TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 27 Lipca 2025, 20:52
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Mocni miłością

Mocni miłością

mocni wiara

O powstających Fundacji „Mocni miłością”, Centrum wolontariatu „Kalkuta jest wszędzie”, Domu Matki Teresy dla przewlekle chorych i budowaniu rodzinnej wspólnoty w parafii na kaliskich Ogrodach z jej proboszczem ks. Włodzimierzem Guzikiem. 

W sierpniu Księdza parafia obchodzić będzie swoje 10. urodziny. Tu wszystko trzeba było zaczynać od początku, był tylko plac pod budowę kościoła i barak. Co dzieje się w tej wspólnocie obecnie?

Ks. Włodzimierz Guzik: Z okazji rocznicy ma być poświęcony sztandar parafialny, na którym jest umieszczona myśl Matki Teresy z Kalkuty „Miłość - dar, który podtrzymuje świat w istnieniu”. Jako duchowe dzieło powstaje też grupa AA pod nazwą „Pragnę”.

Najważniejsze jest jednak to, że przy naszej parafii tworzona jest fundacja o nazwie „Mocni miłością”. Jej celem jest powstanie i funkcjonowanie domu dla osób terminalnie chorych. Chcielibyśmy, żeby powstał budynek dla osób obłożnie, przewlekle chorych.

Dlaczego ma powstać dom dla przewlekle chorych właśnie w tej parafii?

Głównym powodem jest to, że chcemy w ten sposób odpowiedzieć na charyzmat Matki Teresy i kontynuować jej dzieło. Powstająca fundacja ma także nazwę wpisującą się w charyzmat Błogosławionej z Kalkuty. Jesteśmy na etapie jej rejestracji. Jest grono osób, które chcą się w to dzieło zaangażować i widzą w nim swoją misję życiową. Zostanie on wybudowany przy kościele w ogrodzie parafialnym. Przewidujemy, że będzie to dom dla około 25 chorych. To ma być Dom Matki Teresy tzn. taki, w którym będzie panowała atmosfera chrześcijańskiej miłości, czyli gdzie będą zaangażowani wolontariusze, będzie stała opieka duszpasterska i pracownicy będąc osobami wierzącymi oprócz pracy ofiarują chorym miłość chrześcijańską. Chcemy, by różnił się on od innych domów tym, że będzie tutaj duchowo obecna Matka Teresa, aby każdy, kto tutaj się znajdzie był otoczony miłością w najszerszym tego słowa znaczeniu.

Skąd środki na takie dzieło w czasach, kiedy często mówi się o kryzysie i oszczędnościach?

Tworzymy fundację i bardzo nam zależy na indywidualnych darczyńcach. Będziemy starali się budować zaplecze ludzi, którzy chcieliby wesprzeć takie dzieło. Będziemy również występowali o fundusze zewnętrzne.

Wokół tego dzieła chcemy stworzyć centrum wolontariatu noszące nazwę „Kalkuta jest wszędzie”, bo wszędzie są ludzie, którzy potrzebują pomocy. Dlatego chcielibyśmy zakładać szkolne koła wolontariackie, angażować i zachęcać młodzież do takiej działalności. Ma to być wolontariat  akcyjno – pomocowy, chcielibyśmy z pomocą dzieci i młodzieży rozpowszechniać ideę budowy domu, ale jednocześnie będziemy włączać się w inne dobroczynne akcje prowadzone w mieście. Oprócz wolontariatu akcyjno – pomocowego chcemy zainicjować wolontariat pomocowo-medyczny ludzi dorosłych, którzy pomagaliby osobom chorym potrzebującym opieki zarówno w domach, jak i być może w innych stacjonarnych placówkach. 

Do takiej pracy nie można wziąć ludzi z ulicy...

Dlatego chcielibyśmy im zafundować profesjonalny kurs z podstaw psychologii, opieki i pielęgnacji chorych, rehabilitacji, podstawowych zadań, które można wykonać. Wyszkolonych wolontariuszy będziemy kierować do rodzin potrzebujących pomocy. Myślę, że w Kaliszu jest wiele rodzin mających w domu bliskich obłożnie chorych, które byłyby szczęśliwe, gdyby ktoś chociaż raz w tygodniu na dwie, trzy godziny przyszedł do nich i wyręczył domowników. Chcielibyśmy też szkolić rodziny, które znalazły się w takiej sytuacji. Nie mamy jeszcze ośrodka, więc zaczynamy od budowania kapitału ludzkiego i społecznego, czyli chcemy wyszkolić jak najwięcej ludzi i budować poparcie społeczne, by w konsekwencji dom mógł powstać. Podjęliśmy współpracę z podobnymi placówkami z Polski, które działają z powodzeniem już od lat. Zaoferowały nam pomoc w prowadzenia szkoleń i podzieliły się doświadczeniami i informacjami, które są dla nas bardzo istotne. Mamy nadzieję, że centrum wolontariatu zacznie funkcjonować w tym roku. Już jest koordynator. Od października będziemy starali się „wchodzić” do szkół, informować i organizować pierwsze spotkania z młodzieżą. 

ks. guzikNiektórzy z księży proboszczów stwierdziliby: najpierw muszę dokończyć to, co zostało do zrobienia w nowo wybudowanym kościele, a nie tworzyć następne dzieło.

Mamy wiele rzeczy zrobionych w kościele, na pewno wymaga on jeszcze wkładu finansowego – trzeba zrobić posadzkę, drzwi, wyposażenie w środku i otynkować. Ale uważam, że wszystko da się zrobić. Kolejne dzieło to przynaglenie Matki Teresy, która chce nam powiedzieć - dziesięć lat już tu jesteście, macie gdzie mieszkać, odprawiać Mszę św. i nabożeństwa, to teraz zadbajcie jeszcze o moich chorych i cierpiących. Dzisiaj ludziom najbardziej doskwierają: choroba, cierpienie i samotność i my chcemy wyjść naprzeciw tym potrzebom. Chcemy pomagać ludziom, którzy są chorzy, cierpiący i samotni, by nie musieli sami dźwigać bagażu krzyża. Myślę, że kiedy takie dzieło się rozpocznie, to znajdzie się wielu życzliwych ludzi, którzy pomogą nam w jednym i drugim.

Często wspomina Ksiądz Matkę Teresę z Kalkuty, dlaczego akurat ona zostala patronką parafii?

Po pierwsze szukaliśmy patrona współczesnego, a wtedy Matka Teresa była ogłoszona błogosławioną. Po drugie, bo ma bogatą spuściznę i jest bardzo mocno ekumeniczna, a chciałem, żeby patronem był święty, który będzie nas jednoczył w parafii, bo początki wcale nie były łatwe. Może też dlatego, że gdy do Kalisza pielgrzymował Jan Paweł II dużo mówił właśnie o Matce Teresie.

Patrząc z perspektywy 10 lat historii parafii, której Ksiądz jest proboszczem od początku, co jest w niej najważniejsze?

Dzieła materialne są najmniej istotne. Dla mnie najważniejsi są ludzie tworzący parafię. Najważniejsza jest żywa wspólnota, która, tak myślę coraz bardziej identyfikuje się z Kościołem. Dzisiaj Kościół w Polsce powinien „przechodzić” z Kościoła biernego, czyli osób, które nie widzą w nim swojego miejsca i nie wiedzą, jak się w niego zaangażować, do Kościoła osób wierzących, które są odpowiedzialne i chętnie podejmują się działalności w parafii. W naszej są ci, którzy angażują się w budowę kościoła i różne dzieła. Udało nam się np. zorganizować 10 festynów, co nie byłyby możliwe, bez zaangażowania przynajmniej 100 osób. Mamy też grupę ponad 20 lektorów, którzy czytają słowo Boże. Są to osoby dorosłe po specjalnym szkoleniu, które uczestniczą we Mszy św. w ławce i stamtąd wychodzą do czytania słowa Bożego, prawie na każdej Mszy św. 

Bazując na tym doświadczeniu chcemy z ks. Darkiem Kwiatkowskim, ks. Andrzejem Klimkiem i osobami świeckimi w tym roku szkolnym stworzyć szkołę dla lektorów dla Kalisza. Chcielibyśmy w niej przeszkolić osoby świeckie, aby w każdej parafii słowo Boże było pięknie proklamowane przez przygotowanych do tego ludzi. I na tym jeszcze nie koniec.

Proszę więc zdradzić, co Ksiądz jeszcze planuje?

Bardzo bym chciał, by do diakonii liturgicznej czytającej słowo Boże doszło 15 panów, którzy będą służyli do Mszy Świętej. Oni swoją wiarą, swoim świadectwem zaangażowania się w liturgię pomagaliby ministrantom i wszystkim przeżywać Mszę św. W tym celu poprosiłem ks. Kwiatkowskiego i ojca Tomasza Grabowskiego, prezesa fundacji liturgicznej w Krakowie o prowadzenie rekolekcji. adwentowych i wielkopostnych poświęconych liturgii Mszy Świętej. Oprócz rekolekcji dla parafii byłyby oddzielne spotkania dla wspomnianej grupy mężczyzn. Chcę również z nimi jechać na dni skupienia. Razem z organistą panem Jakubem Tomalakiem planujemy też utworzenie męskiej scholi wspomagającej śpiew.

To są plany, ale jak udało się Księdzu przekonać dorosłych parafian do czytania słowa Bożego w czasie Mszy św., bo z tą funkcją kojarzą się przede wszystkim ministranci?

Wcale nie musiałem ich przekonywać. Najpierw znalazło się kilku, a później coraz większe grono. By ich przygotować do tego, przeprowadziliśmy kurs i to sprawiło, że poczuli się bezpiecznie w tej roli. Teraz trzeba tylko ciągle doskonalić ich warsztat słowa Bożego.

Oprócz tego rzeczą, którą bardzo się cieszymy są nasze nocne czuwania w każdą pierwszą sobotę miesiąca. Przez całą noc wystawiony jest Najświętszy Sakrament. Wieczór rozpoczyna się czuwaniem modlitewnym po Mszy św. wieczornej do Apelu. Potem do 8. rano jest czuwanie. 

Jaki jest tego cel? Moim zamiarem jest, by uczyć ludzi modlitwy, bo uważam, że aby człowiek mógł doświadczyć Boga w życiu musi umieć modlić się. Adoracja nam w tym pomaga. Zresztą adorację mamy każdego dnia. Rozpoczyna się 45 minut przed Mszą św. wieczorną.

A jak można zachęcić do przyjścia rodziny i parafian, których w kościele nie ma?

Trudno mi jest znaleźć receptę na wszystko i na wszystkich, bo ludzie są bardzo różni. Ale najważniejszą rzeczą jest to, by się nigdy nie zniechęcać i być otwartym nawet na tych, którzy są niezainteresowani i niechętni. Po prostu trzeba ludzi kochać, chociaż czasami to wcale nie jest proste. To musi się przekładać na konkretną postawę księdza wobec człowieka. W czasie spotkania z parafianinem, niezależnie od tego, czy jest on zaangażowany w parafię, czy nie, czy chodzi do kościoła, czy nie, powinno się być człowiekiem otwartym, który nie ocenia, nie wypomina, tylko zwraca się do niego ze słowem troski, miłości i zachęty. Sam też widzę, jak ważne są proste gesty. Mieszkam tu i nawet moje chodzenie po osiedlu, rozmawianie z ludźmi, czy wspólne wyjazdy rowerowe, czy festyny i przeróżne okazje, one sprawiają, że my się bardziej poznajemy i zbliżamy się do siebie.

Rozmawiała Renata Jurowicz

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!