Tratwa z iskrą Bożej miłości
Pleszew. Od piątku do niedzieli (12-14 czerwca) prawie 200 młodych osób w ramach Festiwalu Tratwa uczestniczyło w warsztatach, koncertach, konferencjach, modlitwach i Eucharystii.
Dziewczyny z Jarocina przyznają, że przyciągnęły ich na festiwal warsztaty, inne uczestniczki namówiła koleżanka zafascynowana twórczością Marzeny Ugornej, która nie tylko śpiewała, ale też prowadziła warsztaty, których oferta była naprawdę duża i różnorodna. Ich owoce młodzież zaprezentowała podczas niedzielnego podsumowania (prowadził je ks. Przemysław Kapała, jeden z głównych organizatorów Tratwy) tuż przed koncertem zespołu Raz, dwa, trzy. Najważniejsza była jednak modlitwa i ewangelizacja, w którą już w piątkowy wieczór przyglądał się ks. bp pomocniczy Łukasz Buzun. Był to wieczór nagrania audycji dla Radia Maryja i uwielbienia z zespołem Banda Dużego B i Marzeną Ugorną. Sobota to przede wszystkim czas warsztatów i spotkań (Natalia Niemen, Sławomir Szmal, Mate.O). Najważniesza była jednak niedzielna Eucharystia w kościele Ścięcia św. Jana Chrzciciela, której przewodniczył ks. bp Edward Janiak, a z nim przy ołtarzu stanęli pleszewscy proboszczowie, goście i wikariusz biskupi ds. życia konsekrowanego ks. kanonik Michał Kieling. Ks. Marek Muzyka (jeden z głónych organizatorów) przyniósł z sobą świecę zapłonową do samochodu i prezentując jej niewielkie rozmiary mówił: - Samochód bez czegoś tak małego nie pojedzie. Każdy z nas wie, że choćby było najlepsze paliwo rakietowe, choćby miał najlepsze opony, choćby był najlepszej firmy, to nie ma takiej opcji, żeby ten samochód ruszył z miejsca. A tutaj jest jeszcze coś mniejszego w tej świecy: elektrona i taka blaszka, a między nimi pojawia się iskra. Bez tego to już zupełnie nie pojedzie. Zobaczcie, jak my jesteśmy bardzo podobni do takiej rzeczywistości. Kiedy spotykasz człowieka, to on nagle po jakimś czasie, czasem potrzeba go więcej, odkrywasz, że gdzieś w jego sercu jest taki mały łepek od szpilki, tej ułamanej miłości Boga wobec człowieka, taki drobiażdżek, który pozwala zupełnie inaczej spoglądać na człowieka: na jego człowieczeństwo, na to, co robi, na jego historię. Czasem naprawdę trzeba temu człowiekowi poświęcić trochę więcej czasu i posłuchać głębiej jego historii, żeby to odkryć, że tak naprawdę w każdym z nas został złożony taki drobiażdżek i Bóg bardzo się z tego cieszy. I choć Bóg jest przeogromny to składa tak niesamowity, ale mały dar w sercu każdego człowieka. Odłamanie swojej miłości. My jako ludzie czasami szukamy czegoś wielkiego, maksymalnych wrażeń, ale Bóg odwraca proporcje, bo daje coś malutkiego. Mówi tak: ziarnko gorczycy, ukryte głęboko w ziemi, tam, gdzie są procesy gnilne, gdzie nie jest za ciekawie, gdzie jest ciemno, ale wyrasta z tego coś tak niesamowitego, że nagle ptaki powietrzne potrafią tam znaleźć bezpieczeństwo, schronienie: potrafią się tam ukryć, zadomowić, poczuć się, jak u siebie. Przez tę Ewangelię bądźmy zaproszeni do tego, by dbać o to maleństwo Bożej miłości w nas; o ten kawałek ułomka Boga w nas, po to, aby ktoś przy nas mógł znaleźć trochę bezpieczeństwa, aby ktoś przy nas mógł się zadomowić, czy otrzymać schronienie. Zobaczcie, że kiedy człowiek tak naprawdę wchodzi w taką rzeczywistość, to pragnie w niej pozostać. Ten ułomek przyjaźni Boga z człowiekiem - mamy teraz festiwal przyjaźni, bo o tę przyjaźń cały czas chodziło - pozwala odnaleźć te wszystkie rzeczy, które są poszukiwane przez nas, żeby się schronić, ale też za chwilę możemy być ludźmi, u których może ktoś się schronić. To my możemy się poczuć bezpiecznie, ale za chwilę przy nas ktoś może poczuć się bezpiecznie. Dzięki takiej małej iskierce, dlatego dbajmy o to, żeby człowiek, który spotyka nas mógł doświadczyć wszystkiego tego, czego doświadczyłeś ty - powiedział Kaznodzieja. Na zakończenie Eucharystii ks. Witold Kałmucki, diecezjalny duszpasterz młodzieży i współorganizator festiwalu poprosił Ordynariusza o kilka słów do młodych. - Kochana młodzieży, najważniejsze miejsce na ziemi to jest rodzina, dlatego jak tu dzieciątko płakało, to mnie nie przeszkadza, cieszę się, bo cała rodzina jest w kościele. Jaki człowiek jest nieszczęśliwy, kiedy nie ma rodziców, dzisiaj jest tak wiele różnych trendów przeciwko rodzinie, pamiętajcie, że nawet jak się różnicie w zdaniach, to to gniazdo, z którego człowiek wyrasta jest święte. Nie dajcie sobie wmówić żadnej mody, żednej opcji zastępczej. Bardzo was proszę, żebyście tę radość, optymizm przekładali na swoją codzienność (...), bo wszyscy jesteśmy misjonarzami, zwłaszcza w swoim otoczeniu i nie koniecznie trzeba się obnosić z chodzeniem do kościoła, ale żeby ktoś patrzył na ciebie, jak się odzywasz, jak się zachowujesz, jak się odnosisz do drugiego człowieka i trafił do kościoła - powiedział ks. bp Edward.
Tekst i foto Anika Djoniziak
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!