TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 20 Kwietnia 2024, 08:46
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Dla ciała i dla ducha - Lisków

Dla ciała i dla ducha

Liskow

Lisków. Sprawdzonych wzorców nie warto zmieniać, na pewno tak długo jak przynoszą radość i satysfakcję. Dlatego przez całe wakacje kontynuowaliśmy nasze „wycieczki za dychę”, które łączyły w sobie coś dla ciała, coś dla ducha, niską cenę i wysoką dawkę radości. Po Świnicach Warckich, lądzie nad Wartą i Licheniu przyszedł czas na Gostyń i Grabonóg, a tydzień później Kazimierz Biskupi i Bieniszew.

Zacznijmy od tej pierwszej wyprawy, która zasłużyła sobie na kilka określeń „naj”. Jak do tej pory miała najwięcej uczestników, bo prawie 140 osób. Jednocześnie trasa, którą pokonaliśmy była najodleglejsza od Liskowa, ponieważ Gostyń jest oddalony o około 115 kilometrów. Czy była również najsympatyczniejsza? Z racji na urodziny jednej z uczestniczek, pani Agnieszki, mamy Michasi i Hani, na pewno. Ale do rzeczy. W Gostyniu nawiedziliśmy zespół klasztorny filipinów wraz z barokowym kościołem pw. Niepokalanego Poczęcia NMP i św. Filipa Neri zbudowanym na wzór weneckiej bazyliki Santa Maria della Salute. Zaczęliśmy oczywiście Eucharystią, podczas której ks. Dariusz Dąbrowski, miejscowy proboszcz przybliżył nam w homilii całą historię, opowiedział o cudach, wyjaśnił dlaczego Maryja oprócz Jezusa trzyma również różę, a także pomógł nam złożyć akt zawierzenia całej naszej parafii Matce Bożej Gostyńskiej. Po Mszy ksiądz diakon oprowadził nas po klasztorze, łącznie z jego podziemiami. Następnie przemieściliśmy się jeszcze kilka kilometrów autokarami do pobliskiego Grabonoga, miejsca urodzenia bł. Edmunda Bojanowskiego, szczególnie nam drogiego. Po jego zwiedzeniu w pięknym parku mieliśmy nasz tradycyjny piknik. Pogoda była fantastyczna, a świeżo skoszona trawa zachęcała do zabawy, a nawet do próby pogrzebania pod nią księdza proboszcza. Niektórzy twierdzili, że chodziło o zrobienie dla niego zielonej peruki. W każdym razie było fajnie.
Natomiast nasza ostatnia tegoroczna wyprawa wiodła przez Bieniszew i Kazimierz Biskupi nad Jezioro Ślesińskie. Tym razem dwa wypełnione do ostatniego miejsca autobusy zawiozły nas najpierw do Bieniszewa. Pewnie zastanawiacie się po co… No choćby po to, żeby kilku panów mogło z radością skomentować: „Chociaż raz my mężczyźni jesteśmy górą!” Na czym miało polegać owo „bycie górą”? Otóż, odwiedziliśmy klasztor ojców kamedułów w Bieniszewie do którego wstęp mają tylko… mężczyźni. W każdym wieku, ale jednak tylko mężczyźni. Tak więc podczas pierwszej dzisiejszej wizyty panie mogły sobie jedynie pospacerować po lesie… Natomiast prawdziwi mężczyźni modlili się w klasztorze (również za panie), zwiedzali katakumby, gdzie są chowani kameduli, a na koniec wizyty niektórzy nabyli również doskonały miód wytwarzany przez, nie nie, nie przez zakonników: przez pszczoły.
Kolejnym punktem, centralnym, wyprawy była wizyta w pobernardyńskim opactwie a dzisiaj siedzibie seminarium duchownego misjonarzy Świętej Rodziny. Również tutaj na bramie zapytaliśmy, czy wpuszczają kobiety, ale okazało się, że tak, więc wszyscy mogli wejść.
Dzięki klerykowi Piotrkowi poznaliśmy historię tego miejsca. Klasztor Bernardynów powstał w 1514 r. i zgodnie z zamysłem biskupa stał się on głównym ośrodkiem kultu świętych Pięciu Braci Męczenników w Polsce; dzięki jego staraniom w 1536 r. trafiły do kościoła klasztornego ich relikwie. Jego obecni gospodarze – Misjonarze Świętej Rodziny – przybyli tu w 1921 r. Obecnie mieści się w nim Wyższe Seminarium Duchowne a także niewielkie muzeum misyjne. Pobyt w klasztorze zwieńczyliśmy, a jakże, Eucharystią. Wiadomo, że po Eucharystii już nic piękniejszego nas spotkać nie mogło, więc pojechaliśmy prosto nad jezioro Ślesińskie, aby tam na plaży przez kilka godzin się zrelaksować i tradycyjnie „odpalić” naszego grilla. Następna wycieczka w przyszłym roku.

ks. Andrzej Antoni Klimek

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!