będzie dokładnie znało języka, gdy będzie miało jakieś przejściowe trudności w szkole może je nadrobić, ale jeśli zabraknie ducha modlitwy, to te zaniedbania są nie do nadrobienia.

Księga życia
Roman Brandstaetter, wielki poeta i pisarz pochodzenia żydowskiego miał dziadka, który wprowadzał go w świat wiary. Ten dziadek był dla niego tak wielkim autorytetem, że pewnego razu zapytał go: „Dziadku, powiedz mi, to ty napisałeś Biblię?” Jemu się wydawało, że skoro Biblia jest tak wielką, mądrą księgą to musiał ją napisać nie kto inny jak jego dziadek. Dziadek odpowiedział: „Nie, ja Biblii nie napisałem” i wziął swojego wnuka do jadalni, gdzie na stole leżała gruba księga, oprawiona w czarne płótno i powiedział: „Popatrz, to jest właśnie Biblia”. Wnuczek odpowiedział: „Przecież ona się nie różni niczym od innych książek, które są w twojej biblioteczce dziadku”. Ona rzeczywiście niczym się nie różni z zewnątrz od innych książek, ale jest w niej wszystko. Potem Roman dorósł, wybuchła II wojna światowa i w wyniku Holokaustu stracił wszystkich swoich bliskich, całą swoją rodzinę. Został całkiem sam na świecie. W jego życiu rozpoczął się koszmar i pewnie zrobiłby sobie coś złego, bo był u granic ludzkiej wytrzymałości. Wtedy przypomniał sobie o książce, o której mówił mu jego dziadek, pobiegł po tę książkę i zaczął ją czytać. Czytając Biblię odkrył Jezusa, przyjął chrzest, wrócił do Polski i stał się jednym z największych poetów i pisarzy chrześcijańskich. Dziadek dał mu w dzieciństwie do ręki Biblię nie wiedząc nawet, jak wielki skarb i wielką broń daje do ręki swojemu wnuczkowi. Nie mógł przewidzieć, że losy wnuka będą tak tragiczne i że jego życie potoczy się w takim kierunku, ale wiedział, że jako dziadek musi zrobić dla swego wnuczka to, co najważniejsze. Dał mu potężną broń, która przyniosła w życiu ocalenie.
Jeśli chcemy zabezpieczyć dziecko na całe życie pokażmy i przekażmy mu wiarę.

Konfernecja wygłoszona podczas pierwszoczwartkowej
modlitwy w obronie życia u św. Józefa
przez ks. kanonika dra Marka Studenskiego

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!