TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 21 Sierpnia 2025, 02:04
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Doświadczenie Boga w drodze

Doświadczenie Boga w drodze

Uśmiechnięta kobieta z kilkumiesięcznym dzieckiem biegnie w stronę grupy, żeby uściskać młodego mężczyznę. Maleństwo ma w ręce kwiatek, który daje tacie, spalonemu słońcem i lekko utykającemu na jedną nogę. Żeby iść na pielgrzymkę potrzebna jest miłość.


Miłość tych, którzy wyruszają w drogę, żeby nieść intencje swoich najbliższych i miłość tych, którzy zostają w domu i tęskniąc modlą się za wędrujących od Józefa do Maryi i od Maryi do Józefa. Tę ludzką miłość łączy w sobie miłość Boża i Jego łaska, bez której nikt nie dotarłby do celu. A ci, którzy nie wyruszyli z takich właśnie pobudek, a ze zwykłej ciekawości, czy dla towarzystwa przekonali się, że pielgrzymka to coś o wiele więcej niż radosne pieśni, piosenki i pokonywanie własnych słabości.

- Pierwszy raz poszłam na pielgrzymkę, bo kuzynki szły, drugi raz, bo miałam już swoją paczkę koleżanek, miałam wtedy może 16 lat. Dopiero dzisiaj, kiedy patrzę z perspektywy czasu dociera do mnie, jaki to był wspaniały czas. Godzinki o świcie podczas marszu polną, leśną drogą, żadnych telewizorów, radia, internetu, komputerów. Każdy dzielił się tym, co miał i patrzył na coda, jakie dokonywały się w ludziach po drodze - wspomina Marysia. Państwo Jacek i Małgorzata (imiona zmienione) pielgrzymują duchowo w Grupie Złotej od początku jej istnienia, czyli już ponad 15 lat, duchowo łączą się z pielgrzymami, bo sami nie mogą iść. Co roku jechali powitać pątników na Jasnej Górze, samochodem lub z Radiem „Rodzina”, ale tym razem odstraszył ich upał i nie czuli się na siłach. - Wiele bym dała, żeby znowu wejść na Jasną Górę pieszo - mówi pani Małgorzata. - Pierwszy raz poszłam na pieszą pielgrzymkę jako nastolatka, z koleżanką, po prostu dla rozrywki. Strasznie mnie wtedy wszystko bolało i doszłam tylko dzięki wsparciu sąsiadów, nie chciałam sobie robić wstydu przed nimi. Kiedy drugi i trzeci raz poszłam kilka lat później byłam już duchowo lepiej przygotowana i zmęczenie, czy jakieś trudności nie miały większego znaczenia, bo szłam z konkretną intencją - opowiada pątniczka. - Byłem daleko od Boga, w dawnych czasach, jeszcze z pozostałościami komunizmu nie chciałem mieć wielu dzieci, więc kiedy żona powiedziała, że jest w ciąży po raz trzeci postanowiłem, że ma usunąć to dziecko. Nie chciałem go - mówi pan Jacek. Codziennie potem pytał żonę, czy była już u lekarza, przestał po jednej z rozmów ze swoją mamą, która cieszyła się kolejnym wnukiem. - To były czasy, kiedy aborcja była na porządku dziennym. Pomyślałam sobie jednak wtedy, że nie tylko będę morderczynią, ale będzie wstyd przed wszystkimi, którzy już wiedzą. Jestem przekonana, że to dzięki wstawiennictwu Matki Bożej nasza córka dziś żyje. Na dodatek okazała się córeczką tatusia, która od najmłodszych lat przynosiła mu posiłki, kiedy był chory - uśmiecha się pani Małgorzata. - Kiedy poszedłem do szpitala przywieźć małą do domu, pielęgniarka mi gratulowała, mała urodziła się bardzo duża - pan Jacek wzrusza się. - Bardzo wtedy żałowałem wcześniejszych myśli - dodaje. Na jednej z pielgrzymek pani Małgorzacie zapadła w pamięć piosenka nienarodzonego dziecka: „Dlaczego nie chciałaś mnie, mamo?” i to do tego stopnia, że tam narodził się pomysł dołączenia do duchowej adopcji - to kolejny pielgrzymkowy owoc. Ich znajoma natomiast za wstawiennictwem Maryi wymodliła mieszkanie. - Dostałam je dokładnie 13. dnia miesiąca, w dzień Matki Bożej, na dodatek mieszkanie miało numer 13. - wspomina duchowy pielgrzym.

Pięć pań (o ile dobrze pamiętam, z koła różańcowego z katedry) również wspiera pielgrzymów duchowo słuchając w radiu konferencji, jeśli czas pozwala. Jedna z nich była dwa razy na pieszej pielgrzymce osobiście. - Dziś sercem i duszą by się szło, ale nogi nie pozwalają. Tutaj jednak przychodzimy codziennie, słuchamy konferencji ks. Łukasza, a w radiu ks. Pawła; mieliśmy Mszę św. też, codziennie jest Apel Jasnogórski, modlimy się za pielgrzymów i myślimy o nich, szczególnie, że w tym roku mieli wyjątkowo ciężko w tym upale - mówi członkinie Grupy Złotej. Mają najświeższe informacje o kaliskich i promienistych grupach naszej pielgrzymki, ale kiedy jedna mówi, że największą grupą była oliwkowa z Opatówka, druga przekonuje: „Nieprawda, największa jest Złota! Prawie 200 osób”. 

W sanktuarium św. Józefa podczas jednego ze spotkań grupy Złotej, dyrektor Radia „Rodzina” ks. Łukasz Skoracki opowiadał, jak Pan Bóg opiekował się pielgrzymami i dbał nawet o najdrobniejsze szczegóły.
- Mimo upału nie było żadnych wypadków, chyba tylko jedna osoba musiała zostać odwieziona do szpitala z powodu zasłabnięcia. W Rudnikach natomiast, tam gdzie zawsze Msza św. była na boisku, okazało się już na miejscu, że nie może się tam odbyć, bo boisko jest w remoncie. Znalazł się jednak niewielki park, w którym każdy znalazł dla siebie kawałek cienia, co na boisku byłoby niemożliwe - opowiedział ks. Łukasz. 

- Szliśmy z mężem w pielgrzymce szósty raz, dzieci szły z nami trzeci raz. Kiedy zaczynały młodsze miało siedem lat, w tym roku były wyjątkowo dzielne, choć czasem musiały trochę odpocząć - mówi uśmiechnięta kobieta należąca do grupy żółto-czerwonej z Chełmc. - Na pielgrzymce trzeba pozwolić sobie pomóc. Warto iść, żeby doświadczyć tego, że człowiek sam, bez pomocy innych, nie dałby rady; że kiedy ciężko się idzie ważne jest, że znajdzie się ktoś, kto weźmie pod ramię z jednej, ktoś inny z drugiej strony; że ktoś poda trochę herbaty, czy wody. Warto też pielgrzymować, żeby znaleźć czas na to, na co na co dzień nie ma go zbyt wiele, na zastanowienie się nad swoim życiem, na modlitwę. Jest czas na słuchanie konferencji, które w tym roku były proste, zrozumiałe nawet dla dzieci, i przemawiały do serca - opowiada żona i mama. Pątniczka z grupy biało-żółtej (parafia Opatrzności Bożej w Kaliszu) była na pielgrzymce już 27. raz. - To Maryja ciągnie mnie do siebie już po raz kolejny. Moją szczególną intencją w tym roku było podziękowanie za to, że zostałam babcią, po pięciu latach oczekiwania - mówi. Inna mama z grupy biało-czerwonej, franciszkańskiej, szła w intencji syna, który właśnie skończył 18 lat i wchodzi w dorosłość, więc prosiła o dobre życiowe decyzje dla niego i Boże błogosławieństwo. - Przestałam liczyć, który raz jestem na pielgrzymce, zaczęło się w 1978 roku, kiedy poszłam pierwszy raz z mamą. Warto doświadczyć tego trudu, żeby spotkać się z Maryją na Jasnej Górze w tej wielkiej wspólnocie, ale też w samotności twarzą w twarz z Bogiem. Każdy na pewno znajdzie taką chwilę na wyciszenie, bo nasza pielgrzymka przebywa trzy dni na Jasnej Górze zanim wyruszy z powrotem - wyjaśnia pątniczka. Na zakończenie pielgrzymki ks. bp senior Stanisław Napierała poprowadził modlitwę do św. Józefa. - Jesteście zmęczeni, ale jesteście radośni, a ta radość wypełniła ten plac i udzieliła się tym, którzy przyszli was powitać. Dziękuję wam, że godnie reprezentowaliście naszą diecezję - powiedział Ksiądz Biskup przed modlitwą i błogosławieństwem dziękując wszystkim, szczególnie Kierownikowi pielgrzymki, służbom porządkowym i duchowemu wsparciu duchowej Grupy Złotej.

Ojcem duchownym pielgrzymki był ks. Paweł Gomółka, który w swoich konferencjach prowadził pątników razem z Mojżeszem i narodem wybranym przez pustynię. Mówił o kolejnych Bożych znakach i łaskach, którymi Bóg obdarzał swój lud, a mimo to oni wciąż się buntowali, wątpili, odwracali się od Niego. - Czyż nie jesteśmy podobni do nich? Zadajemy często Bogu pytania o to, dlaczego coś nas spotkało, dlaczego mąż zdradził, dlaczego mama umarła, dlaczego córka choruje, dlaczego straciłem pracę. Mamy często lepsze pomysły na własne życie – mówił ks. Paweł podejmując trudny temat zaufania do Boga, który najlepiej wie, co dla nas dobre, bo kocha człowieka mimo jego niewierności.

Jak mówił kierownik pielgrzymki ks. Rafał Kopis, mimo wielkich upałów druga przebiegała bez większych incydentów i wypadków. W sumie we wszystkich grupach kaliskich i diecezjalnych (w tym Rowerowa i Złota) na Jasną Górę weszło niemal dwa tysiące dwustu pielgrzymów, do Kalisza natomiast przybyło około 400 osób. Najmłodszy pielgrzym miał trzy miesiące, najstarszy 80 lat. 

Tekst i foto Anika Djoniziak

 

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!