25 lat temu powiedzieli Bogu „tak”
Diecezja kaliska świętuje srebrny jubileusz. Świętują go także kapłani wyświęceni jako pierwsi w stolicy nowej diecezji. Publikujemy ich świadectwa po 25 latach kapłańskiego życia.
Radość dawania Chrystusa
Ks. Mirosław Jankowski, proboszcz parafii w Parzynowie
Razem z moimi kolegami wstąpiłem do Arcybiskupiego Seminarium Duchownego w Poznaniu w 1986 roku. Tak zaczęła się moja droga do kapłaństwa.
W trakcie formacji kleryckiej na IV roku przygotowywaliśmy się do posługi akolitatu. 12 marca 1990 roku w katedrze poznańskiej ks. bp. Stanisław Napierała udzielił nam klerykom tej posługi. Od tej chwili, gdy będzie taka potrzeba mogliśmy pomagać kapłanom w udzielaniu Komunii Świętej. Pamiętam ten dzień, kiedy pierwszy raz mogłem udzielać Komunii Świętej. Było to w mojej rodzinnej parafii pw. św. Wawrzyńca w Koźminie Wlkp., podczas świąt Wielkanocnych, kiedy byliśmy na przerwie świątecznej w naszych parafiach. Kiedy wręczono mi do rąk po raz pierwszy puszkę z Ciałem Pana Jezusa bardzo to przeżyłem. Serce biło mi mocniej, a ja cieszyłem się, że już jako kleryk mogę rozdawać Ciało Pańskie. Pamiętam do dziś pierwszą osobę, której udzieliłem Komunii Świętej. Był to starszy pan (pan Bajon - emerytowany nauczyciel), który siadał w stallach w prezbiterium kościoła. Była to dla mnie wyjątkowa chwila. Ręce mi drżały, a w sercu czułem wielką radość. Ja, młody kleryk mogłem dawać ludziom Jezusa.
To dla mnie była i jest piękna scena, która przypomina, że Jezus posługuje się swoimi niegodnymi sługami, aby dawać siebie innym. Raduję się, że jako kapłan mogę służyć ludziom i dawać Chrystusa tym, którzy Go pragną przyjmować do serca.
Wszystko na nowo zjednoczyć w Chrystusie
Ks. Robert Chudy
Zanim zacząłem myśleć o haśle na obrazek prymicyjny, szukałem odpowiedzi na bardzo ważne dla mnie pytanie. Co zrobić, aby nigdy nie zawieść Pana Boga w kapłaństwie. Po prostu chciałem mieć stuprocentową pewność, że nie zawiodę. Wtedy trafiłem na zdanie z wiersza „Jeździec” Jerzego Liberta: „Dokonawszy wyboru na wieki, w każdej chwili wybierać muszę”. To było to.
Gdy zatem przyszło wybrać motto kapłaństwa sięgnąłem po słowa z Listu do Efezjan: „aby wszystko na nowo zjednoczyć w Chrystusie”. Te słowa z mojego obrazka prymicyjnego towarzyszą mi przez wszystkie lata kapłańskiego życia. Kiedy je wybierałem nie zdawałem sobie sprawy, ile razy i w jakich sytuacjach będą towarzyszyły mi w kolejnych zmianach mojego życia.
Pierwsza taka sytuacja była związana z moją posługą wikariusza. To właśnie wtedy w czasie opieki nad jedenastoletnią dziewczynką chorą na raka zaprzyjaźniłem się z maturzystką z tamtejszej parafii. Gdy ta przyjaźń zaczęła stawać się czymś więcej, postanowiłem poprosić o zmianę parafii. Dzięki temu udało się obronić jej życie i moje kapłaństwo. Tak to na nowo zjednoczyłem wszystko w Chrystusie.
Następna sytuacja do tego, by na nowo wszystko zjednoczyć w Chrystusie przyszła, gdy już byłem proboszczem w parafiach Rogaszyce i Kochłowy. W 2005 roku pojawiły się dolegliwości o niewyjaśnionych przyczynach: problemy z chodzeniem i wchodzeniem po schodach. Po pięciu latach w czasie badań w klinice neurologii w Poznaniu padło podejrzenie stwardnienia rozsianego. Trzy tygodnie później znalazłem sie w szpitalu w Lesznie z pierwszym rzutem tej choroby. Wtedy kolejny raz przyszło mi przypomnieć sobie słowa z prymicyjnego obrazka : „aby wszystko na nowo zjednoczyć w Chrystusie.”
Kolejne etapy choroby związane były z coraz większą trudnością poruszania się: laska, balkonik, a w końcu w połowie 2013 roku - wózek inwalidzki. Znowu trzeba uchwycić się jak koła ratunkowego słów z obrazka prymicyjnego: „aby wszystko na nowo zjednoczyć w Chrystusie”. Taka sytuacja nie pozwalała pozostać w parafii i dalej posługiwać.
Nowym etapem życia kapłańskiego stał się od 26 sierpnia 2014 roku mój pobyt w Domu Księży Emerytów imienia Jana Pawła II w Ostrowie Wielkopolskim. Żartowałem sobie na początku, że przyszedłem tutaj, aby obniżyć średnią wieku mieszkańców. Może nawet udało mi się obniżyć średnią z osiemdziesięciu na siedemdziesiąt osiem lat. Dzięki temu staliśmy się najmłodszą drużyną piłkarską Domów Księży Emerytów, a ja zostałem jej trenerem. Zaproponowano nawet, żebym przyjął pozycję bramkarza. Ja zgodziłem się pod warunkiem, ŻE FIFA ZMIENI BRAMKĘ PIŁKARSKĄ NA HOKEJOWĄ, wtedy będę mógł pewnie bronić.
A co z codziennym życiem w tym naszym domu? Msza św., posiłki, spotkania w grupach, spacery w ogrodzie i odwiedziny dawnych parafian. Wśród odwiedzających szczególnie cenię sobie wizyty mojej gospodyni z parafii w Rogaszycach, którą nazywam mamą Zosią i księdza biskupa Teofila - seniora i mieszkańca naszego domu. Mama Zosia jest osobą, która - przez swoją troskę i matczyną miłość - w pełni zastępuje mi moją zmarłą mamę. Biskup Teofil Wilski należy do najczęściej odwiedzających mnie domowników, a także zapraszających do siebie na kawę.
Co będzie dalej? Wie tylko Bóg, któremu każdego dnia na nowo zawierzam swoje życie.
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!